Sprawa dla Polikota

czyli miejsce dla filologów

Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe

ticzer
Posty: 19
Rejestracja: 2009-09-01, 15:18
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: zachodniopomorskie

Sprawa dla Polikota

Postautor: ticzer » 2009-09-04, 15:30

Na przestrzeni lat kompletnie zbaraniałem odnośnie kwalifikacji. Mam wrażenie, że ministerstwo nie chce mieć w szkołach anglistów.
Taki paradoks:
jeśli nie masz filologii - musisz mieć studia podyplomowe z metodyki nauczania jezyka. Studia są po angielsku, zaplanowane zgodnie z odpowiednim rozporządzeniem i wymagają znajomości języka. Inaczej zwyczajnie ich nie skończysz, bo się nie da.
Ale to mało. Potrzebny egzamin państwowy z języka. Pytam, po co?
Przez kilka lat wysyłałem do wizytatora pismo w języku angielskim, że jeśli ma ochotę, niech mnie sprawdza osobiście. Panstwowego egzaminu nie potrzebuję. Mieszkałem cztery lata na Wyspach ;-)

Co myślicie?

Ticzer

laowai
Posty: 15
Rejestracja: 2009-08-05, 08:35
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Sprawa dla Polikota

Postautor: laowai » 2009-09-04, 16:58

to podpucha czy Ty naprawdę nie widzisz potrzeby egzaminu państwowego jeśli nie studiowałeś filologii?

Jedliński
Posty: 547
Rejestracja: 2008-09-20, 18:40
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Fizyka
Lokalizacja: śląskie

Re: Sprawa dla Polikota

Postautor: Jedliński » 2009-09-04, 17:38

Po pierwsze Palikota ,a nie Polikota.

Po drugie niech admini sprawdzą czy jest to zgodne z regulaminem,że ktoś reklamuje swój blog ,a jak się kliknie to wyskakuje okno ,że mogą znajdować się tam treści dla osób dorosłych (przynajmniej mi tak raz wyskoczyło).


A dyskutowaliśmy,że w innym wątku o tym czy jest sprawiedliwe ,że w angielskim można zdać egzam i uczyć języka (w innych przedmiotach nie mozna zdać takiego testu),a tu pojawia się ticzer z oszołomskim podejściem,że nawet egzaminu nie potrzebuje.

To jest raczej sprawa do Nie do wiary. Ticzer z jakiej choinki Ty się urwałeś ? :)

Zresztą ciekawy pomysł,zamiast wykształcenia informatycznego zaświadczenie,że 4 lata mieszkało się w Dolinie Krzemowej,zamiast studiów z fizyki -zaświadczenie,że mieszkało się w Genewie (CERN).

Awatar użytkownika
Jolly Roger
Posty: 1650
Rejestracja: 2007-12-15, 18:34

Re: Sprawa dla Polikota

Postautor: Jolly Roger » 2009-09-04, 18:06

ticzer pisze:Na przestrzeni lat kompletnie zbaraniałem odnośnie kwalifikacji. Mam wrażenie, że ministerstwo nie chce mieć w szkołach anglistów.
Taki paradoks:
jeśli nie masz filologii - musisz mieć studia podyplomowe z metodyki nauczania jezyka. Studia są po angielsku, zaplanowane zgodnie z odpowiednim rozporządzeniem i wymagają znajomości języka. Inaczej zwyczajnie ich nie skończysz, bo się nie da.
Ale to mało. Potrzebny egzamin państwowy z języka. Pytam, po co?

po to by sprawdzić czy ty znasz angielski czy jakieś pendżabskie narzecze oraz czy masz umiejętności dydaktyczne na odpowiednim poziomie.
We gonna ride the sea,
we pray to the wind and the glory
That's why we are raging wild and free

ticzer
Posty: 19
Rejestracja: 2009-09-01, 15:18
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: zachodniopomorskie

Re: Sprawa dla Polikota

Postautor: ticzer » 2009-09-04, 18:36

Jedliński pisze:Po pierwsze Palikota ,a nie Polikota.

Po drugie niech admini sprawdzą czy jest to zgodne z regulaminem,że ktoś reklamuje swój blog ,a jak się kliknie to wyskakuje okno ,że mogą znajdować się tam treści dla osób dorosłych (przynajmniej mi tak raz wyskoczyło).


Zresztą ciekawy pomysł,zamiast wykształcenia informatycznego zaświadczenie,że 4 lata mieszkało się w Dolinie Krzemowej,zamiast studiów z fizyki -zaświadczenie,że mieszkało się w Genewie (CERN).


I po co te osobiste uwagi?
Ja mówię o sytuacji, w której ktoś posiada PP, zna język, studiuje podyplomowo dydaktykę
( powtarzam: w angielskim języku!) i potrzebuje certyfikatu. Mianowicie co ma ów certyfikat udowodnić? Zwłaszcza w sytuacji, gdy mieszkał dosc długo za granicą, gdzie sie w danym języku mówi.
Rozumiem święte oburzenie filologów, choć zwlaszcza w małych miejscowościach w Polsce filologa w szkole nie uświadczysz - zwyczajnie maja lepsze pomysły na życie.
Ja do znajomych nauczycielek, które sa po filologi czasami zasuwam po angielsku i Wszechmogacy mi świadkiem, że czasem mam wrazenie, że ona ucza języka angielskiegi, i owszem, ale po polsku. Jakos sie nie możemy zrozumieć :-)
A poważnie: dydaktyka moim zdaniem powinna wystarczyc, skoro minister zarzadził, że ma byc w języku obcym i to na konkretnym poziomie. Na takie studia obowiązuja równierz egzaminy lub testy z języka.

Co do uwag dotyczących literówek. najmocniej przepraszam, ale jesteśmy w internecie. Każdego z nas czasem klawiatura potrafi oszukać.
Pozdrawiam

ticzer
Posty: 19
Rejestracja: 2009-09-01, 15:18
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: zachodniopomorskie

Re: Sprawa dla Polikota

Postautor: ticzer » 2009-09-04, 18:45

Jedliński,
a był obowiązek w to klikać, czy zwykła ciekawość zjadła profesora? ;-)
T

freshteacher
Posty: 12
Rejestracja: 2009-09-04, 18:24
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Sprawa dla Polikota

Postautor: freshteacher » 2009-09-04, 18:48

Myślę,że akurat taki egzamin to nie jest wcale głupia sprawa bo może akurat TY znasz świetnie język ale np. może być ktoś kto też był pare lat za granicąa umie bardzo mało tak naprawde. Chodzi po prostu o to żeby zasady były takie same dla wszystkich. A jeśli umiesz język to w czym problem zdać egzamin?

laowai
Posty: 15
Rejestracja: 2009-08-05, 08:35
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Sprawa dla Polikota

Postautor: laowai » 2009-09-04, 19:03

Ticzerze,

A ja myślałam, ze to jednak podpucha, bo aż mi sie wierzyć nie chce, że to prawdziwe pytanie.

Również nie jestem po anglistyce i mimo, iż (podobno) posługuję się angielskim lepiej niż niejeden anglista (na każdych studiach są osoby o różnym zaangażowaniu, a i poziom nie wszystkich uczelni można by uznać za satysfakcjonujący), to jednak w życiu nie przyszłoby mi do głowy, by wymagać od kogoś, by moje umiejętności weryfikował na ładne oczy.
Trudno tez wymagać od wizytatora czy kogokolwiek, by takie umiejętności weryfikował, bo od tego właśnie są sprawdzone, obiektywne, wystandaryzowane i uznane na całym świecie egzaminy. Poza tym takie praktyki rodziłyby duże wątpliwości co do porównywalności kwalifikacji. Podczas pobytów na Wyspach spotkałam niejedną osobę od lat tam mieszkającą, która twierdziła, że mówi perfect po angielsku. Poziom jednak bardzo odbiegał od zwykłego FCE, nie mówiąc już o wyższych egzaminach.
Samo studiowanie w języku angielskim tez niczego nie oznacza. Znam osoby studiujące MBA w USA i mimo ich zaawansowanych umiejętności jezykowych, nie dostaliby raczej pracy jako lektor (o ile by reflektowali oczywiście;-)), gdyż brak im świadomości językowej wymaganej od nauczycieli języka. Ba, nawet sami native speakerzy pomimo swojej biegłości językowej nie zawsze nadają się na nauczycieli. Ich świadomość językowa również często nie jest zbyt zadowalająca.

Zresztą, skoro uważasz, że potrafisz, to zdaj ten egzamin i w czym problem?
Poza tym przejście przez takie egzaminy jest cenne także dlatego, ze lepiej rozumie się potrzeby swoich uczniów.

ticzer
Posty: 19
Rejestracja: 2009-09-01, 15:18
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: zachodniopomorskie

Re: Sprawa dla Polikota

Postautor: ticzer » 2009-09-04, 19:25

laowai,
a już myślałem, że tu się nie da normalnie dyskutować ;-)
Problem jest postawiony prowokacyjnie i zapewniam, że mnie nie dotyczy w sensie osobistym. Ale jest. Popatrzmy na to w następujący sposób i może będzie łatwiej nam się zrozumieć:
wiecznie się słyszy, że brakuje anglistów, zwłaszcza w małych mieścinach i wioskach. A ja się zapytuję, czy przypadkiem rozporządzenie o kwalifikacjach nie robi szkołom "pod górkę"

Tłumacze raz jeszcze, że to nie jest moja osobista wojenka z systemem. Mam studia dzienne z dwóch kierunków. Jestem nauczycielem dyplomowanym i uczę historii.

Kiedyś, po drodze, zrobiłem "Dydaktykę nauczania języka angielskiego' To był przypadek, jak i to, że przez chwilę angielskiego uczyłem. Wracać do tego nie chce, nie muszę, lepiej płaca prywatnie :-0
Tylko, że owe studia wymagały - zgodnie z zarządzeniem ministra - znajomości języka na poziome minimum FCE. Dodam, że z FCE byłby chyba kłopot je zdać ostatecznie ergo jest dydaktyczne przygotowanie i jest także znajomość języka, bo być musi. Wszystkie egzaminy zdaje się w języku obcym, prace końcowa broni się w obcym.

Po drodze miałem cztery lata na Wyspach. Żyje, nie zginąłem i nie zmywałem tam garów, czyli jednak gadam :-)

Rozbawił mnie znajomy wizytator, który mnie zapytał, czy nie chce uzupełnić wykształcenia i uczyć angielskiego, ponieważ są braki kadrowe. odpowiedziałem mu, że niech mnie sprawdza, jak chce. Ja certyfikatów nie potrzebuję :-).

Na Boga, nikt mnie na rozmowach kwalifikacyjnych za granicą nie pytał o dyplomy językowe. A raz jeszcze powtarzam: jest dydaktyczne przygotowanie z podyplomowych studiów.

Z całym szacunkiem dla filologów. Ja Wam nie wrzucam bomby do ogródka. Spójrzmy na sprawę rzeczowo. Po jakiego gwinta organizować studia z dydaktyki, wystawiać świadectwa, że studia są w języku obcym na taki to o takim poziomie i po ich ukończeniu wymagać certyfikatów. Zwracam uwagę, że w mojej miejscowości szukanie anglistów do szkoły podstawowej trwało dwa lata!

laowai
Posty: 15
Rejestracja: 2009-08-05, 08:35
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Sprawa dla Polikota

Postautor: laowai » 2009-09-04, 19:46

Mysle, ze dobrze ze system jest taki, ze wymaga egzaminow. Przeciez nawet FCE to niezbyt wysoki poziom. W wiekszych miastach juz gimnazjalisci zdaja, i to bardzo dobrze ten egzamin. Kuriozalne byloby wiec gdyby nauczyciel umial mniej niz jego uczniowie. Poza tym w miastach jest spora konkurencja i dobrze, ze wyselekcjonowani sa najlepsi (przynajmniej w zalozeniu).
Zgadzam sie natomiast, ze gorsza rzecza jest gdy brak nauczyciela przez 2 lata. Swoja droga to smutne, ze nie mozna nawet kogos na takim poziomie znalezc...
Mysle, ze luka w systemie nie jest to, ze wymaga egzaminow, ale ze nie pozwala na zdroworozsadkowe wyjatki. W przypadku udokumentowania problemow w znalezieniu osoby z pelnymi kwalifikacjami powinno sie moim zdaniem miec mozliwosc zatrudnienia kogos, kto jest zmotywowany do nauczania i pozwolic mu/jej uzupelnic kwalifikacje w jakims okreslonym terminie.

P.S. o tej normalnej dyskusji to nie jest bynajmniej przytyk mam nadzieje? :wink:

ticzer
Posty: 19
Rejestracja: 2009-09-01, 15:18
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: zachodniopomorskie

Re: Sprawa dla Polikota

Postautor: ticzer » 2009-09-04, 19:53

laowai,
w żadnym wypadku pod twoim adresem :-0
Ale Jedlinskiego uważam za frustrata :-)

Awatar użytkownika
Jolly Roger
Posty: 1650
Rejestracja: 2007-12-15, 18:34

Re: Sprawa dla Polikota

Postautor: Jolly Roger » 2009-09-05, 06:19

ticzer, w zasadzie zgadzam się. Tak samo historii mógłby uczyć polonista, a na dobrą sprawe to szkołę podstawową to obskoczyłby zdolniejszy nauczyciel dowolnego kierunku.
Przypuszczam, ze gdyby o zatrudnieniu decydowaliby bezpośrednio rodzice (przy całej odpowiedzialności za swoje decyzje) to nie byłoby problemu.

Jednak o jakość szkolnictwa publicznego dba państwo więc mnożą się certyfikaty, bo jak inaczej kontrolować "obiektywne " zatrudnienie?? Dzisiaj są częste powmówienia o kumoterstwo, a co dopiero gdyby dyrektor zatrudnial byle kowala do nauki matematyki itp?
We gonna ride the sea,

we pray to the wind and the glory

That's why we are raging wild and free

upieczona.anglistk
Posty: 233
Rejestracja: 2008-10-12, 10:13
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: śląskie

Re: Sprawa dla Polikota

Postautor: upieczona.anglistk » 2009-09-07, 15:52

Ja do znajomych nauczycielek, które sa po filologi czasami zasuwam po angielsku i Wszechmogacy mi świadkiem, że czasem mam wrazenie, że ona ucza języka angielskiegi, i owszem, ale po polsku. Jakos sie nie możemy zrozumieć [/quote]

ja z troche innej beczki: no niestety to prawda, niestety anglisci bardzo szybko zapominaja, wystrcza dwa, trzy lata zeby naprawde spasc do poziomu intermediate. najlepiej by bylo jezdzi co roku na miesiac do anglii aby trzymac poziom jezyka, ale jak ktos nie ma tam ani bliskich znajomych, any rodziny (tak jak ja?) tylko mi nie mowcie ze ksiazki i filmy w wersji oryginalnej, bo korzystam z nich regulatnie a jednak czuje ze moj poziom jezyka sie pogarsza

Awatar użytkownika
malgala
Posty: 8170
Rejestracja: 2007-07-30, 18:50
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Matematyka
Lokalizacja: łódzkie

Re: Sprawa dla Polikota

Postautor: malgala » 2009-09-07, 15:58

Czytanie ze zrozumieniem coś mi problem sprawia. Nie bardzo zrozumiałam o co chodzi.

Awatar użytkownika
elizabethj
Posty: 176
Rejestracja: 2009-01-09, 13:00
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: warmińsko-mazurskie

Re: Sprawa dla Polikota

Postautor: elizabethj » 2009-09-07, 16:06

upieczona.anglistk pisze:ja z troche innej beczki: no niestety to prawda, niestety anglisci bardzo szybko zapominaja, wystrcza dwa, trzy lata zeby naprawde spasc do poziomu intermediate. najlepiej by bylo jezdzi co roku na miesiac do anglii aby trzymac poziom jezyka, ale jak ktos nie ma tam ani bliskich znajomych, any rodziny (tak jak ja?) tylko mi nie mowcie ze ksiazki i filmy w wersji oryginalnej, bo korzystam z nich regulatnie a jednak czuje ze moj poziom jezyka sie pogarsza


Dziwne, a jak tylko rozmawiasz ze znajomymi np na jakichś imprezach przy piwku albo i bez (nieważne) oczywiście mam w tej chwili na myśli język polski, a nie czytasz żadnej książki albo nie obejrzysz żadnego filmu to co? Jakość języka tez Ci się polepsza i intelekt? Według mnie tak samo jest z językiem obcym - samo życie towarzyskie i wyjazdy to jednak za mało, według mnie literatura w oryginale tez pomaga w rozwoju języka i to bardzo. :D


Wróć do „Języki obce”