Aniu,
To zależy od wieku, stopnia zaawansowania, rodzaju przekazu/informacji, celu i ceny (czas, wysiłek...) w stosunku do zysku (wiedzy/umiejętności).
aniabra pisze:slyszalam o nauczycielach angielskiego ktorzy praktycznie nie uzywaja go na swoich lekcjach prowadzac je po polsku.
Wierzysz, że tacy są? Ja nie.
To, by oznaczało, że nie prowadzimy zajęć z języka obcego w ogóle, tylko urządzamy pogadanki o języku, więc zignorujmy takie przypadki. One nas nie interesują.
aniabra pisze:Rozumiem, ze istnieje wiele rzeczy ktore bardzo trudno wytlumaczyc po angielsku np. gramatyka szczegolnie dzieciom czy osoba ktore niezbyt dobrze sobie radza z nauka.
A po co w ogóle uczniom bardzo młodym lub słabym próbować tłumaczyć niuanse między czynnościami rutynowymi, a tymczasowymi/w danej chwili, między czynnością, a stanem, czy nawet formą dokonaną, a niedokonaną. Ci, dla których jest to zbyt trudne, niechaj naucza się używać tego choćby nie do końca świadomie.
Rozumowe podejście do nauki jest bardziej typowe dla starszych, ci nawet potrafią być dociekliwi.
Oni maja nauczyć się posługiwać językiem, a nie rozumieć, czy nie daj Boże pamiętać reguły gramatyczne przede wszystkim.
aniabra pisze:Nauka w szkole to nie to samo co lekcje prywatne czy na kursach gdzie mowienie po np. angielsku nie jest trudne a wrecz konieczne.
"Nauka w szkole" różni się tylko tym, że więcej może być uczniów "słabo sobie radzących" i że jest ich może trochę więcej na sali.
Twoje nastawienie do zajęć nie powinno się różnić, a metody? Nieznacznie.
Tak czy siak, to uczniowie maja mówić, tak jak im to prezentujesz.
aniabra pisze:Czy zawsze prowadzicie wiekszosc lekcji w jezyku ktorego uczycie?
Oczywiście, że tak
Prowadzę lekcje języka, a nie pogadanki o języku. Co do "ilości" polskiego na zajęciach? Jak napisałem zależy od kilku czynników, ale bardzo mało.
aniabra pisze:Ktos mi kiedys radzil i podkreslal, ze nalezy mowic po angielsku, bo ucnziowie sie bardziej skupiaja na lekcji, zeby wiecej zrozumiec. A ja akurat zauwazylam, ze jak mowie po angielsku to oni sie wlasnie wylaczaja i nie skupiaja.
Uczniowie to nie roboty, trzeba ich zainteresować, zająć, nie pozwolić się nudzić. Nie powinni mieć czasu się po tyłku podrapać....
Oni mają się nauczyć komunikować w różnych sytuacjach, mówiąc o rożnej tematyce, za pomocą różnych "narzędzi" językowych - słów, struktur gramatycznych, za pomocą odpowiedniej wymowy, pisowni.
Z drugiej strony w jaki sposób nauczą się posługiwania językiem, jeśli nie będą na zajęciach aktywnie tego języka używać?
Nauczyciel ma służyć przykładem, kierować lekcją, sterować wypowiedziami i dokonywać korekty, jeśli taka jest potrzebna. Nie może zdominować werbalnie zajęć. Uczeń nie nauczy się od samego słuchania
aniabra pisze:nie jest to chyba wielka niespodzianka ze czesc nauczycieli jezyka obcego prowadzi te zajecia glownie po polsku. Szczegolnie w podstawowkach albo gimnazjach. Z roznych powodow.
Niektorzy uczniowie nie sa przyuzwyczajeni do lekcji prowadzonej po angielsku wiec wyrazaja swoja dezaprobate,
Brzmi to tak, jakby samym sednem zajęć, ćwiczeń na tych zajęciach było samo wytłumaczenie, na czym te ćwiczenia polegają.
Jak nauczyć ich np kupić cokolwiek w sklepie, jeśli nie poprzez "klepanie" wielokrotne choćby tego "Can I have...?" i zmienianie na okrągło produktów?
Mamy im opowiadać po polsku o tym jak to należy zrobić?
aniabra pisze:A i mi sie zdarzylo niektore czesci lekcji po polsku, np. z grupa maturalna ktora miala malo zajec do matury (godzina w tygodniu), gdy rozmawialismy o tym jak robic dane zadania to robillismy to po polsku. A na tym w duzej mierze polega przygpotowanie do matury. Same polecenia na maturze sa przeciez po polsku, wiec nie mieszam im w glowie tlumaczac to na angielski.
Bardzo się mylisz.
Bez względu na poziom grupy maksimum wysiłku powinno pójść w kierunku osiągnięcia jak najwyższego poziomu opanowania języka.
Samo wytłumaczenie spraw technicznych (zaawansowani bez problemu i to robią po angielsku) zajmuje bardzo niewiele czasu.
Wiesz, gdy sprawdzam arkusze na 100 trafi się 1-2, gdzie ktoś bardzo dobry językowo zapomina o limicie słów i wali np list na 350 słów - co go kosztuje sporo, jak zapewne wiesz.
Ale zdarza się bardzo często, że komuś brakuje słów by informację przekazać, czy umiejętności językowych by błędy nie zakłócały komunikacji i/lub nie skutkowały utratą całkiem sporej liczby punktów.
I im mniej czasu na przygotowanie, tym intensywniej powinno się pracować nad językiem w zakresie określonym wymaganiami maturalnymi.