To jest problem, który "ciągnie się" od ponad 30 lat czyli od początku mojej pracy:) Nie zmienił tego nawet fakt, że j. francuski jest językiem urzędowym UE. Uważam, że winę za to ponoszą p/wszystkim sami Francuzi, bo nie robią nic lub prawie nic, by tę sytuację zmienić. Gdy pracowałam jako doradca metodyczny, to udało mi się zorganizować akcję darmowych podręczników dla klas pierwszych w gimnazjach, gdy te zgodziły się wprowadzić j. francuski i dzięki wciągnięciu do tego projektu Konsulatu w Poznaniu i Pana E. Brzezińskiego, właściciela hurtowni i księgarń w Poznaniu, który pomógł nam finansowo. Potem akcja rozciągnęła się na całą Polskę i umarła śmiercią naturalną w momencie gdy zmienił się konsul, który nie zrobił NIC ani dla uczniów, ani dla nauczycieli. Drugim elementem, który trochę pomógł j. francuskiemu, było poszerzenie propozycji konkursów adresowanych wyłącznie do uczących się j. francuskiego. Wg mnie jedynym co może pomóc, to bardzo dobra opinia o poziomie nauczania (tzn jeżeli efekty na maturach są lepsze niż z innych języków), ciekawie prowadzone zajęcia, na których zawsze dzieje się coś nowego, czego nie ma na innych lekcjach, reklama j. francuskiego na terenie szkoły (bo uczniowie i rodzice rozmawiają między sobą i przekazują tę wiedzę kandydatom do szkół), atrakcyjne zaprezentowanie j. francuskiego i Francji w czasie dni europejskich w szkole, a jak takich nie ma to zróbcie dni. j. francuskiego (kilka sprawdzonych pomysłów znajdziecie na
http://www.otostrona.pl/eduznami.pl/ ), no i najważniejsze to wymiana z Francją. Wiem z doświadczenia, że większość romanistów daje z siebie bardzo dużo na zajęciach, gdyż wie, że lekcje prowadzone wg utartych schematów, metodą PPP i wg podręcznika strona po stronie są nudne, przewidywalne i nie motywują uczniów, a osiągane wyniki są słabsze niż wtedy, gdy pracujemy metodami aktywizującymi, bo większość uczniów to kinestetycy, którzy zapamiętują nowy materiał, gdy "przeżyją" go, gdy jest on wprowadzany poprzez przeżywane emocje, a metody aktywizujące to umożliwiają, nie pomijając jednocześnie wzrokowców i słuchowców, tak jak inne metody pozostawiają z boku kinestetyków. Poza tym uważam, że romaniści powinni zacząć wreszcie "atakować" Ambasadę Francji listami indywidualnymi, w których przedstawią prawdziwą sytuację języka w edukacji, bo listy grupowe i te od doradców metodycznych nie robią na nich żadnego wrażenia. No i wreszcie macie spotkania z wydawnictwami, którym też możecie otworzyć oczy, że za chwilę nie będą istnieć na rynku polskim, jak nie wezmą się za poprawę sytuacji. Anglicy i Niemcy wydają na prawdę duże pieniądze na umocnienie się na rynku. Konsulat w Poznaniu (gdy jeszcze tu istniał) w najlepszych czasach swojej działalności podarował pewnej Uczelni ok. 50 książek i podręczników, a w tym samym czasie Niemcy zafundowali tej samej uczelni salę audiowizualną - nie trzeba chyba tego komentować... Niemieckie i angielskie wydawnictwa bardzo dbają o nauczycieli oferując im różnego rodzaju gratisy, a my możemy co najwyżej dostać za darmo jakiś nowy podręcznik... O możliwości udziału w szkoleniach zagranicznych dla nauczycieli juz nie wspomnę... Jednym słowem nauczyciele romaniści są zostawienie sami sobie, tak jakby poprawa sytuacji j. francuskiego w kraju była wyłącznie ich interesem, więc proszę Państwa trzeba więcej wymagać od Francuzów i stale im pokazywać, że za chwilę znikną z Polski, a o powrocie nawet nie będą mieli co marzyć.
Serdecznie pozdrawiam i życzę samych sukcesów
Barbara