Jestem pedagogiem. Jeśli nauczyciel zwraca się po pomoc to wspólnie obmyślamy plan działania. Jeśli jest taka konieczność to informujemy dyrektora, ale nie po to, by poszła notatka, że "sobie nie radzi", tylko żeby wspólnie, we trójkę zadziałaś. Pomoc dyrektora np. w rozmowie z rodzicami czy uczniem jest czasem bezcenna - to inna sila oddzialywania. Często rozmawiam z nauczycielami, często jestem w pokoju nauczycielskim, wymieniamy informację nt. uczniów, żeby wspólnie działać - ja informuję nauczycieli o swoich spostrzeżeniach z pracy z uczniem, oni o swoich. Czasem niecelowa wydaje się moja bezpośrednia rozmowa z uczniem, wtedy podpowiadam co ew. jeszcze nauczyciele/wychowawcy mogą zrobić. Wychowawcy pytają mnie o wskazówki, nauczyciele przedmiotowi tez (np. jak dostosować wymagania edukacyjne, jak "ogarnąć" niesformą klasę czy ucznia). To jest współpraca, a nie jakaś droga służbowa. Pracuję trzeci rok, nigdy nie napisałam "notatki" dla dyrektora, bo uważam, że nie ma takiej potrzeby. Mam swój dziennik, ktory muszę prowadzić i tam krótko wpisuję, że np. odbyla się konsultacja z nauczycielem dotycząca ucznia X, w związku z jego niesatysfakcjonującym funkcjonowaniem na terenie szkoły itp. To ma być współpraca, a nie jakieś "donoszenie", pierwsze słyszę. Pedagog jest takim samym pracownikiem szkoły jak nauczyciel, pracuję w zespole nauczycieli i działamy razem.
Rozpisalam się, ale tak jakoś dziwnie mi się zrobiło, kiedy przeczytałam o tym omijaniu pedagoga
.