Jestem polonistką, więc upadek czytelnictwa szczególnie mnie boli.
A jest on faktem, na co wskazują badania. Wystarczy zresztą rozejrzeć się wokół...
Książki drogie...biblioteki, których było pełno w każdej wsi, polikwidowane w "wolnej Polsce" lub z braku pieniędzy niewzbogacane nowymi pozycjami. No i najważniejsza przyczyna - rozwój tv i Internetu.
Śmieszy mnie, ale i wnerwia, gdy przychodzi rodzic i zdziwiony pyta:
-Czy oni nic nie mają czytać?? Pani nic nie kazała czytać??
Odpowiadam wtedy:
-A pani kazała?? Zadaje pani dziecku kilka stron do przeczytania? W jakich godzinach??
Kobieta głupieje: -Ja?????
No właśnie...Tak daleko to wszystko zaszło, ze jeżeli pani w szkole "nie zada" czytania, to już czytać nie trzeba.
Trochę próbuję walczyć...
A Wy?
Podzielmy się metodami walki o czytelnictwo.
Pomysłami na działalność biblioteczną. Pomysłami na konkursy czytelnicze.
Może warto nie składać broni?
Przynajmniej sumienie będzie czyste, bo w powrót do czytelnictwa wątpię.
Znak czas czy 'głupienie' ludzi??