Jak czytam podstawę programową z muzyki dla sp i gimnazjum, to śmiać mi się chce. Uczeń tworzy, gra, improwizuje, analizuje, zna historię muzyki, a wszystko to w ramach JEDNEJ godziny tygodniowo. JAKIM CUDEM?
Pracowałam tak: targałam keyboard, magnetofon , czasem dzwonki, instrumenty perkusyjne na lekcję do klasy, bo każdą lekcję miałam w innej klasie. Potem to rozpakowywałam, podłączałam. Po jakichś dziesięciu minutach zaczynałam lekcję. Sprawdzenie pracy domowej, wysłuchanie jakichś piosenek( po rozśpiewaniu) zajmowało kolejne parę minut. Na lekcję zostawało jakieś...25 minut, bo pod koniec znów trzeba było się pakować. LEDWO nadążałam ze wszystkim, miałam wrażenie, że pracuję w pośpiechu, byle jak, żeby tylko zdążyć.
Uczniowie , jako że zajęcia raz w tygodniu notorycznie zapominali fletów, podręczników, zeszytów. W sp- bo małe dzieci, w gimnazjum- bo lekceważyli przedmiot.
Czy komuś z Was( ale SZCZERZE) udało się zrealizować podstawę programową?!( to pytanie retoryczne, nie oczekuję odpowiedzi, rozumiem, że w papierach musi wszystko grać).
Co za ...**** wymyśla takie podstawy programowe?!