Dziewczyny. Mam problem. I nie wiem, jak go ugryźć.
Do klasy pierwszej integracyjnej dostałam chłopca z autyzmem. Jestem nauczycielem wspomagającym. Towarzyszę dzieciom z orzeczeniem na większości lekcji. Na w-fie nie. Mimo to dyrekcja obarczyła mnie obowiazkiem odprowadzenia i przyprowadzenia chłopca na halę. I o ile z tym mogę się zgodzić i zrozumieć,ze ze względu na jego bezpieczeństow jest to konieczne, to z wymogiem, aby pilnować go na przerwach juz niekoniecznie. Na korytarzach są nauczyciele dyżurujacy. Są przeze mnie "uczuleni" na zwrócenie uwagi na Mateusza. I to wydaje mi się wszystko, co w tej kwestii. Bo niby jak mam go pilnować. Po dzwonku chłopiec wychodzi z klasy na przerwę. Nie słucha mnie, więc nie zostanie ze mną w klasie ( to ma być kara? przerwa w klasie? zresztą - lekcje odbywaja się w całym budynku). Mam za nim chodzić, czy jak? Ja mam pięcioro z orzeczeniami i do tego jeszcze 15ścioro "pełnosprawnych". Z drugiej strony boję się,ze wyjdzie poza teren szkoły.
Aha - mama go przywozi i zabiera ze szkoły, więc jest mało samodzielny w tym zakresie.
Nie wiem, jak to rozegrać. Jakie macie doświadczenia? Czy moze ja nie mam racji?
I jeszcze jedno - jak sie stwierdza autyzm, to nie stwierdza sie poziomu intelektualnego (chodzi mi o upośledzenie)? Nie wiem, jak napisać plan wynikowy z polskiego, i czego sie spodziewać po dziecku. Nie wiem też jak pomóc matematyczce, która mnie pyta o wskazówki do planu (chłopiec liczy do 20 na palcach i wykonuje podstawowe działania, ułamków nie opanował). Czy takie dziecko realizuje podstawę programową?
Ma w orzeczeniu dostosowanie materiału, jego objętosci i tresci, form kształcenia, a nie inny program (szkoły specjalnej)
Wspomózcie człowieka, proszę...
pierwszy rok w integracji... I taki "przypadek" na początek
Z innymi mam czytelniejszą kwestię.
Z góry wielkie dzięki
Kasia