676 pisze:Bronicie na siłę kogoś, kto popełnił oczywisty, niewybaczalny błąd.
Wg Ciebie. Choć nie mam na celu nikogo na siłę bronić.
Sprzeciw rodzi po prostu automatyczne stawianie nauczyciela pod pręgierzem, a uczeń, który repetuje jawi się jako prymus-ofiara. Zbyt czarno-biały obraz, miałem z takim do czynienia może raz ... w ciągu 20 lat.
676 pisze:...no to masz jakieś koszmarne doświadczenia.
Koszmarne? Nie, po prostu jest pewna grupa rodziców, którzy nie zajmują się dziećmi w odpowiednim stopniu. Nic poza tym.
676 pisze:NA początku musi być świadom tego, że balansuje. Nauczyciel tymczasem - możemy to powiedzieć wprost - okłamał go, że wszystko jest w porządku.
Czyli uczeń uzyskiwał pozytywne oceny, klasyfikacja półroczna bez problemów, potem oceny znów pozytywne, nauczyciel nawet informuje ucznia, że postawi mu ocenę pozytywną, rodzice w rozmowie podczas wywiadówki otrzymują tę samą informację, a tu nagle, znienacka lufa na koniec roku?
No to walcz, poprę Cię, to zakrawa o nonsens, złośliwe i nieuczciwe działanie nauczyciela.
676 pisze:Zrezygnuj z pracy w szkole i zatrudnij się poza budżetówką. Wtedy rozumiesz, że jak to jest pracować po 12 godzin, mieć wolny co drugi weekend, nie móc się zwolnić bo "dziecko", bo "konferencja", bo "cośtam" i z pewnością zostaniesz mistrzem planowania wizyt.
Mówisz to, zakładam, jako człowiek z co najmniej 10-letnim doświadczeniem zatrudnionego w korporacji, tak?
Człowieku, przesadzasz.
Skoro nie mogę być na wywiadówce w poniedziałek o 18.00, to spotykam się z nauczycielem w inny dzień, jeśli to sprawia trudność choćby rozmawiam przez telefon, zakładając, że jestem samotnym rodzicem lub moja żona ma jeszcze większe urwanie głowy.
Mam rodziców zatrudnionych, zatrudniających, pracujących w budżetówce i poza nią.
Obecnie nie mam problemów z komunikacją, jeśli pojawia się problem, tym bardziej.
To oznacza, że jeśli jest potrzeba lub/i człowiek chce, to można "trzymać rękę na pulsie".
676 pisze:Jestem tylko ciekaw, dlaczego brakoróbstwo i nieodpowiedzialność budzą tak wielką Waszą agresję,
To nie tak.
Dla mnie to raczej analogiczna sytuacja do problemu tzw. zamachu smoleńskiego.
To, że kogoś irytuje i budzi sprzeciw to, że ktoś o tym zamachu mi ciągle trąbi, nie wynika z pochwały mordowania polityków, a oskarżania, bez wyraźnych dowodów w ręku.
... tylko nie bądź poprzez analogię takim typem jak tamci, dla którego dowodem w sprawie jest fakt, że oni o tym mówią