Pytanie dotyczące zabrania telefonu przez nauczyciela...^^

tu możesz porozmawiać z kolegami, zadać pytanie nauczycielom

Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe

ewagca
Posty: 85
Rejestracja: 2008-09-11, 20:53
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Przyroda
Lokalizacja: śląskie

Re: Pytanie dotyczące zabrania telefonu przez nauczyciela...^^

Postautor: ewagca » 2009-07-29, 16:47

676 pisze:Mogę mieć dodatkowe pytanie, jaki finał miała ta sprawa?

W statucie szkoły, w której pracuję jest zapis, że za używanie telefonu komórkowego do niewłaściwych celów jest on deponowany w gabinecie dyrektora i odbierany przez rodzica. Uczeń sam w końcu przyznał, że "chciał tylko zażartować z kolegi". Telefon wylądował w sekretariacie, a na drugi dzień został zwrócony mamie chłopca. Nie widzę tu żadnej sprzeczności z prawem, zresztą o ile pamiętam na temat takiego zapisu w statucie dyskutowaliśmy parę postów wyżej i tam wyraziłam swoje zdanie. Nie sądzę, aby to był sposób kreowania cwaniactwa. Wręcz przeciwnie. Cwaniaka kreujemy wtedy gdy nie wyciągamy konsekwencji w takich wypadkach a pozwalamy tylko obiecać, że "to się więcej nie powtórzy". Regulamin jest regulaminem i należy go przestrzegać. Dotyczy to zarówno uczniów jak i nauczycieli.

edzia
Posty: 4766
Rejestracja: 2008-02-05, 23:02

Re: Pytanie dotyczące zabrania telefonu przez nauczyciela...^^

Postautor: edzia » 2009-07-29, 19:16

A ja dziś znalazłam takiego "kwiatka" w necie:



Typowe sposoby rozwiązywania konfliktów
Zarówno nauczyciele jak i uczniowie myślą przeważnie o rozwiązywaniu konfliktów w kategoriach: Wygrany - Przegrany. Wśród praktykowanych sposobów rozwiązań królują dwie metody.
Metoda I - autorytarna. Wygrywa tu nauczyciel. Może być szybka i skuteczna w wyjątkowych sytuacjach ( " Odłóż ten ostry nóż „). W innych przypadkach wywołuje u przegranego poczucie oburzenia i wrogości wobec zwycięzcy. Daje przegranemu słabą motywację do przemiany. Stawia nauczyciela w roli policjanta, który popisuje się władzą. Hamuje odpowiedzialność za siebie i współdziałanie, wywołuje u zwycięzcy poczucie winy. Jest destruktywna dla obu stron. W wyniku stosowania tej metody uczniowie uruchamiają niekiedy mechanizmy obronne - bunt, opór, prowokowanie, agresję.
Metoda II -permisywistyczna. Wygrywa uczeń. Nauczyciel się poddaje. Nauczyciel nie zwraca uwagi na zachowanie czy spór, po prostu kapituluje. Także przy zastosowaniu tej metody wygrany i przegrany odczuwają podobne emocje do opisanych powyżej.

Metoda III - niezawodna w rozwiązywaniu konfliktów. Polega na tym, że to obie strony poszukują sposobów rozwiązania konfliktu. Polega ona na:
- Określenie problemu
- Szukanie możliwych do przyjęcia dla obu stron rozwiązań
- Ocena propozycji rozwiązań ( eliminacja rozwiązań nieakceptowanych przez jedną ze stron)
- Wybór najlepszych rozwiązań.
- Sposoby realizacji - kontrakt.
- Zawarcie umowy - kontraktu.
- Ocena wybranego rozwiązania w praktyce.
EFEKT : OBIE STRONY WYGRYWAJĄ - KOMPROMIS

Literatura:
„Wychowanie bez porażek” Thomas Gordon
‘W zgodzie z sobą i z uczniem” Hanna Rylke




Podejrzewam, że 676, oczekiwałby takiej właśnie rozmowy z nauczycielem, jak opisana w metodzie III :wink: - z szacunkiem wobec ucznia, z liczeniem się z jego zdaniem, z poszanowaniem praw ucznia, z kontraktem itp. cackaniem się. :?

Czasem trzeba działać, a nie rozmawiać i stosować jakieś psychologiczne algorytmy postępowania w rozwiązywaniu konfliktów!

676
Posty: 420
Rejestracja: 2009-02-06, 03:40
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: Pytanie dotyczące zabrania telefonu przez nauczyciela...^^

Postautor: 676 » 2009-07-30, 21:09

Gdyby jeszcze te konsekwencje mieściły się w zbiorze tych ustalonych odgórnymi zasadami - uczniowie byliby gotowi uwierzyć w tą całą konsekwencję, sprawiedliwość i szacunek. :)

BTW: Rozumiem, że w edzi pojęcie szacunku do ucznia budzi wstręt? ;)

Kurczę, czasem mi się wydaje, że czujecie, że fajnie by było móc pójść o krok dalej, niż jesteście teraz, i po prostu przywalić dzieciakowi pałką teleskopową w - przepraszam za wyrażenie - ryj za ubieranie się w zbyt jaskrawe kolory... ;) Mam nadzieję, że nie trzeba Wam tłumaczyć, do czego by to w końcu doprowadziło.

Podpowiem, że to nie najlepsza droga do tego, by uczniowie Was szanowali. A w dobie naprawdę niskiego prestiżu społecznego Waszej grupy zawodowej... nie macie czym szastać po prostu.
Szanuj ucznia swego, możesz nie mieć żadnego...

Awatar użytkownika
dushka
Posty: 3902
Rejestracja: 2006-08-03, 19:39

Re: Pytanie dotyczące zabrania telefonu przez nauczyciela...^^

Postautor: dushka » 2009-07-31, 08:20

A Tobie za to szacunek do tej grupy zawodowej aż uszami tryska, co? 8)

676
Posty: 420
Rejestracja: 2009-02-06, 03:40
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: Pytanie dotyczące zabrania telefonu przez nauczyciela...^^

Postautor: 676 » 2009-07-31, 13:11

dushka pisze:A Tobie za to szacunek do tej grupy zawodowej aż uszami tryska, co? 8)


Taka już moja specyfika, że szacunek/brak szacunku to ja mogę mieć do reprezentantów jakiejś grupy, a n ie do grupy ogółem. Bywają tacy nauczyciele, którzy albo na szacunek swoich uczniów sobie zapracowali, albo chociaż zrobili coś, żeby go na dzień dobry nie stracić. Rzaaadkość. Bo po co, nie? Lepiej iść w robocie na skróty i mieć nadzieję, że to nie wyjdzie potem bokiem... A potem wielkie zdziwienie, że banda wyrostków nakłada nauczycielom kosze na śmieci na głowy. :) A wystarczyłoby zmienić podejście...
Szanuj ucznia swego, możesz nie mieć żadnego...

Awatar użytkownika
dushka
Posty: 3902
Rejestracja: 2006-08-03, 19:39

Re: Pytanie dotyczące zabrania telefonu przez nauczyciela...^^

Postautor: dushka » 2009-07-31, 16:10

Dziwnym trafem chyba żaden z Twych wpisów nie ukazywał ani krzty szacunku, czy choćby - uprzejmości. Jesteś niebywale arogancki, jednakże - i tu mogę napisać "na pewno" życie zweryfikuje Twój charakter. Nie dziś, to jutro - trafisz na lepszego niż Ty. Wesoło będzie ;)

676
Posty: 420
Rejestracja: 2009-02-06, 03:40
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: Pytanie dotyczące zabrania telefonu przez nauczyciela...^^

Postautor: 676 » 2009-07-31, 22:38

Dziwnym trafem chyba żaden z Twych wpisów nie ukazywał ani krzty szacunku, czy choćby - uprzejmości. Jesteś niebywale arogancki, jednakże - i tu mogę napisać "na pewno" życie zweryfikuje Twój charakter. Nie dziś, to jutro - trafisz na lepszego niż Ty. Wesoło będzie ;)


Na tym forum to smutna norma. Nie ma się co silić na uprzejmość, bo odpowiedzi zarejestrowanych tu nauczycieli utrzymane są często w tym samym tonie - chamstwa i pogardy powodowanej złudzeniem własnej omnipotencji... Już próbowałem i na Twoją wypowiedzieć odpisać mógłbym tylko "przyganiał kocioł garnkowi". Z drugiej jednak strony - nie bardzo wiem, o jakich konkretnie brakach w przejawach szacunku i uprzejmości z mojej strony piszesz Ty - czy też raczej o jakich oznakach braku szacunku. :) A może po prostu szokuje Cię brak postawy uległości w młodym człowieku, tak przecież przez nauczycieli ulubionej? Może boli, ze młodzi powoli odkrywają, że też mają prawo do własnego zdania i o dopominania się o to, by byli szanowani? :)

Weryfikacja mojego charakteru - spokojnego, uprzejmego dziecka - następowała przez cały przebieg podstawówki i gimnazjum. I voila, oto jestem. :)
Szanuj ucznia swego, możesz nie mieć żadnego...

Awatar użytkownika
malgala
Posty: 8170
Rejestracja: 2007-07-30, 18:50
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Matematyka
Lokalizacja: łódzkie

Re: Pytanie dotyczące zabrania telefonu przez nauczyciela...^^

Postautor: malgala » 2009-07-31, 23:23

676 pisze:...młodzi powoli odkrywają, że też mają prawo do własnego zdania i o dopominania się o to, by byli szanowani...

A nie pomyślałeś, że to działa w obie strony?
Twój własny przykład najlepszym na to dowodem. Miałeś problemy z akceptacją przez rówieśników, czyli w pewnym sensie brakiem szacunku z ich strony. Co w takiej sytuacji zrobiłeś żeby to zmienić? Odpłaciłeś tym samym. Bo jak inaczej można określić na przykład celowe spóźnianie się na lekcję tylko po to, aby cała klasa miała kartkówkę?
Uważasz, że pozwalając uczniowi na niewłaściwe zachowanie i ewentualnie prosząc, żeby tak nie robił okaże się mu szacunek?
Otóż nie. Właśnie dlatego, że szanujemy uczniów, na pewne zachowania nie pozwalamy.
Prosty przykład. Uczeń na lekcji wierci się, nie uważa, rozprasza innych. I co, mam się w tym momencie wdać się z nim w dyskusję? Nie. Przywołuję go natychmiast do porządku właśnie dlatego, że szanuję jego i innych prawo do nauki, szanuję swoją pracę i czasu lekcji nie mam zamiaru tracić na jałową dyskusję.

676
Posty: 420
Rejestracja: 2009-02-06, 03:40
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: Pytanie dotyczące zabrania telefonu przez nauczyciela...^^

Postautor: 676 » 2009-08-01, 03:57

Miałeś problemy z akceptacją przez rówieśników, czyli w pewnym sensie brakiem szacunku z ich strony. Co w takiej sytuacji zrobiłeś żeby to zmienić? Odpłaciłeś tym samym. Bo jak inaczej można określić na przykład celowe spóźnianie się na lekcję tylko po to, aby cała klasa miała kartkówkę?


O, o, o! Przepraszam najmocniej! Uproszczenie przez Ciebie moich słów, bądź może pominięcie niektórych faktów przeze mnie, doprowadziło najwyraźniej do zniekształcenia ich odbioru!

To prawda, że zacząłem odprowadzać im pięknym, za nadobne, wyładowując tym samym nagromadzoną we mnie frustrację. Ale dopiero gdzieś w IV-V klasie podstawówki! Wcześniej próbowałem dziesiątek sposobów na wkupienie się w ich łaski. Ze znanych mi wówczas sposobów jedyny, jakiego nie próbowałem podjąć, to zmienianie się według ich oczekiwań (tj. bycie na siłę "modnym"). Wychowawcy i pedagodzy również nie chcieli mi pomóc w załatwieniu problemu. tzn pytałem ich, co robić, by mnie w końcu przestali odrzucać, ale... nie potrafili mi pomóc. ;/ W końcu machnąłem na to ręką, znalazłem przyjaciół i kolegów w pozaszkolnym gronie, i zacząłem dbać tylko o swój własny tyłek w szkole.

Uważasz, że pozwalając uczniowi na niewłaściwe zachowanie i ewentualnie prosząc, żeby tak nie robił okaże się mu szacunek?


Uważam przede wszystkim, ze uczniowi okazuje się szacunek używając tych i tylko tych instrumentów, jakie są dozwolone według zasad, jakie narzucają na nas szkolne regulaminy, pewne zwyczaje i to, co jest na nimi wszystkimi - prawo. Jeżeli uczniowi w zasadach określa się, że za czynność taką a taką może zostać wydalony ze szkoły, to wydalamy go ze szkoły, a nie wywłaszczamy z majątku.

Jeżeli wiemy doskonale, że będąc zwykłymi, szarymi obywatelami jedynie "opiekującymi się" dzieckiem - nie powinniśmy go przeszukiwać, a jesteśmy prawie pewni, że uczeń chowa niebezpieczne przedmioty, to nie działamy na własną rękę niczym Sędzia Dredd, a wołamy mundurowych.

Nie jestem zwolennikiem zabraniania nauczycielom stosowania "radykalnych" kar, tylko zwolennikiem konsekwencji w trzymaniu się pewnych zasad. Jeżeli uczeń ma być w jakiś sposób karany, musi uczciwie wiedzieć, że taką karę się wobec niego dopuszcza. To nie po to, by zrobić wam na złość drodzy Nauczyciele, a po to, by chronić - w tym przypadku bezpośrednio dzieci i młodzież, ale pośrednio - nas wszystkich przed skutkami nadużyć! Bo niestety, musimy założyć, że nie wszyscy ludzie na Ziemi są niezdolni do zła i agresji, nawet, jeżeli wybierają oni zawód nauczyciela.

Zakładam, że poprzez przywołanie do porządku, o którym mówisz w swoim przykładzie, Malgalu, masz na myśli jakiś środek w postaci uwagi, oceny z zachowania, spełnionej groźby wezwania rodziców, czy dodatkowego sprawdzenia wiedzy (byle tej obowiązującej!). Wierzę, że nie masz na myśli kar cielesnych, batożenia, albo karceru. :) Ani nałożenia mandatu karnego w wysokości 100 złotych. I całkowicie to popieram, jako miłośnik porządku i sprawiedliwości. Ale przekraczanie uprawnień, z którym walczę, tylko ten nieporządek spotęguje.
Szanuj ucznia swego, możesz nie mieć żadnego...

676
Posty: 420
Rejestracja: 2009-02-06, 03:40
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: Pytanie dotyczące zabrania telefonu przez nauczyciela...^^

Postautor: 676 » 2009-08-01, 14:34

miwues pisze:Odebranie niebezpiecznego narzędzia bez udziału "mundurowych" nie jest nijak czynem nielegalnym.


Co innego ODEBRANIE - kiedy uczeń trzyma niebezpieczne narzędzie w ręce i widzisz, że ma on je na pewno i - co więcej - jest ono prawdopodobnie gotowe do użycia, a co innego, kiedy narzędzie jest gdzieś schowane, a ty "podejrzewasz" nie rzadko nawet nie tyle jego posiadanie, co w ogóle istnienie. Tu już Twoje nauczycielskie uprawnienia się kończą, bo nie ma w tym przypadku mowy o "odebraniu" narzędzia, jak to usiłujesz przedstawić, tylko o przeszukaniu w celu przekonania się, czy Twoje podejrzenia są słuszne.

Popatrz na przykład dyrektora z mojego dawnego gimnazjum - da się...

miwues pisze:PS. Z pewnością nie wiesz, że w życiu dorosłym (pod pewnymi warunkami oczywiście) będziesz mógł być "przeszukiwany" na przykład przez pracodawcę. Też bez "mundurowych"


Z tym, że jeżeli na te warunki się nie zgadzam - nie zawieram z tym panem umowy o pracę.

w których pokładasz tak wielką wiarę, że kazałbyś im asystować przy każdej pierd*le. ;)


Dla Ciebie może ingerencja w Twoją własność przez kogoś obcego, nieuprawnionego i nie związanego w ten sposób żadnymi procedurami chroniącymi przed nadużyciem jest pierdołą. Dla ucznia, który w takiej sytuacji jest Twoją ofiarą - jest dużo poważniwejszą sprawą.
Szanuj ucznia swego, możesz nie mieć żadnego...

676
Posty: 420
Rejestracja: 2009-02-06, 03:40
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: Pytanie dotyczące zabrania telefonu przez nauczyciela...^^

Postautor: 676 » 2009-08-01, 23:45

Nie bardzo się kończą, bo uzasadnione podejrzenie wystarczy.


Tobie nie wystarczy. Mundurowym - tak.

Do szkoły też nie musisz chodzić.


Muszę.

Ofiara, nadużycie, procedury, obcy - odmawiam dyskusji na tym poziomie.


Myślę, że po prostu nie jesteś w stanie przyjąć rzeczywistej wizji świata, w której nie każdy, kto zostaje nauczycielem, ma obligatoryjnie dobre intencje. I tym samym nie potrafisz podjąć polemiki w związku z tym.

Nauczyciel to dla dziecka obcy człowiek, i to pozostanie faktem. Dla własnego bezpieczeństwa dziecko musi ograniczyć zaufanie do nauczycieli, zwłaszcza, kiedy ich działania wymykają się temu, co wcześniej zostało z góry określone - ktoś, kto przekracza pewne granice, może równie dobrze przekraczać kolejne. Nie można mu więc ufać.

Niestety, możemy się spierać w nieskończoność, czy nauczycielowi można ufać, czy nie, i co więcej: odnoszę wrażenie, że właśnie na tym nasz spór się tutaj tak w rzeczywistości od początku opiera. Możemy się spierać w nieskończoność, bo to kwestia indywidualnych odczuć. Ty masz zaufanie do obcych, nierzadko przypadkowych ludzi, ja - nie, dlatego chciałbym być przed nimi skutecznie chroniony i nie chciałbym, by ich działania wykraczały ponad to, co łatwo jest sprawdzać i kontrolować. By ktoś trzeci miał realizację ich zadania opieki nade mną (a w przyszłości nad moimi dziećmi) cały czas na oku, by pewne granice zostały zachowane.

Z tymi autorytetami zaś to nie jest łatwa sprawa, bo na bycie autorytetem trzeba sobie zapracować - tak to już jest w życiu. Mówię tutaj nie o nauczycielach, ale ogólnie o autorytetach szeroko pojętych. Popatrzcie, że tak, jak niektórzy uważają, że Jan Paweł II powinien być dla Polaków autorytetem obligatoryjnie, tak młodzież, która - powiedzmy sobie szczerze - z naukami JPII miała styczność w życiu nikłą (a ci, co mieli większą, nieraz świadomie je odrzucają) - wskazuje jako autorytet kogoś, kogo naprawdę za niego w swoim mniemaniu uważa: Wojewódzkiego, Cejrowskiego, Drzyzgę (cytuję za "Rzeczpospolitą" i "NIE"). I dobrze robią, bo wybór tych autorytetów to wynik ich PRZEMYŚLEŃ, a nie bezmyślnego, bezkrytycznego przyjmowania tego, co starsi im wmuszają. Żeby już nie odchodzić od tematu w stronę tego tematu-rzeki, nadmienię już wracając do meritum: nie wszyscy nauczyciele silą się na bycie autorytetami, i naprawdę, nie tylko mi, nie tylko moim rodzicom, ale i innym nóż się w kieszeni otwiera, gdy patrzą na to, co niektórzy pedagodzy wyprawiają.

I ja sam na podstawie tego podjąłem decyzję, by właśnie części z tych nauczycieli, którego zachowania nie pochwalam - nauczycielowi chemii wiecznie ignorującemu uczniów, wychowawczyni, która na prośbę w pomocy w temacie "co robić z werbalnymi zaczepkami, którymi jestem dręczony" mówi "Idźcie załatwić to między sobą", nauczycielce, która doprowadza uczennicę z problemami psychicznymi do ataku histerii a potem zamiast pomóc przygląda się temu z nieukrywaną radością, i kilku innym niewątpliwie złym pedagogom, których miałem - jak mówisz - wyjątkowego pecha spotkać na swojej drodze we wszystkich szczeblach edukacji - status autorytetu w mej świadomości odebrać i wykrzyczeć sobie w myślach: "NIE CHCĘ ICH NAŚLADOWAĆ". I na przyszłość najpierw dokładnie się człowiekowi przyjrzeć, zanim pomyślę o nim "mój autorytet" - bardzo dokładnie... Strata autorytetu boli. Człowieka w moim wieku, bądź nieco młodszego - nawet bardzo. Więc z tym używaniem słowa "autorytet" - uważałbym.

Widzisz - z pewnością miałem w życiu pecha. Patrzę z zazdrością na ludzi w moim wieku mówiących "kocham swoją szkołę", bądź "jest w niej parę rzeczy <<na nie>>, ale bym jej nigdy nie zmienił na inną".

Ale jak widzisz - wystarczy urodzić się w złym miejscu, mieć rejonizację do kiepskiej podstawówki, trafić z niej do kiepskiego gimnazjum, by spotkać to, co ja widziałem na własne oczy i co przeżyłem na własnej skórze. Żywię nadzieję, choć to tylko nadzieja, że jestem w mniejszości... Z drugiej jednak strony jestem stuprocentowo pewien, że takich przypadków jest więcej, dużo więcej. Nie jestem jedynym, który trafił do kiepskiej podstawówki, bo urodził się w kiepskim rejonie...

Wasze poczucie zawodowej solidarności nie pozwala wam - jak widzę na codzień - dokonywać wewnątrzśrodowiskowej selekcji tych kiepskich pedagogów. To zrozumiałe. Ale musicie zrozumieć, że dopóki jest choć wąska grupa nauczycieli "z przypadku" (których istnienia nie zaprzeczycie, a idę o zakład, że sami na takich trafialiście), ograniczenie zaufania wobec nauczycieli JEST KONIECZNE, co więcej - całkiem normalne i naturalne. Być może to patologia. Ale to po prostu obecna rzeczywistość tę patologię generuje, wymusza...

Reasumując: skoro nauczyciele pokazują, że nie można im ufać do końca - w istocie, koniecznym jest tego zaufania ograniczenie. Dla dobra nas wszystkich, bo nadmierne zaufanie może ktoś wykorzystać, a przed tym trzeba się pilnować. Niech każdy robi tylko to, na co mu z góry pozwolono.

Mówisz o duchu wzajemnego szacunku, zdrowych realiach... Jestem przekonany, że masz dobre intencje. To piękne słowa. Ale nie każdy, tak jak Ty, te ideały ma ochotę wcielać... Bo ludzie są różni.

Życzę Ci na koniec z całego serca, by życie nigdy NIE zweryfikowało Twoich poglądów. Bo pięknie jest żyć w takim świecie bez wad.
Szanuj ucznia swego, możesz nie mieć żadnego...

ewagca
Posty: 85
Rejestracja: 2008-09-11, 20:53
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Przyroda
Lokalizacja: śląskie

Re: Pytanie dotyczące zabrania telefonu przez nauczyciela...^^

Postautor: ewagca » 2009-08-05, 19:01

Jeżeli szkoła do której chodzisz nie spełnia twoich oczekiwań, źle się w niej czujesz to zmień ją jak najszybciej. Masz do tego prawo. MOŻESZ wybrać szkołę. NIE MUSISZ uczęszczać do tej w rejonie.

676
Posty: 420
Rejestracja: 2009-02-06, 03:40
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: Pytanie dotyczące zabrania telefonu przez nauczyciela...^^

Postautor: 676 » 2009-08-05, 21:29

ewagca pisze:Jeżeli szkoła do której chodzisz nie spełnia twoich oczekiwań, źle się w niej czujesz to zmień ją jak najszybciej. Masz do tego prawo. MOŻESZ wybrać szkołę. NIE MUSISZ uczęszczać do tej w rejonie.


W innych szkołach rzadko kiedy jest miejsce, a tylko w takim przypadku można się tam dostać.

A rodzice zawsze powtarzali, żeby to problemu nie robić, że to za dużo lataniny, bieganiny, i że za dojazd to płacić mi nie będą, że zmiana szkoły to problem i takie tam. A kwestia dojazdu była tu kluczowa - mieszkam na terenach słabo zurbanizowanych.
Szanuj ucznia swego, możesz nie mieć żadnego...

b.hunter
Posty: 217
Rejestracja: 2007-10-31, 17:27
Kto: nauczyciel
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Pytanie dotyczące zabrania telefonu przez nauczyciela...^^

Postautor: b.hunter » 2009-08-12, 17:40

676.
Czytając Twoje wypowiedzi odnoszę smutne wrażenie, że bardzo pretensjonalna duszyczka siedzi w Twym ciele. Ale jest w tym rzecz ciekawa a zarazem chyba straszna: jakoś pasujesz mi do takiego bardzo popularnego i pożądanego w naszym kochanym kraju zawodu...

676
Posty: 420
Rejestracja: 2009-02-06, 03:40
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: Pytanie dotyczące zabrania telefonu przez nauczyciela...^^

Postautor: 676 » 2009-08-13, 22:58

gieniun pisze:676.
Czytając Twoje wypowiedzi odnoszę smutne wrażenie, że bardzo pretensjonalna duszyczka siedzi w Twym ciele.


Pretensjonalna, powiadasz... Cóż, cokolwiek chciałbyś przez to powiedzieć. Raczej nie przejawiam żadnych sztucznych i nienaturalnych zachowań.

gieniun pisze:Ale jest w tym rzecz ciekawa a zarazem chyba straszna: jakoś pasujesz mi do takiego bardzo popularnego i pożądanego w naszym kochanym kraju zawodu...


Dobrze by było wspomnieć, co to za zawód. Niepotrzebne rozbijanie myśli na kilka postów to przejaw tzw. trollingu, a nawet spamerstwa, a przede wszystkim zwykłego braku poszanowania rozmówcy.

Ale skoro już o zawodach mowa... Naprawdę nie rozumiem, czemu ciężko Wam przełknąć gorzką prawdę o tym, że środowisko nauczycielskie nie jest wspaniałym, szlachetnie usposobionym monolitem, że są wśród Was ludzie, którzy nadają się co najwyżej do sprawdzania biletów w autobusie, a niekiedy to i tylko do kryminału wręcz... :( Przed takimi ludźmi powinniście chronić siebie (jako ludzi, którzy negatywnie rzutują na prestiż Waszego zawodu) i przede wszystkim młodzież i dzieci - bo ich dobro w Waszej pracy jest najważniejsze...

Wiem, że chcielibyście, żeby nauczyciel mógł dosłownie wszystko. Wiem, że czasem myślą próbujecie kreować rzeczywistość, że niektórym ludziom jesteście gotowi to wmówić... Ale zrozumcie, że z wszechwładzy, z tej swego rodzaju "omnipotencji" nigdy nie wychodzi nic dobrego. Najbardziej pamiętać powinni o tym chyba nauczyciele historii... ;) Ale jest inaczej... Strach słuchać doniesień z polskiej oświaty, bo zakładam, że podniesienie przez niektórych z Was żądania wprowadzenia w szkole kary śmierci na uczniach to tylko kwestia czasu. Bo po co wychowywać, nie? Nie od tego przecież jesteście...
Szanuj ucznia swego, możesz nie mieć żadnego...


Wróć do „Kącik uczniowski”

cron