676 pisze:Tylko znów - jak ja w razie czego udowodnię, że nauczyciel mi cokolwiek odebrał, skoro nie kontrolują tego żadne procedury narzucone ustawą, bądź choćby rozporządzeniem?
Przecież jezeli został odebrany na lekcji, to są świadkowie.
Mówisz- ustawy, rozporządzenia, ... Wydaje mi się, że szkoła i tak jest w dużym stopniu już zbiurokratyzowana- może jeszcze wprowadzić protkół zdawczo-odbiorczy u woźnej w szatni? Przecież też może zawłaszczyć Twoje mienie gdy jesteś na lekcji. Nauczyciel to nie pierwszy lepszy zbir, który czai się w ciemnym zakątku i napada zabierając telefon. Chyba nie jest to osoba całkiem obca, której tożsamości nie można ustalić.
A poza tym powinieneś mieć trochę więcej zaufania do ludzi. Nauczyciele nie odbierają uczniom telefonów, żeby się nowym modelem pochwalić przed koleżankami w pokoju nauczycielskim. Moi uczniowie powierzają mi niekiedy swoje rzeczy na przechowanie i mowy nie ma o tym, żeby obawiali się, że coś im zginie, tylko ja mam dodatkowy problem, żeby tego pilnować.
Dobrze byłoby również gdyby podczas konfiskaty telefonu wyłączać go na oczach ucznia- wtedy nie ma obawy, że telefon będzie przeglądany czy używany. Jeżeli chodzi o różne urządzenia elektroniczne, to przecież można wcześniej pomyśleć i zaszyfrować je, wtedy poufne dane nie wpadną w niepowołane ręce.
Uwierz mi- dodatkowe rozporządzenia, ustawy , procedury tylko utrudniają życie. Czyż nie jest łatwiej ufać sobie nawzajem? Nauczyciel to też człowiek. Nie stwarzajmy sztucznych barier, lepiej popracować nad zdrowymi relacjami międzyludzkimi, a nie na wszystko szukać paragrafów.