problem psychologiczny z nauczycielem/od strony prawnej/

tu możesz porozmawiać z kolegami, zadać pytanie nauczycielom

Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe

Awatar użytkownika
Witold Telus
Posty: 616
Rejestracja: 2008-03-07, 17:53

Re: problem psychologiczny z nauczycielem/od strony prawnej/

Postautor: Witold Telus » 2009-10-21, 19:59

676: A wyobrażasz sobie inne działanie? To, co piszesz to właśnie jedyna dostępna w tej sytuacji opcja. Mam podejrzenie - najpierw grzecznie, acz stanowczo proszę ucznia o przedstawienie zawartości plecaka. Z zasady muszą być obecni jacyś świadkowie, nie wyobrażam sobie takiej akcji "w cztery oczy" - no bo jak wtedy udowodnić cokolwiek? Np. że uczniowi rzeczywiście nie zginęło wtedy 100 zł?
Jeśli - jak to ujmujesz - idzie na współpracę to sprawa szybko zostaje wyjaśniona. Bo tez i zazwyczaj oznacza to niewinność. Przepraszam i proszę o wyrozumiałość. Taki zawód mam.

Jeśli opiera się to oczywiście nie rewiduję na siłę i własnoręcznie bo byłoby to z mojej strony skrajną głupotą (może w plecaku jest bomba i ja ją niechcący zdetonuję? :mrgreen: ). Wtedy plecak rekwiruję i wzywam służby mundurowe.

Co do twojej wizji "państwa policyjnego" to raczej nierealizowalne. Tzw. "zwykły obywatel" nigdy nie uzyska uprawnień tego typu, bo na jakiej podstawie? Co innego osoba odpowiedzialna za "ład i porządek" gdzieś tam. Taki "pilnowacz" powinien dbać o Twoje (i innych) bezpieczeństwo, więc będzie sprawdzał. Jak kontroler w autobusie, ochroniarz w sklepie, nauczyciel w klasie, policjant na imprezie, strażnik na lotnisku itepe.

P.S.:
Co do mojej córki - miałem niedawno taką sytuację. W jej klasie dzieci zgłaszały notoryczne ginięcie mniej lub bardziej cennych drobiazgów. A to pierścionek z plastikowym oczkiem, a to telefon, a to cały piórnik. Raz nawet portfel. Pani przyjmowała skargi i czekała. Jednego razu miarka się przebrała. Zginęły cztery opakowania mleka. Pani zatrzymała dzieci i poprosiła o otwarcie tornistrów. Wszystkie bez oporów pokazały, co tam mają. Jedna dziewczynka nie. Powiedziała, że na pewno nie ma u niej nic wartego uwagi a poza tym nie musi nic pokazywać.
Będę długo wdzięczny tej pani, gdyż w sposób zdecydowany i przy udziale reszty dzieciaków stanowczo zażądała otwarcia plecaka pod groźbą wezwania policjantów. Poskutkowało - w plecaku "znalazły się" cztery, lekko nadgniecione kartoniki z mlekiem. Złodziej został ujawniony i Pani zaprosiła rodziców na spotkanie ze sobą i Dyrektorką.
Na razie nic więcej nie zginęło. Kilku rodziców (w tym matka dziewczynki) zadbało o piękne podziękowanie - jakieś tam kwiatki, czy coś. I po sprawie.

I absolutnie nikt nie spisywał protokołów, nie filmował, nie wzywał świadków z okolicznych wsi i nie robił z tego medialnej szopki. Nie przysłużyłoby się to i skruszonej dziewczynce i jej mamie i całej klasie. Ani na pewno nie pomogło w pracy innym nauczycielom. Wyobrażasz sobie artykuł w lokalnej gazecie "Szkoła złodziei!", "Mała kleptomanka ujęta!", "Mlecznym skrytopijcom nasze zdecydowane: NIE!". Po co to komu? Albo jeszcze reportaż w TVN.
W szkole dzieci i młodzież uczą się życia i uczą się uczciwości. Czasem naprawdę lepiej jest załatwić sprawy jak rozsądni ludzie, na uboczu i po cichu. Na przykład po to, aby nikomu już na starcie nie przekreślać szansy na przyszłość.
Ostatnio zmieniony 2009-10-21, 20:16 przez Witold Telus, łącznie zmieniany 1 raz.

676
Posty: 420
Rejestracja: 2009-02-06, 03:40
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: problem psychologiczny z nauczycielem/od strony prawnej/

Postautor: 676 » 2009-10-21, 20:10

No, to się rozumiemy i zgadzamy. ;) Z tą jedną różnicą, że ja bym wolał istnienie jaśniejszych, prawnych regulacji bezpośrednio odnoszących się do przeszukania plecaków uczniów (by nikt nie upierał się, że świadkowie wcale nie muszą być obecni, bądź nie korzystał z niewiedzy ucznia, że świadkowie mu przysługują), Wy już nie koniecznie.

Tak to działało u mnie w gimnazjum, przy podejrzeniu, że uczniowie posiadają przy sobie silne materiały wybuchowe. Współpracujecie - sprawę rozwiązujemy na miejscu, nie współpracujecie - wzywamy mundurowych.
Szanuj ucznia swego, możesz nie mieć żadnego...

Awatar użytkownika
Witold Telus
Posty: 616
Rejestracja: 2008-03-07, 17:53

Re: problem psychologiczny z nauczycielem/od strony prawnej/

Postautor: Witold Telus » 2009-10-21, 20:22

676 pisze:że ja bym wolał istnienie jaśniejszych, prawnych regulacji


Nie zakładaj na wstępie, że nauczyciele to grupa oszołomów nie znających praw. Oni naprawdę wiedzą co i jak czynić. Nie potrzebują instrukcji obsługi długopisu ani rozporządzenia w sprawie wysokości liter na tablicy. Wbrew pozorom (i utartym obiegowym opiniom) wśród nauczycieli jest całkiem pokaźny odsetek ludzi wykształconych, inteligentnych i przyjaznych młodzieży. Dyrektorzy szkół mają też dość mocne instrumenty służące do eliminowania z zawodu ludzi, którzy sobie nie radzą lub działają poza prawem ze szkodą dla ucznia.

Zaryzykuję nawet twierdzenie, że ten odsetek "dobrych" jest znacząco większy niż w innych zawodach tzw. "społecznego zaufania". Co oczywiście nie wyklucza zjawisk marginalnych (jak wszędzie). Ale na margines nie pomoże nawet najdokładniejsza instrukcja obsługi kredy. I tak znajdzie się taki, który ją zje.

Szkoda, że z Twoich wypowiedzi wyłania się jakże stereotypowy obraz polskiego belfra - stary, głupi, zdziwaczały, obleśny, uparty, zawistny, złośliwy i często erotoman. Zero kompetencji i poczucie bezkarności. Nic mu się nie chce, wiecznie marudzi, jeśli myśli to tylko o tym, jak tu urwać się z pracy albo obmacać panienkę z IIIb. Nienawidzi młodzieży, bo śmieci i się nie uczy, nienawidzi rodziców bo łażą i przeszkadzają, nienawidzi rząd, bo za mało mu płaci. Choruje na władzę i bezlitośnie wykorzystuje swoją przewagę fizyczną nad uczniem tylko w celu pokazania mu kto tu rządzi. Skończył może jakieś liceum, może ma maturę, ale kto go tam wie. Pracę dostał po znajomości. Będzie siedział i grzał stołek aż padnie ze starości, bo nie ma honoru i nie liczy się z innymi. Uważa, że wszyscy inni to ignoranci i nie warto z nikim gadać. Wie wszystko najlepiej i nie będzie słuchał żadnej krytyki. Pisze niedbale i wygląda jak dworcowy żul. Na pewno alkoholik, ale się ukrywa.

Opisałem nauczyciela. Z wrodzonej kurtuazji nie opiszę stereotypu polskiej nauczycielki. Panie by mi tego nigdy nie wybaczyły :devil:
Ostatnio zmieniony 2009-10-21, 20:38 przez Witold Telus, łącznie zmieniany 1 raz.

676
Posty: 420
Rejestracja: 2009-02-06, 03:40
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: problem psychologiczny z nauczycielem/od strony prawnej/

Postautor: 676 » 2009-10-21, 20:36

Szkoda, że z Twoich wypowiedzi wyłania się jakże stereotypowy obraz polskiego belfra - stary, głupi, zdziwaczały, obleśny, uparty, zawistny, złośliwy i często erotoman. Zero kompetencji i poczucie bezkarności. Nic mu się nie chce, wiecznie marudzi, jeśli myśli to tylko o tym, jak tu urwać się z pracy albo obmacać panienkę z IIIb. Nienawidzi młodzieży, bo śmieci i się nie uczy, nienawidzi rodziców bo łażą i przeszkadzają, nienawidzi rząd, bo za mało mu płaci. Choruje na władzę i bezlitośnie wykorzystuje swoją przewagę fizyczną nad uczniem tylko w celu pokazania mu kto tu rządzi. Skończył może jakieś liceum, może ma maturę, ale kto go tam wie. Pracę dostał po znajomości. Będzie siedział i grzał stołek aż padnie ze starości, bo nie ma honoru i nie liczy się z innymi. Uważa, że wszyscy inni to ignoranci i nie warto z nikim gadać. Wie wszystko najlepiej i nie będzie słuchał żadnej krytyki. Pisze niedbale i wygląda jak dworcowy żul. Na pewno alkoholik, ale się ukrywa.


Może po prostu miałem pecha spotkać o jednego takiego za dużo... ;) A może nawet o więcej, niż jednego.
Szanuj ucznia swego, możesz nie mieć żadnego...

Awatar użytkownika
Witold Telus
Posty: 616
Rejestracja: 2008-03-07, 17:53

Re: problem psychologiczny z nauczycielem/od strony prawnej/

Postautor: Witold Telus » 2009-10-21, 21:33

A ja dziś spotkałem uroczą aspirantkę z Wydziału Ruchu Drogowego. Nie umiała czytać ani pisać. Adres zamieszkania musiałem jej dyktować z dowodu osobistego, a ona to napisała... z 3 błędami, z czego jeden ortograficzny. W dodatku takie kulfony, że moja córka pisze 100x ładniej. We dwoje tam byli i żadne nie dało rady. Ale radar odczytała - o dziwo - bezbłędnie. Na przeproszenie "zeszła" z mandatem do minimum.

Mógłbym teraz wysnuć opinię i powielić stereotyp głupiego policjanta. Nie zrobię tego, bo wiem, że to nieprawda. Znam zbyt wielu inteligentnych i pracowitych funkcjonariuszy żeby uogólniać.

antie
Posty: 353
Rejestracja: 2009-08-24, 21:16
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język niemiecki
Lokalizacja: zachodniopomorskie

Re: problem psychologiczny z nauczycielem/od strony prawnej/

Postautor: antie » 2009-10-21, 21:44

676 pisze:No właśnie niekoniecznie - bo takie dziecko nic nauczycielowi nie udowodni. Nie udowodni nawet, że rzeczone przeszukanie miało miejsce. Ot, "gówniara fantazjuje, bo chce zrobić na złość nauczycielowi".


Zdziwiłbyś się, chyba sobie nie zdajesz sprawy z tego, jak może nauczycielowi zaszkodzić fałszywe oskarżenie takiej "gówniary". Natychmiast zjawi się TVN i szukając "nośnego" tematu zorganizują regularną nagonkę na niewinnego n-la, tylko dlatego, ze jakiejś uczennicy nie chce się uczyć lub chce "zrobić na złość znienawidzonemu nauczycielowi". I wierz mi - zrobią ten materiał tak, ze Ty uwierzysz "biednej molestowanej dziewczynce", a nie nauczycielowi.
Zresztą sądząc po Twoich wypowiedziach już zostałeś zmanipulowany przez media i w sposób daleko odbiegający od obiektywizmu i z chorobliwą wręcz napastliwością w każdym działaniu nauczycieli doszukujesz się bezprawia lub dewiacji. :?

676 pisze:A tu nagle może się okazać, że w gimnazjum numer XXX w mieście YYY został zatrudniony całkiem niedawno jako nauczyciel starszy pan, który jakoś tak nagle nabrał podejrzeń o posiadanie narkotyków wobec wszystkich ładniejszych trzynastoletnich uczennic w klasie, do której, powiedzmy, uczęszcza Twoja hipotetyczna córka. Tak nagle, niespodziewanie... I Bóg jeden raczy wiedzieć, czy kiedykolwiek wypłynie na wierzch fakt, że żadnych narkotyków nie ma, nie było, a starszy pan lubił po prostu zostawać "sam na sam" z uczennicami i je trochę podotykać...


I w tej wypowiedzi widać doskonale ślady manipulacji i propagandy medialnej. Przypomina mi ona sytuację przedstawianą niedawno właśnie przez TVN - dyrektor jednej ze szkół średnich miał jakoby molestować uczennice. Na nic zdały się zapewnienia dyrektora, ze nigdy nie przebywał z owymi uczennicami na osobności, na nic brak świadków owego niby "sam na sam", na nic opinia RP o jego nienagannej pracy, na nic wreszcie opinia większości uczniów tej szkoły, którzy stanęli murem za dyrektorem. Został publicznie napiętnowany i nie dano mu nawet możliwości obrony.

676 pisze:Żeby były jakieś sankcje, to musiałyby być wiarygodne dowody... A co może znaczyć głos pięciu smarkul nie lubiących przedmiotu pana ZZZ? ;)


Mylisz się. Właśnie głosem owych pięciu smarkul, bez wiarygodnych dowodów i bez prawomocnego wyroku, nauczyciel ów - pokazany z "twarzy i nazwiska" kilku milionom telewidzów został na antenie bezprawnie zlinczowany. Taka jest obecna chora rzeczywistość szkolna i to raczej nauczyciel w niej pada często ofiarą, a nie "biedny" uczeń.

I masz rację - nauczyciel, aby nie paść ofiarą fałszywych oskarżeń ucznia nie powinien dokonywać przeszukania jego plecaka bez obecności wiarygodnych świadków. I niekoniecznie muszą to być koledzy przeszukiwanego, bo może być z nimi w zmowie i potem wspólnie z nimi oskarżyć na-la o kradzież albo zniszczenie mienia.
W ogóle niedługo dojdziemy do absurdu, co zresztą już teraz ma miejsce. Nauczyciel nie powinien nigdy, w żadnych okolicznościach rozmawiać z uczniem na osobności bez świadków. Bo to może się dla niego źle skończyć.
Więc nauczycielu - bój się ucznia swego, bo nie znasz dnia, ani godziny, kiedy z ust jego popłyną fałszywe oskarżenia.....

A może raczej ucz się drogi nauczycielu prawa? Tak, abyś doskonale był zorientowany, co Tobie w określonej sytuacji wolno, a czego nie wolno.
I chwała Wam panowie - Witoldzie i miwues, że nam staracie się owe zawiłości prawne przybliżać.

676
Posty: 420
Rejestracja: 2009-02-06, 03:40
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: problem psychologiczny z nauczycielem/od strony prawnej/

Postautor: 676 » 2009-10-21, 21:49

Mógłbym teraz wysnuć opinię i powielić stereotyp głupiego policjanta. Nie zrobię tego, bo wiem, że to nieprawda. Znam zbyt wielu inteligentnych i pracowitych funkcjonariuszy żeby uogólniać.


Aj! Ja nie uogólniam. Za dużo spotkałem nauczycieli, którym nie tylko nie ma nic do zarzucenia, ale których należy wręcz moim zdaniem wyróżnić, by twierdzić "a wszystkie belfry to...!"

Jakby to... O! Wyobraź sobie, że w Twojej szkole wykryto, że uczniowie prowadzą na szkolnych wycieczkach obrót alkoholem. Wiesz, że robi to najprawdopodobniej grupka klasowych cwaniaczków i jesteś blisko bycia pewnym, którzy to konkretnie uczniowie.

Ale niestety brak zaufania dotknie przynajmniej całą klasy, jak nie kilku oddziałów. Nikt już z tą klasą na wycieczkę nie pojedzie mimo, że wiesz, że z czterdziestoosobowej klasy pozostałe 34 osoby to naprawdę porządni młodzi ludzie, którym kombinacje i cwaniactwo nie w smak. Pamiętasz? Była nawet na tym forum dyskusja o tym, jak należy traktować przerwanie / odmowę organizacji wycieczki w takiej sytuacji. To nie forma kary i zbiorowej odpowiedzialności, a braku koniecznego zaufania. Bo klasa jest jakąś "zbiorowością" niby.

Podobnie jest z grupami zawodowymi. Jak w którejś się zdarzają czarne owce, to zaostrza się kontrolę całej grupy zawodowej, żeby te czarne owce odsiać. Potem zwykle, gdy już środowisko się oczyści, następuje wzrost zaufania i pewne "rozluźnienie".
Ostatnio zmieniony 2009-10-21, 22:06 przez 676, łącznie zmieniany 2 razy.
Szanuj ucznia swego, możesz nie mieć żadnego...

Awatar użytkownika
Witold Telus
Posty: 616
Rejestracja: 2008-03-07, 17:53

Re: problem psychologiczny z nauczycielem/od strony prawnej/

Postautor: Witold Telus » 2009-10-21, 22:01

.................... (Miejscowość, Data)
PROTOKÓŁ
Odpowiedzi ustnej ucznia klasy .....
............................... (Imię i nazwisko)

W dniu ........... o godzinie ........... prowadzący zajęcia z ............... zgodnie z
ustaloną i uzgodnioną z uczniami listą poprosił o zabranie głosu uczennicę/
ucznia klasy ................, ........................................................ . Przed zadaniem
pytań prowadzący upewnił się co do braku przeciwwskazań zdrowotnych lub
innych co do przeprowadzenia rozmowy kwalifikowanej (odpowiedzi zwykłej).

Pytający zadał trzy pytania o następującej treści:
1. .............................
2. .............................
3. .............................

Oceniający poprosił o pisemną opinię zgromadzonych uczniów i po zapoz-
naniu się z jej treścią ocenił odpowiedzi następująco:
1. ocena .............
2. ocena .............
3. ocena .............

Końcową ocenę oceniający ustalił na ............................

Oceniający poinformował odpowiadającego o przysługującemu mu prawu
do złożenia odwołania od treści oceny do Dyrekcji Szkoły w terminie
14 dni roboczych od daty jej otrzymania.
Oceniający przypomniał odpowiadającemu o terminie kolejnej odpowiedzi,
którą ustalono na dzień .................................... .

Oceniający: Odpowiadający:
................... .......................

Przedstawiciel Samorządu Klasowego:
..........................

676
Posty: 420
Rejestracja: 2009-02-06, 03:40
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: problem psychologiczny z nauczycielem/od strony prawnej/

Postautor: 676 » 2009-10-21, 22:05

I niekoniecznie muszą to być koledzy przeszukiwanego, bo może być z nimi w zmowie i potem wspólnie z nimi oskarżyć na-la o kradzież albo zniszczenie mienia.


Ale jeśli będą to koledzy n-la, to z kolei ten może być w zmowie...

Zdziwiłbyś się, chyba sobie nie zdajesz sprawy z tego, jak może nauczycielowi zaszkodzić fałszywe oskarżenie takiej "gówniary". Natychmiast zjawi się TVN i szukając "nośnego" tematu zorganizują regularną nagonkę na niewinnego n-la, tylko dlatego, ze jakiejś uczennicy nie chce się uczyć lub chce "zrobić na złość znienawidzonemu nauczycielowi".


Z całym szacunkiem, antie. Była w mej szkole sytuacja z nauczycielem jednego z przedmiotów, który wprawdzie na lekcje przychodził, ale nie podejmował w ogóle pracy - za wyjątkiem organizowania raz na dwa tygodnie sprawdzianu.

Nikt nie chciał wierzyć dwudziestu sześciu osobom z mojej klasy, które podpisały się pod prośbą o interwencję w tej sprawie. Dyrektor "zapoznał się z sytuacją", "dokonał oceny pracy pana magistra" (o, na hospitacji to pan magister poprowadził chyba najlepszą lekcje w swoim życiu!), ale "się nie dopatrzył" uchybień. Rodzice uczniów z pozostałych klas (nie chcę skłamać, ale chyba mowa tu łącznie o czterech oddziałach - bez mojego) również chyba zmyślali, fantazjowali, albo się nie znali. To nic, że na konsultacje indywidualne do pana magistra była taka kolejka, że zaczynając się o 16:30, kończyły o 22:00. Uczniowie są podli, nie lubią pana magistra, wszczęli nagonkę, a rodzice im pomagają - co twardo twierdził zarówno zainteresowany, jak i wszyscy państwo na stanowiskach z "dyrektor" w nazwie. Nic więc się w tej sprawie przez cały rok szkolny NIE ruszyło.

Dopiero, gdy liczba końcoworocznych ocen niedostatecznych wystawionych przez tego pana wyniosła ponad 45, ktoś poszedł po rozum do głowy. Ale chyba bez przekonania, bo gdzieniegdzie wciąż dało się słyszeć wśród części grona pedagogicznego pogląd, że się te wszystkie podłe klasy się wzięły, uwzięły, zawzięły i na złość panu magistrowi nie zdały z jego przedmiotu! ;) No tak. No tak - przecież fakt, że sposób prowadzenia lekcji wpływa na osiągnięcia edukacyjne uczniów, to tylko oświatowa legenda. :P
Szanuj ucznia swego, możesz nie mieć żadnego...


Wróć do „Kącik uczniowski”

cron