usprawiedliwienia :/

tu możesz porozmawiać z kolegami, zadać pytanie nauczycielom

Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe

Awatar użytkownika
Witold Telus
Posty: 616
Rejestracja: 2008-03-07, 17:53

Re: usprawiedliwienia :/

Postautor: Witold Telus » 2009-09-23, 20:31

Popieram tok myślenia Jolly Roger'a. Muszę przemyśleć jak zreformować swoje zajęcia, żeby to uczeń nie chciał ich unikać. Nie ze strachu przed karą tylko z dobrze pojętego własnego interesu.

Może podsunę pomysł kilku znajomym. Pracujemy w szkole nad jakiś spójnym systemem, który mógłby ograniczyć nieusprawiedliwione nieobecności. Na razie jestem na etapie analiz przyczyn zjawiska. Dziękuję za ciekawą uwagę. Wykorzystam ją w swoim opracowaniu (za pozwoleniem...?)

edzia
Posty: 4766
Rejestracja: 2008-02-05, 23:02

Re: usprawiedliwienia :/

Postautor: edzia » 2009-09-23, 20:38

676 pisze:Nauczyciel wie lepiej niż jakiś tam... kurator!
To po pierwsze.

Po drugie - jakiej odpowiedzi udzielić ci może kurator na tak postawione pytanie: 1) Czy wychowawca może odmówić usprawiedliwienia nieobecności uczniowi przedkładającemu orzeczenie lekarskie? No jakiej? ;) No, ale OK, dalej piszesz niby o co chodzi, ale chyba mało precyzyjnie. Uważasz, że kurator pozwoli wątpić w rzetelność zaświadczeń lekarskich? I jeszcze wyda w tej sprawie oficjalne stanowisko? W najlepszym wypadku każe postępować zgodnie z prawem, czyli tak naprawdę nie udzieli ci żadnej wskazówki. Poza tym ten przykład był tak incydentalny, że raczej nie ma o co robić z tego narodowej tragedii. Z pewnością nie to jest główną przyczyną absencji w szkołach. To naprawdę marginalny problem, do rozwiązania którego mi osobiście wystarczyła zwykła intuicja i zdrowy rozsądek.

Witold Telus pisze:Na pewno nie stawiam się ponad prawem jak edzia.

Witold, jeśli moje działania są stawianiem się ponad prawem, to z tego samego powodu stawianiem się ponad prawem są pracodawcy, którzy kwestionują zasadność wystawienia pracownikowi L4, kierują sprawę do zbadania przez orzecznika ZUS. Jakoś wcale nierzadko sprawy takie kończą się koniecznością zwrotu zasiłku chorobowego. Tak?

A Jolly Roger ma fajną wizję:
Jolly Roger pisze:Gdyby poziom był wyższy to nie opłacałoby sie wagarować, bo na koniec uczeń by sie nie wyrobił.

edzia
Posty: 4766
Rejestracja: 2008-02-05, 23:02

Re: usprawiedliwienia :/

Postautor: edzia » 2009-09-23, 20:55

Witold Telus pisze:Muszę przemyśleć jak zreformować swoje zajęcia, żeby to uczeń nie chciał ich unikać.
Na pewno warto powiedzieć na lekcji o czymś, czego nie ma w podręczniku, coś w rodzaju ciekawostki, poszerzenia wiedzy i tego później wymagać. Poza tym - w dużym skrócie - tłumaczyć na lekcji tak, by stokroć cenniejsze było to Twoje tłumaczenie, niż podręcznikowe, wymagać myślenia i aktywności oraz uczenia się już na lekcji. Tak, by w domu niepotrzebne już było ślęczenie nad podręcznikiem w celu zrozumienia lekcji. W domu tylko zrobić zadanie domowe i utrwalić zdobytą już wiedzę.

Zapominasz jednak, że niektórzy traktują szkołę jak przechowalnię - tych raczej w ten sposób nie zmobilizujesz.

antie
Posty: 353
Rejestracja: 2009-08-24, 21:16
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język niemiecki
Lokalizacja: zachodniopomorskie

Re: usprawiedliwienia :/

Postautor: antie » 2009-09-23, 21:24

Jolly Roger pisze:
Najlepszym sposobem na walkę z leserstwem jest takie prowadzenie zajęć, ze nie opłaca się je opuszczać dlatego usprawiedliwiałbym jak leci, bo nie moja sprawa w co gra uczeń i jego rodzice. Nie mam zamiaru sie bawić w ciuciubabkę.


Stosuję system, który znacznie utrudnia uczniom uciekanie z lekcji - zwłaszcza z lekcji na których zapowiedziane sa sprawdziany. Jeśli nieobecności są usprawiedliwione uczeń i tak musi zaliczyć sprawdzian i odbywa się to po lekcjach. Nie każdy ma ochotę na dodatkową godzinę niemieckiego, więc raczej z błahych powodów nie opuszczają.
Jeśli nieobecność nie jest usprawiedliwiona - uczeń otrzymuje 0 pkt. z pracy klasowej. W przypadku obecności i oceny ndst. ma tych pkt. 2 (ocena z pracy klasowej liczona jest podwójnie)
Poza tym mogą tę ocenę poprawić, a jeśli mieli 0 (nieusprawiedliwiona nieobecność) - takie prawo im nie przysługuje.
Dosyć skuteczna "zachęta", aby jednak tych sprawdzianów nie opuszczać.
Na początku w pierwszej klasie nie bardzo wierzą w skuteczność, ale w trzeciej nie mam żadnych problemów z frekwencją na moich lekcjach, zwłaszcza na pracach klasowych.
Fakt, że niektórzy po drodze się wykruszają.
Ci najbardziej "oporni" niestety po prostu nie zdają.

Awatar użytkownika
Witold Telus
Posty: 616
Rejestracja: 2008-03-07, 17:53

Re: usprawiedliwienia :/

Postautor: Witold Telus » 2009-09-24, 21:07

@edzia: takie "chwyty" stosuję od lat. Co do "przechowalni" to nie mam takiego problemu, bo pracuję w LO z gatunku "elitarnych" (zdawalność matur 100%, najwyższe średnie wyniki w powiecie; 10 miejsce w województwie).

W ramach awansu zawodowego podjąłem razem z Dyrekcją i Gronem program poprawy frekwencji i naprawdę chcę temat przekopać wszerz i wzdłuż. Między innymi potrzebuję jasnej wykładni w sprawie uprawnień wychowawców dotyczących usprawiedliwiania nieobecności. Stanowisko KO przedstawię na posiedzeniu Rady. Szczególnie jestem ciekaw opinii p. Kurator w sprawie "lewych" zwolnień. Mamy u nas w szkole kilka takich osób, co do których nabieram coraz poważniejszych wątpliwości. Seryjnie nieobecności, głównie na sprawdzianach i stosy zwolnień lekarskich.

Stanowisko Dyrekcji jest jasne - jak lekarskie to nie wnikać i usprawiedliwiać. Żeby nie było odwołań (=kłopotów). Dopóki byłem wychowawcą to taką sprawę miałem dokładnie jedną - opisałem ją wyżej. Teraz nie mam już tego "zaszczytu", więc nie za bardzo mogę wnikać w sprawy nie swoich wychowanków. Widzę tylko adnotacje w dzienniku o usprawiedliwieniu. Nie podoba mi się to i chcę to jakoś zwalczać, ale w granicach prawa. Mam bowiem cel - opracowanie zestawu procedur dla szkoły. Nie mogę sobie pozwolić na opis metod z pogranicza bezprawia czy działania oparte na zasadzie "nie, bo nie".

Stawianie jedynek za nieobecność odpada. Kiedyś jeden z moich kolegów "uskuteczniał" takie wychowanie, do czasu gdy jeden z rodziców przyszedł i zażądał tych sprawdzianów, co to za nie jedynki były. Sprawa się "rypła", bo w czasie sprawdzianów uczeń był leczony w specjalistycznym szpitalu w Niemczech, na co miał pismo od rodziców i wypis ze szpitala (czego kolega nie uznał). Poszło pismo do KO o naruszenie trybu wystawiania oceny rocznej. KO orzekło, że jeżeli uczeń ma ocenę ze sprawdzianu, to sprawdzian ów musi być dostępny do wglądu dla rodzica. Ergo - nie można ocenić nieobecnego. Egzamin sprawdzający i tak dalej. Ostra pogadanka z kolegą i już mu przeszło.

Osobiście stosuję inny trik. Jeśli jestem absolutnie pewien, że delikwent w szkole jest (a wiem, jak to sprawdzić :P - mam fajne układy z pracownikami obsługi) to nie wpisuję mu do dziennika nieobecności na sprawdzianie. W czasie oddawania wyników oddaję mu pusty blankiet sprawdzianu z jedynką za 0 pkt z informacją, że zapomniał podpisać, więc wpisałem jego imię i nazwisko sam. Bo przecież był na sprawdzianie, prawda?
Jeśli uciekł i nie ma go w szkole to stosuję zapis z naszego statutu. "Jeśli nieobecność ucznia na sprawdzianie jest uznana za nieusprawiedliwioną to uczeń taki ma obowiązek przystąpić do sprawdzianu niezwłocznie na polecenie nauczyciela." Sprawdzian był - dajmy na to - 16 października, a ja wydaję polecenie - np. 13 marca. Do tego czasu delikwent "nie zna dnia ani godziny". Nie ma bata - pała murowana.

Efekty są - prawie nikt mi nie zwiewa ze sprawdzianów. Jednakże mam rozterki moralno-prawne, czy moje "metody" nie naruszają prawa?

antie
Posty: 353
Rejestracja: 2009-08-24, 21:16
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język niemiecki
Lokalizacja: zachodniopomorskie

Re: usprawiedliwienia :/

Postautor: antie » 2009-09-24, 22:07

Witold Telus pisze:@edzia: takie "chwyty" stosuję od lat. Co do "przechowalni" to nie mam takiego problemu, bo pracuję w LO z gatunku "elitarnych" (zdawalność matur 100%, najwyższe średnie wyniki w powiecie; 10 miejsce w województwie).


I też macie problemy z frekwencją?
A ja myślałam, że do takiego elitarnego LO to młodzież "na skrzydłach leci" :lol:


Witold Telus pisze:Stawianie jedynek za nieobecność odpada.


Dlatego ja jedynek za nieobecność nie stawiam - stawiam w dzienniku literę N, która oznacza nieobecność, a uczeń musi przynieść usprawiedliwienie i dany sprawdzian zaliczyć. W przeciwnym razie z takiego sprawdzianu otrzymuje 0 punktów.
Przecież to logiczne - nie pisał nie ma podstaw, żeby mu postawić inną ilość punktów, bo przecież:
Witold Telus pisze:Ergo - nie można ocenić nieobecnego.


Jeśli nie zaliczy sprawdzianu w terminie wyznaczonym przeze mnie - zaznaczam - zawsze po lekcjach (teraz mam znacznie ulatwioną sytuację - robię to w ramach "karcianej"), to mu to 0 znacznie obniża sumę punktów, którą musi uzyskać, aby otrzymać pozytywną ocenę na koniec semestru ( 40% max. liczby punktów możliwych do zdobycia)

Za napisany nawet na jedynkę sprawdzian uczeń ma dwa punkty - więc jest to metoda "kija i marchewki". Bardziej "opłaca" się na sprawdzianie być i go potem ewentualnie poprawić, niż zwiewać z lekcji.

Witold Telus pisze:Osobiście stosuję inny trik. Jeśli jestem absolutnie pewien, że delikwent w szkole jest (a wiem, jak to sprawdzić :P - mam fajne układy z pracownikami obsługi) to nie wpisuję mu do dziennika nieobecności na sprawdzianie. W czasie oddawania wyników oddaję mu pusty blankiet sprawdzianu z jedynką za 0 pkt z informacją, że zapomniał podpisać, więc wpisałem jego imię i nazwisko sam. Bo przecież był na sprawdzianie, prawda?


Osobiście nie bardzo przemawia do mnie ten sposób - niby uczeń był, a jednak go nie było?
Moim zdaniem to niepedagogiczne "krętactwo". :?
Poza tym nie każdy ma w szkole takie układy z obsługą - zakładając, że taka obsługa w ogóle w szkole funkcjonuje.
U mnie raczej, jeśli już uczniowie "zwiewają", to na pewno nie siedzą w szkole - za mała jest i byliby zbyt widoczni.

Witold Telus pisze:Jeśli uciekł i nie ma go w szkole to stosuję zapis z naszego statutu. "Jeśli nieobecność ucznia na sprawdzianie jest uznana za nieusprawiedliwioną to uczeń taki ma obowiązek przystąpić do sprawdzianu niezwłocznie na polecenie nauczyciela." Sprawdzian był - dajmy na to - 16 października, a ja wydaję polecenie - np. 13 marca. Do tego czasu delikwent "nie zna dnia ani godziny". Nie ma bata - pała murowana.


A ten zapis ciekawy, ale trąci trochę "złośliwością" i "pastwieniem się" nad biednym uczniem. :lol:
Czy taki był zamysł - zemsta? :lol:
Po niezwykle wręcz praworządnym Witoldzie bym się takich metod nie spodziewała :wink:

Na marginesie - skutecznie rozwiązany jest, moim zdaniem, ten problem w naszej partnerskiej szkole Niemczech.
Tam nieobecność na sprawdzianie skutkuje koniecznością zaliczenia go w wyznaczoną przez dyrekcję sobotę - trzy różne terminy w semestrze dla wszystkich uczniów mających jakieś zaległości w tym względzie.
Honorowane są tylko zwolnienia lekarskie, a problem tzw. "lewych zwolnień" tam w ogóle nie istnieje. Efekt prawie 100% frekwencja :P

Tylko, czy u nas w ogóle możliwe takie rozwiązanie?
Kto z nauczycieli by przyszedł w sobotę do szkoły, żeby pilnować uczniów na sprawdzianie? :?

Awatar użytkownika
Witold Telus
Posty: 616
Rejestracja: 2008-03-07, 17:53

Re: usprawiedliwienia :/

Postautor: Witold Telus » 2009-09-24, 22:24

antie pisze:Po niezwykle wręcz praworządnym Witoldzie bym się takich metod nie spodziewała


Dlatego, jak pisałem, mam rozterki moralno-prawne. Szukam lepszych metod.

Z Twojego postu, antie wynika, że macie w szkole system punktowy? Twoje metody tam się świetnie sprawdzają. Gorzej w klasycznym "ocenowym".

Co do "lecenia na skrzydłach do szkoły" to niestety jest grupa uczniów, których nieco "na siłę" uszczęśliwili rodzice. U nich żadnych "skrzydeł" się nie dopatruję. Reszta raczej nie ma oporów. Niestety to ci "nieskrzydlaci" psują frekwencję.

edzia
Posty: 4766
Rejestracja: 2008-02-05, 23:02

Re: usprawiedliwienia :/

Postautor: edzia » 2009-09-24, 22:47

Witold Telus pisze:mam fajne układy z pracownikami obsługi
Chyba wiem, o czym/o kim mówisz. Macie w szkole niezłego woźnego! ;)

Witold Telus pisze:Mamy u nas w szkole kilka takich osób, co do których nabieram coraz poważniejszych wątpliwości. Seryjnie nieobecności, głównie na sprawdzianach i stosy zwolnień lekarskich.
A więc widzisz. Czyli i u Was też istnieje taki problem. W takim razie trochę Ci się dziwię, że z taką niemal wizytatorską mentalnością ;) piętnowałeś moją metodę reagowania na problem. I trochę mi żal, że jako nauczyciel stykający się z problemem, nie byłeś "za". A jak już kiedyś pisałam, nie wszystkie działania nauczyciela da się spisać w procedury, algorytmy, nie na wszestkie znajdziesz prawne uzasadnienie. I z tego samego powodu najprawdopodobniej z KO nie otrzymasz niczego konkretnego. Ale zobaczymy. Podziwiam Twoją dociekliwość. Ale dobrze by było, byś w tej pogoni za oprocedurowaniem wszelkich działań nauczyciela, nie zapomniał, że jako nauczyciel masz byś skuteczny wychowawczo. A niestety trzymanie się sztywno niektórych procedur nie ułatwia tego. Nie wszystko da się przewidzieć, żeby to ująć w "procedury".
Mam bowiem cel - opracowanie zestawu procedur dla szkoły.

Poza tym uważam, że trzymanie się procedur, choć ma sens, to jednak niekiedy związuje ręce nauczycielowi, właśnie wtedy, gdy trzeba zadziałać szybko, skutecznie, niestandardowo. A uczniowie szybko wyczuwają, że nauczyciel ma związane ręce i to wykorzystują. Natomiast dobrze, by wyczuwali pewność.

Dodatkowo - w moim sposobie działania miałam taki ukryty cel: przynajmniej "wypłoszyć" ucznia, sprawić, że już nie będzie się czuł pewnie w bezczelnym usprawiedliwianiu, gdy był na wagarach, bo już wiem o jego "sekrecie" i nie omieszkam tego nie wyjawić na światło dzienne. Aspekt wychowawczy - jeśli, Twoim zdaniem, prawnie nie byłam w porządku.
Ostatnio zmieniony 2009-09-24, 22:48 przez edzia, łącznie zmieniany 1 raz.

antie
Posty: 353
Rejestracja: 2009-08-24, 21:16
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język niemiecki
Lokalizacja: zachodniopomorskie

Re: usprawiedliwienia :/

Postautor: antie » 2009-09-24, 22:48

Witold Telus pisze:Z Twojego postu, antie wynika, że macie w szkole system punktowy? Twoje metody tam się świetnie sprawdzają. Gorzej w klasycznym "ocenowym".


U nas w szkole obowiązuje system ocenowy - ja wprowadziłam system punktowy na swoim przedmiocie (zapisałam w PSO i zapoznałam z nim dokładnie uczniów), a do dziennika wpisuję "klasyczne" oceny, które przeliczam po prostu na punkty. Na koniec semestru/ roku podliczam punkty i w zależności od ich ilości wystawiam ocenę.

System punktowy, który dość dobrze poznałam funkcjonuje w Niemczech i moim zdaniem jest o wiele bardziej wymierny niż system ocenowy. Chętnie zastosowałabym go w polskiej szkole - ale to chyba dla wielu nauczycieli zbyt wielka rewolucja.

Witold Telus pisze:Co do "lecenia na skrzydłach do szkoły" to niestety jest grupa uczniów, których nieco "na siłę" uszczęśliwili rodzice. U nich żadnych "skrzydeł" się nie dopatruję. Reszta raczej nie ma oporów. Niestety to ci "nieskrzydlaci" psują frekwencję.


No cóż - u mnie w szkole jest raczej odwrotnie, dlatego muszę sobie jakoś radzić i przez lata borykania się z takimi problemami wypracowałam w miarę skuteczny sposób.
Choć i on wobec tych najbardziej opornych nie działa :?
Ale w takich przypadkach odpuszczam, zwłaszcza, jak brak współpracy ze strony rodziców.
Pozostaje mi niestety jedynie postawić jedynkę i nie przepuścić delikwenta do następnej klasy :(
Poza tym - trochę szkoda, że w tej mojej walce ze zbyt niska frekwencją jestem nieco osamotniona - brak konsekwencji i chyba strach przed zbyt "radykalnymi" rozwiązaniami wśród "kierownictwa" i moich kolegów/koleżanek.
Uważam, że tylko wspólnym, konsekwentnym działaniem całego grona ped. można coś na tym polu zdziałać.
Więc - życzę Tobie powodzenia na tym polu! :wink:
Ostatnio zmieniony 2009-09-24, 22:54 przez antie, łącznie zmieniany 1 raz.

edzia
Posty: 4766
Rejestracja: 2008-02-05, 23:02

Re: usprawiedliwienia :/

Postautor: edzia » 2009-09-24, 22:53

antie pisze:Poza tym - trochę szkoda, że w tej mojej walce ze zbyt niska frekwencją jestem nieco osamotniona - brak konsekwencji i chyba strach przed zbyt "radykalnymi" rozwiązaniami wśród "kierownictwa" i moich kolegów/koleżanek.
Widzisz, antie, mam wrażenie, czytając posty Witolda, że czasem nauczyciele sami kręcą na siebie bicz, chcąc działać jedynie proceduralnie, konwencjonalnie i standardowo. :(

Jeśli już ktoś się "wychyli", to zaraz go po łapach, że to niezgodnie z prawem, że tak nie można, że rodzice będą protestować, że oficjalne stanowisko MEN/KO jest w tej sprawie jasne, itd. Sami narzekamy, ale jednocześnie uwielbiamy tkwić w SYSTEMIE. :?

antie
Posty: 353
Rejestracja: 2009-08-24, 21:16
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język niemiecki
Lokalizacja: zachodniopomorskie

Re: usprawiedliwienia :/

Postautor: antie » 2009-09-24, 23:19

edzia pisze:Widzisz, antie, mam wrażenie, czytając posty Witolda, że czasem nauczyciele sami kręcą na siebie bicz, chcąc działać jedynie proceduralnie, konwencjonalnie i standardowo. :(
Jeśli już ktoś się "wychyli", to zaraz go po łapach, że to niezgodnie z prawem, że tak nie można, że rodzice będą protestować, że oficjalne stanowisko MEN/KO jest w tej sprawie jasne, itd. Sami narzekamy, ale jednocześnie uwielbiamy tkwić w SYSTEMIE. :?



Idealnie byłoby wypracować metody prawnie dozwolone, a jednocześnie skuteczne.
Czy to jest niemożliwe? Pewnie czasem i nie :?

Mimo wszystko ja bym jednak zwolnień lekarskich nie podważała.
Najwyżej rozmawiała z rodzicami i im pozostawiła decyzję co dalej zrobić.
Uważam - podobnie jak Witold- my tu świata nie zbawimy i jeśli "wyłudzanie" zwolnień odbywa się za przyzwoleniem rodziców, to nic nie zdziałamy.

Zresztą u mnie w szkole większy problem stanowią właśnie usprawiedliwienia rodzicielskie i - tu również podzielam zdanie Witolda - najczęściej jest to problem wychowawczy rodziców. I właściwie to chyba ich trzeba by było bardziej uświadamiać, że wyrządzają krzywdę swoim dzieciom i że problem ten wróci do nich kiedyś - jak bumerang - z powrotem.

A uczniom "uświadamiać", że zwiewanie naprawdę jest nieopłacalne - i tak właśnie ja próbuję robić. :wink:

edzia
Posty: 4766
Rejestracja: 2008-02-05, 23:02

Re: usprawiedliwienia :/

Postautor: edzia » 2009-09-24, 23:24

antie pisze:Uważam - podobnie jak Witold- my tu świata nie zbawimy i jeśli "wyłudzanie" zwolnień odbywa się za przyzwoleniem rodziców, to nic nie zdziałamy.
Szkoda, że tak uważasz. :(

antie pisze:Zresztą u mnie w szkole większy problem stanowią właśnie usprawiedliwienia rodzicielskie i - tu również podzielam zdanie Witolda - najczęściej jest to problem wychowawczy rodziców. I właściwie to chyba ich trzeba by było bardziej uświadamiać, że wyrządzają krzywdę swoim dzieciom i że problem ten wróci do nich kiedyś - jak bumerang - z powrotem.
Moim zdaniem rodziców nie ma co uświadamiać. Nie uznać takich usprawiedliwień. Czytałaś opinię MEN cytowaną przez Witolda, a przypomnianą w tym wątku (post nr 45) przez miwuesa?

Awatar użytkownika
Witold Telus
Posty: 616
Rejestracja: 2008-03-07, 17:53

Re: usprawiedliwienia :/

Postautor: Witold Telus » 2009-09-25, 22:51

miwues pisze:możliwości wymagania usprawiedliwienia nieobecności przed faktem.

Nie ma żadnego problemu z takimi usprawiedliwieniami. Chyba. Przynajmniej tam, gdzie ja pracuję tak jest. Jak uczeń ma zamiar być nieobecnym na pojedynczej lekcji to musi o tym fakcie uprzedzić wychowawcę i nauczyciela z tej lekcji. Jeśli to ma być sprawdzian albo powtórzenie to musi mieć jakieś papiery na nieobecność. Pojedynczych nieobecności bez uprzedzenia nie usprawiedliwia się u nas "z zasady". No chyba, że w ciągu 7 dni uczeń bądź jego rodzice przedstawią naprawdę "powalający" dowód nagłej i niezaplanowanej nieobecności.
Jeśli choroba, to dla wielu rodziców dobrym zwyczajem jest telefon do szkoły z informacją co jest i ile czasu potrwa. Przydatne dla wychowawcy, jeśli trzeba np. zorganizować pomoc koleżeńską w klasie dla dłużej chorego ucznia. A zwolnienie lekarskie trafia już razem z uczniem do szkoły.
Czy stosowanie takiego wymogu jest dobre - tego nie wiem. Są sprawy, których się nie da przewidzieć. Mam wrażenie, że wystarczy powiedzieć rodzicom jakie są u nas zasady i to raczej działa.

Co do metod oceniania nieobecnego to mam wrażenie że moje "krawędziowe" metody niczym się nie różnią od miwuesowych. Skutek ten sam, możliwości odwołaniowe żadne, sposób "przygwożdżenia" wagarowicza zbliżony. I tu i tu nie dajemy mu pola manerwu. Ja może jestem bardziej złośliwy. Jednakże po jednej(!) takiej akcji z mojej strony po szkole się rozeszła fama i już nigdy więcej nikt mi nie zwiał ze sprawdzianu.

AniaEr
Posty: 4
Rejestracja: 2009-09-28, 09:33
Kto: uczeń
Lokalizacja: śląskie

Re: usprawiedliwienia :/

Postautor: AniaEr » 2009-09-28, 10:07

Witam:)

Być może tutaj ktoś rozsądny mi co nie co wyjaśni.

Chodzi mi oczywiście o usprawiedliwienia. Dotychczas w mojej szkole sprawa wyglądała tak, że można było posługiwać się usprawiedliwieniami od rodzica.

Jestem w 4 klasie. Uczęszczam do dobrego technikum (o profilu hotelarsko-turystycznym) o dość wysokim poziomie nauczania.

Oczywiście w mojej klasie są osoby, które wagarują. Generalnie chyba każdy czasem robi sobie "wolne" od szkoły, ale nie wygląda to tak, że mamy marną frekwencję ( około 90% więc chyba nieźle biorąc pod uwagę, że jest nas w klasie 31.)

Chcę przedstawić jak to wygląda dokładnie, żeby potem ktoś nie myślał, że jesteśmy uczniami typu "częściej ich nie ma niż są", ponieważ tak nie jest.

Z mojej strony jest tak, że czasem po prostu nie idę na lekcje. I świetnie sobie radzę w szkole mimo tych sporadycznych nieobecności. Zaległości nie mam, jestem dobrą uczennicą, nie mam uwag itp. Nigdy nie przekroczyłam chyba 10 godzin nieusprawiedliwionych.

Dobrze, przechodzę do sedna.

W tym roku dyrekcja wprowadziła taki nakaz czy nie wiem jak to nazwać, że mamy 35 godzin lekcji w tygodniu, i tylko tyle godzin może być usprawiedliwionych przez rodziców, jeśli przekroczy się te godziny reszta musi być albo na okazanie zwolnienia lekarskiego albo są to godziny nieusprawiedliwione.

Wiem, że pewnie większość napisze mi, że to po to aby trzymać nas w ryzach. Albo, żebyśmy nie wagarowali i że ogólnie nauczyciele mają świętą rację, nie do ruszenia ale chcę moje zdanie na ten temat wygłosić.

Otóż mnie taki nakaz bardzo oburzył. Między innymi dlatego, że 3 dni w tygodniu mamy 9 lekcji dziennie, więc jak już ustanawiają takie nakazy powinni brać pod uwagę, że ktoś może nie być akurat w te dni, a to jest więcej niż 35 godzin jeśli zdarzy się taka sytuacja 5 razy ( powiedzmy 5 razy bo tyle dni szkolnych jest w tygodniu).

W ogóle nie rozumiem po co takie coś zostało wprowadzone. Zrozumiałabym gdyby to była mierna szkoła, czy gdyby w mojej klasie byłyby jakieś problemy z promocjami do następnych klas, ale u nas czegoś takiego po prostu nie ma i większość ma niezłe oceny.

I chciałam spytać szczerze, czy nie da się z tym jakoś powalczyć? Nie ma możliwości żeby to jakoś podważyć?

Zapomniałam zaznaczyć, że ten dziwny nakaz tyczy się tylko klas maturalnych.

I chcę jeszcze dopisać, że cały czas powtarzają nam, że to dla naszego dobra. Żebyśmy nie wagarowali w klasie maturalnej. Podczas gdy plan lekcji mojej klasy wygląda tak, że trzy razy w tygodniu mamy od 9 do 17:40 lekcje, raz od 14 do 17:40 - wracamy do domów koło 19/20, a na następny dzień mamy większość przedmiotów z dnia poprzedniego więc trzeba zrobić zadania, które oczywiście nam zadają, kiedyś też trzeba się zapisać na jakieś dodatkowe zajęcia do matury, a przez ten plan nie mają kiedy nam robić fakultetów. Gdy spytaliśmy się dlaczego maturalne klasy mają taki plan, a nie na przykład 1 czy 2 to nam powiedziano, że plan był na oko tworzony. Więc zamiast zajmować się planem porządnie chyba zaczęli się bawić z jakimiś nakazami.

I to mnie najbardziej zdenerwowało, że wcale nam nie idą na rękę tylko dorzucają ograniczeń, w ogóle nie zauważając, że tak naprawdę świetnie sobie bez tych ograniczeń radziliśmy.

Oni nam mówią, że chcą nam wpoić systematyczność i świadomość, że z pracy nie będziemy mogli się zwalniać na usprawiedliwieniach od rodzica, ale mieliśmy już 3 razy miesięczne praktyki w hotelach. Łatwo nie było, wykorzystywano ans jak to praktykantów, ale zawsze dostajemy świetne opinie i do pracy przyzwyczajeni jesteśmy.

Ja po prostu uważam, że kiedy skończy się te 18, 19 lat każdy powinien się uczyć na własną odpowiedzialność. Jeśli uważam, ze poradzę sobie chodząc tylko na 70% zajęć i radze sobie i mam niezłe oceny to dlaczego chcą na siłę ograniczać?

AniaEr
Posty: 4
Rejestracja: 2009-09-28, 09:33
Kto: uczeń
Lokalizacja: śląskie

Re: usprawiedliwienia :/

Postautor: AniaEr » 2009-09-28, 11:37

Nie uważam żebym marnowała pieniądze, które na mnie się przeznacza ponieważ świetnie radzę sobie w szkole mimo tych nieobecności. Znam takich, którzy nie opuszczając zajęć radzą sobie gorzej. Poza tym moja mama też płaci podatek prawda? Więc chyba coś do powiedzenia powinna mieć, a kiedy na zebraniu rodzice zwrócili uwagę na te chore dla klas maturalnych godziny lekcji i usprawiedliwienia to nauczyciele ich po prostu zbagatelizowali co jeszcze mocniej utwierdza mnie w przekonaniu, że mają trochę władzy i nadmiernie ją wykorzystują wiedząc, że nie można nic z tym zrobić.
Jeszcze chcę dodać, że jest kilku nauczycieli, którzy otwarcie powiedzieli nam, że nie zgadzają się z tym co zostało wprowadzone, ale oficjalnie się nie przeciwstawią.

Co do pieniędzy z Unii/podatków to nie wiem czy moja szkolę je w ogóle widziała. W tym roku szkolnym okazało się, ze nasza stara placówka podobno nie spełniała standardów bezpieczeństwa( co wyszło na jaw końcem sierpnia i wszystko było na szybko przenoszone, a zajęć lekcyjnych w pierwszym tygodniu nie mieliśmy gdzie robić) i teraz chodzę do szkoły, która jest jednym korytarzem, siedzimy na głowie jakiejś zawodówce, pomieszczenia do nauki to duże klasy przedzielone na pół ściankami działowymi aby było ich więcej (31 osób w tak małej sali to na prawdę nic wygodnego i przystępnego) ponadto nie możemy otwierać okien w klasach ponieważ mimo zmiany budynku okna są tak stare, że po prostu wypadają. Problem braku szatni załatwili obowiązkowym noszeniem uniformów ( żebyśmy się nie musieli przebierać i zostawiać gdzieś rzeczy. Nasze mundurki kosztowały 230 zł, na dniach otwartych nam o nich nic nie mówili, kupowaliśmy je sami i teraz są już po 4 latach po prostu za małe, nieestetyczne i zniszczone długimi praktykami zawodowymi). Ciekawe co zrobią w zimie z kurtkami, o tym wolę nie myśleć.

Jeśli się ma taką sytuację w szkole to na prawdę odechciewa się chodzić, możecie mi wierzyć lub nie ale moja szkoła to teraz 50 metrowej długości i może na 2 metry szerokości jeden korytarzyk oddzielony ścianką od innej szkoły. Nie ma higienistki, sklepiku żeby coś do jedzenia kupić, szatni, na fakultety za późno kończę więc chciałam sobie iść na korepetycję ale też nie ma gdzie, nie można sobie nawet dorobić po lekcjach bo nie ma kiedy, a co raz wołają o jakieś pieniądze.I nie jest łatwo wytrzymać w dusznych salach po 9 godzin.

A jestem na tyle rozsądna, że wiem już jakie studia wybiorę, jakie przedmioty do tego są mi potrzebne, oraz że muszę chodzić do szkoły aby to osiągnąć ale im bardziej na mnie naciskają tym bardziej mi się odechciewa.

Idę do szkoły dzisiaj. Pisałam, że jeden dzień w tygodniu mam lekcje na 14 (właściwie na 14:20) i to właśnie poniedziałki :)


Wróć do „Kącik uczniowski”

cron