Wagary i nie tylko

tu możesz porozmawiać z kolegami, zadać pytanie nauczycielom

Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe

676
Posty: 420
Rejestracja: 2009-02-06, 03:40
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: Wagary i nie tylko

Postautor: 676 » 2009-10-04, 17:08

Zgodnie z obietnicą kolejna obserwacja poczyniona przeze mnie na moich kolegach z LO.

Dajmy na to, że w czwartek mamy w planie lekcji następujące przedmioty: 1. głośnikoznawstwo, 2. język czuj, 3. podstawy programowania magnetowidów, 4. teoria szycia ręczników, 5. język suahili, 6. asfaltowanie dróg, 7. asfaltowanie dróg (druga godzina w ciągu dnia), 8. autobusoznawstwo.

I teraz: z głośnikoznastwa zapowiedziana jest wielka praca klasowa, z języka czuj sprawdziaj, z podstaw programowania magnetowidów (cholernie ciężki przedmiot) prawdodpobnie będzie kartkówka z materiału bieżącego (czyli nie dalej niż 3 lekcje wstecz).

Nie ma bata - jest za to klasa maturalna. Głosnikoznawstwa nikt nie ominie bo potem ciężko nadrobić tę ocenę, język czuj zdawać będziemy na maturze, a kartkówek z magnetowidów nie da się zaliczać w razie nieobecności (nikomu nie jest na rękę mieć za mało ocen).

Wniosek - trzeba się obkuć (a najlepiej nauczyć) na te trzy lekcje, plus oczywiście materiał bieżący z pozostałych przedmiotów (może się zdarzyć kartkówka bądź odpowiedź) i naturalnie zadania domowe.

Na trzech pierwszych lekcjach frekwencja będzie wynosić kolejno 94%, 94%, 90%. Na kolejnych już: 70%, 70%, 62%, 50%, 43%.

Dlaczego? Spójrzmy na to analitycznie: mamy codziennie 6-8 godzin przedmiotów w planie dnia. Żeby przygotować się do takiej ilości zajęć, trzeba w domu nad lekcjami spędzić średnio niemal drugie tyle, co w szkole. Czyli mamy już na naukę (szkoła + dom, czyli uzupełnianie materiału biezącego typu wiedza i zadania domowe) poświęcone jakieś 11-13 godzin. Dodajmy sobie do tego obiad, toaletę i sen. No nie ma bata, żeby gdzieś jeszcze zmieścić codziennie (przez powiedzmy tydzień) przygotowywanie się "po trochu" do sprawdzianów zapowiedzianych za tydzień. Zostanie nam bowiem na to jakieś pół godziny, a jak mamy szczęście mieć szkołę pod nosem i nie dojeżdżać, no - to liczmy optymistycznie że godzina. To stanowczo za mało. Co z tego wynika?

Będzie trzeba zrobić sobie dokładne powtórzenie, dokładny magiel, w dzień bezpośrednio poprzedzający rzeczone sprawdziany. Nauka z dwóch przedmiotów jednocześnie diametralnie różni się od nauki z jednego przedmiotu (bo oprócz uczenia się dochodzi nam kwestia zbalansowanego rozmieszczenia w czasie powtórek z kilku przedmiotów naprzemiennie jeżeli chcemy się uczyć wydajnie - caaała filozofia jest na ten temat, można by z tego zrobić osobny przedmiot).

No i tego materiału jest multum. Ho-ho-ho i jeszcze trochę. Nauka na pewno potrwa więc do późnych godzin nocnych. Mówimy to o porze rzędu 2-3 w nocy. Zostaje więc dojeżdżającemu jakieś 2,5 do 3 godzin snu.

Nie ma bata - mało kto wytrzyma na pełnych obrotach do końca dnia (8 lekcji!) śpiąc tylko 3 godziny. Kwestię brania "spidów" i innego guana (w tzw. renomowanych liceach praktyka powszechniejsza, niż komukolwiek - nawet samym uczniom - się wydaje, w sumie warto o tym pogadać, bo nie słyszałem aby ktoś otwarcie o tym mówił w szkołach) całkowicie pomijam. Załóżmy, że w mojej przykładowej szkole każdy dba o własne zdrowie i nie bierze tego cholerstwa.

Tak więc wracając do meritum - ci, którym zależy na własnych ocenach, nauczą się bądź obkują na pierwsze trzy lekcje, a po nich się zerwą do domu i wrócą do spania. Nie będą ryzykować tego, że na czwartej, albo nawet ósmej lekcji pójdą do odpowiedzi i dostaną za nią pałę, (no - jak się poszczęści to 2+. Będą za to woleli przygotować się na tip-top, na 4 albo nawet 5 (jak się da) z tych sprawdzianów, co będą na dwóch pierwszych lekcjach i tej możliwej kartkówki.

Bo przecież wszyscy wiemy, że sprawdziany to właśnie te najważniejsze, najbardziej liczące się oceny. Zrezygnują więc w dzień poprzedzający z nauki na suahili, asfaltowanie i autobusoznawstwo, a zadania domowe zrobią tylko częściowo, żeby nie mieć aż tak olbrzymich zaległości. Dzięki temu będą mieć więcej czasu na naukę na oba sprawdziany i tę nieszczęsną kartkówkę. I może uda się osiągnąć upragniony cel pt. piątki ze sprawdzianów.

Jeśli można, to podpowiem, że w mojej (prawdziwej) szkole tego typu problem częściowo rozwiązano po nakłonieniu nauczycieli do przestrzegania limitów sprawdzianów (dla mojego LO 1/dzień, 3/tydzień).
Szanuj ucznia swego, możesz nie mieć żadnego...

Awatar użytkownika
Witold Telus
Posty: 616
Rejestracja: 2008-03-07, 17:53

Re: Wagary i nie tylko

Postautor: Witold Telus » 2009-10-04, 22:22

Przerażająca wizja młodzieży na "dopalaczach". Co to za stuff? Narkotyki? Jakieś Red Bulle? Czasem widuję ludzi z "napojami energetyzującymi" w szkole. Piją to litrami, kupując w pobliskim dyskoncie za niskie ceny. Nie znam skali zjawiska. Możesz napisać coś więcej?

676
Posty: 420
Rejestracja: 2009-02-06, 03:40
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: Wagary i nie tylko

Postautor: 676 » 2009-10-05, 02:30

Najbardziej popularne, a zarazem najbardziej rozpowszechnione jest to, co wydaje się najbardziej "niewinne" (bo legalne), czyli faszerowanie się olbrzymimi dawkami kofeiny w różnej postaci - tak, aby można było przetrwać na wysokich obrotach całą noc praktycznie bez snu. Ta kofeina to różne ogólnodostępne napoje - od pepsi poprzez najpopularniejszą chyba kawę w nienormalnych ilościach, po różne "magiczne" napoje energetyzujące - RedBulle (rzadko, bo drogie i nieskuteczne ponoć), Tigery, Powerade'y i inne podobne. W nich mamy różne kombinacje, typu tauryna, teina, etc. Każdy taki napój ma tam swoją jakąś recepturę.

Da się na tym przelecieć jakoś nockę, chociaż samopoczucie jakie temu towarzyszy jest koszmarne - wiadomo. Wiadomo też, że jakość zdobytej w ten sposób wiedzy jest raczej... no, do niczego. :/ Dochodzą do tego problemy z żołądkiem (jeżeli ta sytuacja utrzymuje się długo) spowodowane futrowaniem się tym świństwem.

Zresztą, co ja tam będę gadał. Na pewno nie raz każdy z Was musiał się kiedyś nafaszerować kawą w celu przetrwania nocki przy robocie.

Takie coś występuje wśród moich znajomych, z mojego LO. Nie ukrywam - powszechnie. Zwłaszcza u tych, którzy mają jakieś swoje "wymarzone studia" i upatrzone w związku z nimi cele typu nieschodzenie ze średnią poniżej 4.0, albo pisanie wszystkich sprawdzianów na 5. Mówimy tu więc o uczniach z przerostem (?) ambicji... No - tak, czy inaczej z zamiarami znacznie po wyżej sił (przynajmniej tych naturalnych).

Przyznam się - sam nieraz przeleciałem nockę na kawie żeby dokończyć coś arcyważnego "na już" - na przykład referat zadawany z dnia na dzień. Dzisiaj podobnie mam za sobą nockę z kubkiem kawy i półlitrową butelką coli.

Wiadomo, że po takim chwilowym kopie człowiek na drugi dzień będzie wyżęty z energii i podobny do żywego trupa. Jakie jest rozwiązanie tego problemu? No pewnie! Więcej izotoników! Tym razem żeby przetrwać dzień w szkole. Bo senność i uczucie zmęczenia, nierzadko ból głowy i oczu oraz inne podobne przykre sprawy nie pozwalają się skupić. Tutaj właśnie wchodzą w grę takie rzeczy, jak Powerade.

To jest standard wśród tych, którzy pomimo tego, że nauka nie przychodzi im łatwo, chcą za wszelką cenę zrealizować swoje ambicje. Pozostałych to raczej nie dotyka, ale kiedy podszywając się pod ucznia napiszesz takiemu komuś na GG że lecisz czwartą nockę bez porządnego snu usłyszysz coś w rodzaju pogardliwego "nie ty jeden".

Tyle o mnie i moich znajomych ze szkoły.

Ludzie z "prestiżowego LO" z mojej mieścinki z tego, co wiem, przyjmują często jakieś pobudzające medykamenty, oczywiście w pozamedycznych dawkach. Nie znam i nie chcę znać ich nazwy, ani wiedzieć, jak je zdobyć - bo wiem po sobie, że pewnie bym spróbował. Dzięki dobrodziejstwom internetu jest to ponoć dziecinnie łatwe. Sam znam co najmniej trzy osoby, które tak robią. :/

Kilku studentów z mojego miasta polecało mi kiedyś odwiedzić sklep z tzw. dopalaczami, o których było niedawno głośno. Pamiętacie? Tam mamy de facto dystrybucję zwykłych narkotyków, które jednak nie zdążyły zostać zakazane.

Co się tyczy tych "poważnych" narkotyków - o przyjmowaniu amfetaminy w celu zdania egzaminów słyszałem zaś na szczęście tylko w prasie i reportażach. No, czasem od "kolegi znajomego kuzynki". Do tych rewelacji odnoszę się więc z dystansem, ale jestem świadomy, że nie da się tego wykluczyć w środowiskach wielkomiejskich, prestiżowych liceów. W końcu coś musiało inspirować artystów do pisania o tym piosenek. :P
Szanuj ucznia swego, możesz nie mieć żadnego...

Awatar użytkownika
Jolly Roger
Posty: 1650
Rejestracja: 2007-12-15, 18:34

Re: Wagary i nie tylko

Postautor: Jolly Roger » 2009-10-05, 21:03

676 ja to już z deka stary dziadek jestem, ale jak porównam dzisiejsze liceum z tym moim to wygląda mi, ze dzisiejsze to jest jeszcze wiekszy luz niż było. Po kiego te dopalacze. Czyżby nam się materiał genetyczny tak popsował, ze nie moze ogarnąć odchudzonego względem moich czasów programu? Gdzie tkwi myk, ze w programie mniej, a walka o wynik z dopalaczami. A może jest tak, ze zamiast systematycznej pracy próbuje się nadrobić zaległości w jedną noc?
We gonna ride the sea,
we pray to the wind and the glory
That's why we are raging wild and free

676
Posty: 420
Rejestracja: 2009-02-06, 03:40
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: Wagary i nie tylko

Postautor: 676 » 2009-10-05, 22:20

miwues pisze:Od małości dzieci tylko się bawią zamiast uczyć, to i wysiłku niezwyczajne. Ledwo nędzny pagórek, od razu zadyszka i świszczący oddech.


Dzieci to, dzieci tamto... Twoja retoryka coś mi przypomina. :)

JollyRoger: bo to zależy. Od szkoły, i od jej uczniów - tak ogółu, jak i poszczególnych jednostek. To prawda, że to, co co ja mam w podręczniku wygląda sensowniej niż to, co mieli moi rodzice. Ale trzeba wziąć poprawkę na to, że kiedyś zjawisko "ciśnienia" na modne studia ,"wysoki prestiż" i 500% normy w życiu było mniejsze. Dzisiaj mamy iście kapitalistyczny wyścig szczurów. A kiedyś ponoć człowiek uczył się dla siebie - po to, żeby się czegoś nauczyć.
Szanuj ucznia swego, możesz nie mieć żadnego...


Wróć do „Kącik uczniowski”