Wagary i nie tylko

tu możesz porozmawiać z kolegami, zadać pytanie nauczycielom

Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe

Awatar użytkownika
Witold Telus
Posty: 616
Rejestracja: 2008-03-07, 17:53

Wagary i nie tylko

Postautor: Witold Telus » 2009-09-27, 21:35

Witajcie!

Jak zapewne wiecie wagary to typowy problem wychowawczy w praktycznie każdej szkole. Ponieważ podjąłem się trudnego zadania opisu i diagnozy tego zjawiska proszę Was - uczniowie (a może i rodzice?) o pomoc.

Napiszcie, dlaczego - waszym zdaniem - uczniowi zdarza się "zwagarować". Co w szkole Wam to ułatwia? Jakie działania Wam to utrudniają? Kiedy narasta nieodparta chęć do "zwiania"? Kiedy wydaje się Wam, że wagary tracą sens?

Będę Wam bardzo zobowiązany.

AniaEr
Posty: 4
Rejestracja: 2009-09-28, 09:33
Kto: uczeń
Lokalizacja: śląskie

Re: Wagary i nie tylko

Postautor: AniaEr » 2009-09-28, 11:52

Jak już zdarzy mi się iść na wagary to nie mam raczej specjalnego bodźca, który to wywołuje.
Nie mam czegoś takiego, że idę na wagary ponieważ jest sprawdzian (mimo, że u mnie w szkole można poprawić tylko jedną formę na półrocze).

Zazwyczaj kiedy idę na wagary to jest to dzień, w którym mam bardzo dużo lekcji i po prostu nie chce mi się iść.

O! Warunkiem jest raczej, że moja mama ma dniówkę, ponieważ moje wagary to po prostu siedzenie w domu. Jak nie idę do szkoły to zazwyczaj się wysypiam, poczytam coś, trochę pouczę się na dzień następny i tak to schodzi:)

Być może też pogoda ma jakiś wpływ? Jak wiem, że wstaję jak jest ciemno i ze szkoły mam też wracać po ciemku to się odechciewa prawda?:)

676
Posty: 420
Rejestracja: 2009-02-06, 03:40
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: Wagary i nie tylko

Postautor: 676 » 2009-09-29, 16:28

Witold Telus, myślę, że będę mógł sporo pomóc. W mojej klasie na części lekcji frekwencja klasy wynosi około 40 - 60%.

Generalnie u nas panuje tendencja do urywania się z lekcji, które nic nie wnoszą a tylko są "zapychaczami" planu dnia. Postaram się to w miarę prosto wytłumaczyć na jakimś przykładzie, żebyś mnie w miarę dobrze zrozumiał.

Dajmy na to mamy bardzo ważny przedmiot "wiedza o drzewach". Jest to klasa o profilu drzewoznawczym, więc jest to dla klasy przedmiot bardzo ważny, bo wszyscy będą z tego pisać rozszerzoną maturę.

Niestety - pani profesor od tego przedmiotu przychodzi, każe otworzyć książkę, przeczytać temat, zrobić zadania i... to wszystko. Innymi słowy - każdy może to sobie zrobić sam, w domu. A jak coś "tłumaczy", to i tak w rzeczywistości nie tłumaczy, lecz skrzeczącym, ale monotonnym głosem przeczyta słowo w słowo wszystko z kartek podręcznika.

W takim układzie jest prawie pewne, że nie mniej niż 30% klasy zamiast iść na lekcje z tego przedmiotu, zbunkruje się w szkolnym sklepiku albo na sali gimnastycznej i będzie kuć do kartkówki z języka czuj, która była zapowiedziana na tej godzinie, która nastąpi zaraz po wiedzy o drzewach. Po prostu bardziej im się będzie opłacało - zamiast bezproduktywnie tracić czas na WoD może spróbować powtórzyć sobie materiał do innego przedmiotu, może też odrobić jakieś zadanie, albo po prostu przekimać, co by odzyskać jasność umysłu.

A temat z wiedzy o drzewach i zadania do niego i tak każdy zrobi sobie w domu. Poza tym sposób prowadzenia zajęć z WoD zmusił wszystkich do wzięcia korepetycji w ramach przygotowań do matury (pomimo tego, że WoD jest 8 razy w tygodniu), więc nikomu nie jest żal tych zajęć. Będą nawet tacy, co z kalkulatorem w ręku będą planować, jak tu mieć tylko 50% + trochę zapasu frekwencji wymaganej do klasyfikacji + kartkówki i sprawdziany, żeby nałapać ocen.

Wszyscy za to przyjdą na zajęcia z podstaw asfaltowania dróg. Nikomu w klasie drzewoznawczej nie będzie to potrzebne w życiu, ale każdy wie, że profesor z tego przedmiotu mówi na lekcjach trochę więcej, niż jest wydrukowane w podręczniku (a bez tej wiedzy na kartkówce ani rusz), poza tym tłumaczy w taki sposób, że może nie jest to jakiś cud pedagogiki, ale sporo da się wynieść z samej lekcji i na podstawie tej wiedzy po powtórzeniu materiału z notatek z zeszytu wyciągnąć na 2, albo nawet 3, jak się dobrze powtarzało albo ma mocną pamięć. Bardziej opłaca się więc być, bo lekcje nie są takie złe, a nieobecność zwiększa ryzyko wpadki pod tytułem ocena niedostateczna. Więc nikt nie będzie na tyle głupi, żeby ten przedmiot świadomie i celowo pomijać a potem pisać poprawki w sierpniu...

Mam nadzieję, że wytłumaczyłem wystarczająco obrazowo i zrozumiale? :) Wybacz głukowate nazwy przedmiotów, po prostu chciałem odciąć się od wywoływania jakichkolwiek mylących skojarzeń dotyczących "wazności", czy "trudności" przedmiotu - bo to przecież sprawa subiektywna.

Tych powodów trochę jest jeszcze do opisania, ja wymieniłem tylko jeden. Obiecuję coś jeszcze spróbować napisać, ale obecnie nie mam jak - czas goni. :/
Szanuj ucznia swego, możesz nie mieć żadnego...

Awatar użytkownika
dushka
Posty: 3902
Rejestracja: 2006-08-03, 19:39

Re: Wagary i nie tylko

Postautor: dushka » 2009-09-29, 16:49

A ja chodziłam na wagary ;) Ale jak widać - wyrosłam. U mnie podłoże było nieco inne - od 5 roku życia do prawie końca podstawówki nie miałam czasu dla siebie prawie wcale, wciąż byłam przemęczona, niewyspana, ponieważ chodziłam do szkoły muzycznej. Najpierw przedszkole muzyczne, potem podstawówka, potem studium piosenkarskie - tyle lat musiałam być obowiązkowa, że wreszcie w liceum padłam i zaczęły się wagary. Dramatycznie pragnęłam czasu dla siebie. Po czym, dla odmiany na studiach, do dzisiaj mam wyrzuty sumienia, gdy nie ma mnie na wykładzie - a na ćwiczenia chodzę wszystkie :D Ale pamiętam pierwsze studia - na palcach jednej ręki mogę policzyć te wykłady, na których mnie nie było ;)

Awatar użytkownika
Witold Telus
Posty: 616
Rejestracja: 2008-03-07, 17:53

Re: Wagary i nie tylko

Postautor: Witold Telus » 2009-09-29, 17:10

676: To bardzo cenne spostrzeżenia. Bardzo dziękuję.

Awatar użytkownika
ZazziXi
Posty: 132
Rejestracja: 2009-08-11, 00:35
Kto: uczeń
Lokalizacja: wielkopolskie

Re: Wagary i nie tylko

Postautor: ZazziXi » 2009-09-29, 18:52

W pierwszej gimnazjum poszłam z moją koleżanką z klasy oraz kolegami na wagary.Była to ucieczka przed ostatnią lekcją geografii.Miała być kartkówka na którą nie umieliśmy więc dokonaliśmy najprostszego wyboru.Dzień po powiedzieliśmy się, że kartkówki nie było :lol2: .Niestety konsekwencje tego były porażające :roll: Rodzice się o tym dowiedzieli, bo nasza wychowawczyni dokładnie opowiedziała jak to córka uciekła ze szkoły.Pod koniec roku szkolnego z koleżanką i jej znajomymi bez większego powodu opuściliśmy dzień szkolny.Siedzieliśmy sobie na ławeczce niedaleko parku oraz parkingu.Po chwili do samochodu wsiada nasza wychowawczyni, a my paliliśmy papierosy... Pani przez długi czas była na nas tak jakby 'obrażona' nie wspomne o rodzicach przed którymi było mi wstyd.Wizyta u pedagog, głupie tłumaczenie się, wezwania do rodziców itd.Dla mnie to był ogromny stres, bałam się tego jak rodzice zareagują itd.Od tamtego czasu już nie wagarowałam.Nauczyłam się ściągać, dlatego niewiedza na kartkówce nie sprawiała mi problemu.Dziś nie uciekłabym z lekcji.Za dużo do stracenia, Pani by mi tego nie wybaczyła co wiązałoby się z obniżonym zachowaniem.Nie sciągam, nie pale, nie wagaruje itd. :D
( :

Awatar użytkownika
Jolly Roger
Posty: 1650
Rejestracja: 2007-12-15, 18:34

Re: Wagary i nie tylko

Postautor: Jolly Roger » 2009-09-29, 19:33

do tego co 676 napisał, a pod czym bym sie podpisał dodałbym pogodę. Po co iść do szkoły skoro można się nad rzeką z butelką wina rozłożyc albo po miescie połazić i lalki wyrywać

Przepraszam, ze sie wciąłem, ale wagarowiczem ze stażem jestem. Teraz za kare wciaż po lekcjach zostaję :wink:
We gonna ride the sea,
we pray to the wind and the glory
That's why we are raging wild and free

Awatar użytkownika
dushka
Posty: 3902
Rejestracja: 2006-08-03, 19:39

Re: Wagary i nie tylko

Postautor: dushka » 2009-09-29, 19:43

Jolly, no patrz, nie wpadłam na to :D Taaaa nasze wagary trzeba odpracować :mrgreen:

Awatar użytkownika
malgala
Posty: 8170
Rejestracja: 2007-07-30, 18:50
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Matematyka
Lokalizacja: łódzkie

Re: Wagary i nie tylko

Postautor: malgala » 2009-09-29, 20:17

Jolly Roger pisze:wagarowiczem ze stażem jestem. Teraz za kare wciaż po lekcjach zostaję :wink:

No, w końcu zrozumiałam czemu nigdy równo z dzwonkiem kończącym moją ostatnią lekcję do domu nie idę :mrgreen:
Trochę tych wagarów w liceum i na studiach zdarzyło mi się zaliczyć.
Mój syn natomiast w gimnazjum na wagary w pierwszy dzień wiosny z całą klasą się wybrał. Z wychowawczynią jego trochę się nawet posprzeczałam. Część uczniów przyniosła karteczki od rodziców z prośbą o usprawiedliwienie, więc usprawiedliwiła. Ja natomiast stałam na stanowisku , że nieobecność ta usprawiedliwiona być nie może. I tak mojemu synowi usprawiedliwiła.
W szkole ponadgimnazjalnej natomiast sprawę postawił jasno. Chce w tym dniu zostać w domu. Jak pójdzie do szkoły narazi się kolegom, jak pójdzie na wagary podpadnie w szkole. Zgodziłam się na takie rozwiązanie, poinformowałam telefonicznie wychowawcę o przyczynie nieobecności syna w szkole. Wychowawca usprawiedliwiał. Wiem natomiast, że naciąganych karteczek od rodziców podających jako powód nieobecności nagłą potrzebę pozostania dziecka w domu lub niespodziewany wyjazd albo złe samopoczucie nie honorował.
Nie sądzę, abym zezwalając mu na pozostanie tego dnia w domu postąpiła niewychowawczo.

ewagca
Posty: 85
Rejestracja: 2008-09-11, 20:53
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Przyroda
Lokalizacja: śląskie

Re: Wagary i nie tylko

Postautor: ewagca » 2009-09-30, 19:53

Raz w życiu byłam na wagarach. W 5 klasie podstawówki. Uciekliśmy w dzień Wagarowicza ( w mojej szkole był to 15 maj) CAŁĄ SZKOŁĄ, za wyjątkiem klas1-3. Poszłam, bo nie chciałam odstawać od grupy i byłam ciekawa jak to jest na wagarach. Było super. Całą szkołą poszliśmy do lasu graliśmy w piłkę, gumę, śpiewaliśmy piosenki. Wszystko zorganizowali 8-klasiści. Na drugi dzień był pogrom. Dyro się wściekł. Zarządził Apel. Zagroził wszystkim obniżeniem sprawowania. Byłam przerażona. Przepraszanie Dyra trochę trwało, ale do końca roku dał się przebłagać, tylko zarzucał nas ciągle pracą społeczna po lekcjach. Do dziś się zastanawiam jak to się stało, że nauczyciele i Dyro nie zauważyli, że uczniowie grupkami na dużej przerwie wymykają się ze szkoły.
W liceum w ogóle nie wagarowałam. Na studiach sporadycznie przed jakimś ciężkim kolokwium.

Awatar użytkownika
Basiek70
Posty: 2234
Rejestracja: 2007-08-24, 19:43
Przedmiot: Inne

Re: Wagary i nie tylko

Postautor: Basiek70 » 2009-09-30, 22:47

aaaaaaaaaaaaaaaaaaa, to ja też dołączam do klubu odpokutowujących wagary pozostawaniem po lekcjach :D
na studiach miałam wykłady z psychologii ogólnej w sobotę wieczorem; przed tym wykładem podwójne okienko. W sumie więc mogliśmy być wolni o 16.15 albo dopiero o 21. I? I sala wykładowa w szwach pękała, nikt się na imprezie nie bawił, wszyscy na wykład się pchali. Dlaczego? Bo były fascynujące! Tak samo wykłady z dydaktyki ogólnej, były snuciem gawędy, której się z zapartym tchem słuchało, nic się nie notowało, a wszystko pamiętało. I zajęcia z logiki - nie do wiary ale były samą przyjemnością, a wszyscy z egzaminu dostali wysokie noty - tak były rowadzone wykłady, ze wiedza sama się systematyzowała w głowach.
Wspomnienia ze szkoły sredniej potwierdzają w pełni te przykłady. Reasumując: jakie prowadzenie lekcji, taka frekwencja.
"Nigdy nie rezygnuj z tego, co naprawdę chcesz robić.
Człowiek z wielkimi ambicjami i marzeniami jest silniejszy od tego,
który jest tylko realistą."

Awatar użytkownika
sylwia1970
Posty: 41
Rejestracja: 2009-06-23, 20:11
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski, Inne, Zajęcia zintegrowane
Lokalizacja: podlaskie

Re: Wagary i nie tylko

Postautor: sylwia1970 » 2009-10-02, 14:29

Uciekało się z lekcji, uciekało się z domu. Środa-poranek. Wychodzę do szkoły. Skręcam zamiast do szkoły na dworzec. Wróciliśmy naszą klasową paczką dopiero w niedzielę wieczorem. Piękny maj... tego dnia miała być klasówka z matematyki. Klasówka się nie odbyła, z powodu braku osób chętnych do jej napisania/pustych ławek. Mieliśmy jednak pecha... matematyk wracając zauważył naszą klasę błąkającą się po parku... . Na studiach nie wagarowałam, nie miałam powodu.
Obrazek

Szanuj nauczyciela swego, bo możesz mieć gorszego.

dirty princess
Posty: 11
Rejestracja: 2009-09-15, 22:18
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Wagary i nie tylko

Postautor: dirty princess » 2009-10-02, 15:40

Ja w liceum notorycznie opuszczałam dwie godziny informatyki, które były w poniedzialek od 8 rano... Najgorsza możliwa pora na najnudniejsze zajęcia, które polegały na tym, ze pan coś tam na początku tłumaczył, a potem się do końca siedziało robiąc jakieś projekty.. NIe przychodziłam, bo nie widziałam sensu, niczego mnie te lekcje nie uczyły. Problemem okazało się tylko to, że nie miałam ocen, więc 'sprytnie' wymyśliłam, że sobie sama wpiszę do dziennika i będzie spokój, bo Pan nie zwracał uwagi na nieobecności. Udało się, do dziś nie wiem w jaki sposób, bo gdy zwinęłam dziennik na którejś lekcji pod pozorem przeniesienia innemu nauczycielowi, to ręka tak mi się trzesła, że ta wpisana 4 wyszła zupelnie koślawie. Caly weekend sie bałam... i nic. Nie było żadnych konsekwencji. ALe stres, ktory wowczas przezyłam, skutecznie zniechęcił mnie do takich numerów w przyszłości ;]

Teraz po swoich uczniach widzę, ze wagarują, gdy nie ponoszą konsekwencji za swoje nieobecności. Najczesciej nie przychodzą na pierwsze lekcje, bo wolą się wyspać. Gdy jednak nauczyciel surowo karze takie nieobecnosci na pojedynczych godzinach - odpytujac lub w inny sposob sprawdzajac wiedzę ucznia z danej lekcji, to okazuje się, że da się rano wstawać i być na czas.

Ja w czasach szkolnych wagarowałam duzo, bardzo dużo, potem na studiach już zmądrzałam (bo i studia miałam dużo ciekawsze niż zajęcia w liceum!), ale nieobecności uczniów na swoich lekcjach nie toleruję, chociaż rozumiem ;] Mogą sobie opuszczać inne, mniej ważne przedmioty, ale angielski??? No way ;]

Awatar użytkownika
Basiek70
Posty: 2234
Rejestracja: 2007-08-24, 19:43
Przedmiot: Inne

Re: Wagary i nie tylko

Postautor: Basiek70 » 2009-10-02, 15:51

gorzej, jak na takich lekcjach każe się siedzieć uczniowi, który zna język lepiej niż nauczyciel - ma nie przeszkadzać i robić to co reszta... piszę o tym bo znam takie przypadki (dzieci z rodzin dwujęzycznych, część życia w Anglii spędziły, tam do szkół chodziły), Jeden nauczyciel zwolni z zajęć każe najwyżej pro forma test na koniec semestru i roku napisać; drugi powie, ze ma siedzieć na lekcji, pisać słówka w zeszycie i nie przeszkadzać; trzeci zaproponuje ćwiczenia poszerzające słownictwo, literaturę w oryginale, przygotowywanie prezentacji; ten trzeci zresztą moim zdaniem wybiera najlepszą opcję
"Nigdy nie rezygnuj z tego, co naprawdę chcesz robić.

Człowiek z wielkimi ambicjami i marzeniami jest silniejszy od tego,

który jest tylko realistą."

Alegoria
Posty: 10
Rejestracja: 2009-07-09, 00:18
Kto: uczeń
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: Wagary i nie tylko

Postautor: Alegoria » 2009-10-03, 20:59

W II klasie zdażało mi się wagarować. Były takie miesiące, kiedy miałam 25 godzin nieuspr. Dlaczego wagarowałam ? Bezpośrednim powodem była koleżanka, która mnie do tego namawiała, a pośrednim kartkówka, odpytywanie, czy poprostu zwykłe nie chcę mi się. Zdażało się nam iść z całego dnia, ale to raczej rzadko, bo musiał być to dzień, kiedy nie mieliśmy lekcji z wychowawczynią. Zazwyczaj nie przychodziło się na pierwszą lekcję, bądź uciekało z ostatniej/ ostatnich. W mojej szkole dla chcącego nic trudnego. Nie ma problemu, aby iść na wagary. Schody zaczynają się później. Za więcej niż 3 h nieuspr w mcu trafia się na czarną listę do dyrektora. 3 zgłoszenia w roku = ocena nizej od planowanej ze sprawowania, przekroczenie 50 godzin w roku = ocena nieodpowiednia. Jeśli wychowawcy na uczniu zależy, to przeprowadza z nim rozmowy, jeśli takowe nie odnoszą skutku, to jest telefon do rodzica. Dyrektor, nic z tym nie robi, chyba, że mówimy tutaj o wagarowiczach, którzy pojawiają się w szkole od wielkiego święta, np. parę razy na miesiąc, w tedy, schemat podobny do poprzedniego, tyle że zakończony zgłoszeniem do sądu rodzinnego.
Teraz nie wagaruję. Przede wszystkim, bo mi zależy, ale też wychowawczyni bardzo pilnuje frekwencji. Jeśli już mi się zdarzy, to w tedy, kiedy nie dałam rady się nauczyc na kartk/ spr i nie mogę tego napisac na ndst i nie ma szans, aby mi się "udało". Po długich rozważaniach, uciekam w tedy z jednej godziny. Ale nie zdarza to się częściej niż jedna - dwie godziny w miesiącu, bądź w ogóle. Takie pojedyncze ucieczki, kończą się z reguły na rozmowie z wychowawcą, bądź uchodzą płazem.
"Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni" - J. Kochanowski.
Obrazek Piszę poprawnie po polsku- propagujmy poprawną polszczyznę.


Wróć do „Kącik uczniowski”