Macie obaj (Jolly Roger i 646) jakieś strasznie spaczone widzenie układu uczeń-nauczyciel. Z Waszych postów wylewa się straszliwy, zdegenerowany obraz nauczyciela-cynicznego sadysty, wyrachowanego i leniwego. Większość dnia spędza na obmyślaniu jak tu dokopać słabszemu, pokazać wszystkim uczniom kto tu rządzi, a przede wszystkim jak zrobić żeby nic nie robić. Ulubioną rozrywką jest karanie. Zwłaszcza tych najmniej zaradnych.
Uczeń to istota słaba, głupia, wystraszona (a nawet zastraszona). Jednym celem ucznia jest przetrwanie niesłabnących i niesprawiedliwie wymierzanych kar i zakazów.
Gestapo.
Jolly Roger, gdzie Ty pracujesz? W zakładzie poprawczym?
Weźcie wy sobie obaj twarde, dębowe deski i walnijcie się obaj w dekle. Tyle wam napiszę. Wam się nie da nic wytłumaczyć. Jak sobie jeden z drugim coś ubrda, to wszędzie widzi tylko to, co chce zobaczyć. To już jakaś psychoza.
[Nauczyciel]
Idę korytarzem i widzę ogryzek. Mogę go wyrzucić sam, żaden problem. Nauczono mnie dbania o czystość. Nie jestem jednak sam na korytarzu. Są uczniowie. Patrzą.
Jak podniosę i wyrzucę to popatrzą się dziwnie. Nie naśmiecił, a sprząta. A sprzątaczki to od czego tu są?
Wiem, że nie wolno mi ogryzka nie zauważyć. Muszę zareagować i to w sposób głośny i dobitny. Oczekuje się ode mnie że będę uczył i pouczał. Brud jest zły. Nie tolerujemy w szkole chlewu. To musi być słyszalne.
Teraz co dalej. Zatrudniono mnie abym nauczył uczniów reagować na takie sprawy. Przechodzą i udają że nie widzą. Pora nauczyć. Biorę pierwszego z brzegu i nakazuję sprzątnąć ogryzek. Będzie szopka, wiem. Ale może wreszcie zauważą że jest syf i że ja tego nie toleruję. Uczeń nie nabałaganił, wiem. Ale nie zareagował na syf. Woli udawać, że mu to nie przeszkadza. Błąd. Powinno przeszkadzać. Widział kto śmieci i ma to gdzieś. Błąd. Nie powinien mieć gdzieś. Buntuje się. Ma prawo, ale trzeba być konsekwentnym. Wydałem polecenie. Uczeń w szkole nie może sobie traktować nauczyciela jak kolegi. Jest jakaś hierarchia w tym stadzie.
[Uczeń]
Rany, jaki syf! Same śmieci na korytarzu. Żenada normalnie. Sprzątaczki kawę piją i nic nie robią. Ogryzek się jakiś wala. To pewnie ten pajac z IIb rzucił. On zawsze zżera jabłka i wali ogryzki gdzie popadnie. Zawsze mówi, że ma to w dupie i że są sprzątaczki i że za coś biorą pieniądze.
Idzie belfer. Zatrzymuje się i patrzy na ogryzek. No i czego się gapisz. Ogryzka nie widziałeś? Idź sobie dalej i daj mi spokój. Ja mam zaraz sprawdzian i mam co robić.
Woła. Każe sprzątać! A jakim prawem?! A co to ja rzuciłem? Znalazł se jelenia. Niech sobie sprząta jak mu przeszkadza. Albo niech idzie do IIb i każe temu od jabłek sprzątać. Dobra, wyrzucę, nie męcz uszu. Wiem, mam maturę w tym roku. Jesteś belfer i wszystko ci wolno. Co za kretyn. A teraz się wszyscy patrzą jak niosę ogryzek. Ale obciach. Czemu ja? Czepił się słabszego.
[Gość od jabłek]
Dżizas, jakie nudy. Rzygać mi się chce jak patrzę na te zakazane mordy. Co za szopka? Aaa.... ogryzek. A ch.. z nim. Nie no... jakiemuś jeleniowi kazali to posprzątać! Ale beka. Mięczak. I co się patrzysz ***? Coś ci nie pasi? Spadaj. Ciebie się mam bać? Weź bo nie wytrzymam. I co mi zrobisz? Weź, bo ci przywalę.
Polska kurna rzeczywistość. Sami sobie hodujecie takich gości od jabłek. Pożyjesz to zobaczysz na co oni wyrastają. Jak dostaniesz wpierdziel w ciemnej bramie to pamiętaj. Ty go tego nauczyłeś. Ty mu pozwoliłeś na takie traktowanie. Belfer pokazywał jak reagować. Stanowczo i bez strachu. Tacy cwaniacy są silni w gębie, ale jak zwiniesz pięść to miękną. Ich trzeba nauczyć gdzie są granice. Jeśli Ty tego nie zrobisz teraz, to on podrośnie.
No tak, ale ty już teraz robisz w gacie ze strachu. Teraz opowiedz wszystkim, że to przez durnego belfra. To nie ty masz pełne majtki. To ten sadysta się nad tobą znęca bo ma władzę. Ty jesteś spoko gość. Ciebie ten ogryzek wali.
W sumie ta komóra była stara i całkiem niepotrzebna.
W sumie przed klatką zawsze nasrane, więc co za różnica.
W sumie bryka i tak miała ślad po dzwonie, więc się nie rzuca w oczy.
W sumie jestem spoko. Nie czepiam się ziomali. Oni też są spoko.