Vilfredo pisze:Vuemie, ja mówię o wychowaniu a nie o nauczaniu.
Dlatego zwróciłem uwagę na kontekst dyskusji.
Biorąc pod uwagę tak szeroki aspekt relacji nauczyciel-uczeń, to oczywistym jest dla mnie, że nie można kształtować młodego człowieka ignorując jego poglądy, czy prawa do ich wyrażania. Zresztą dialog temu służy.
Vilfredo pisze:Natomiast dopuszczam dyskusję z uczniem, który twierdzi, że dany pakiet treści jest mu niepotrzebny. Z pewnością takich uczniów nie karcę moim "jowiszowym" spojrzeniem
Ależ oczywiście, że uczeń ma prawo mieć negatywny stosunek do danej partii materiału z programu nauczania, a nawet przedmiotu, skoro jest przekonany, że jest on dla niego "niepotrzebny" (pomijam tu wagę wykształcenia ogólnego, czyli wiedzy z wielu dziedzin). Niechaj tak myśli, moge jedynie próbować go przekonywać.
Ale skoro dany przedmiot, czy cześć programu nauczania z takiej, czy innej przyczyny jest obowiązkowa i nie ma mowy o "wyrzuceniu jej z zakresu naszej pracy, to nie ma mowy o żadnej dyskusji, czy współdecydowaniu ucznia w tej mierze. Wtedy decyzja nauczyciela jest nieodwołalna, a uczeń musi ja zaakceptować, choćby wbrew własnej opinii.
Vilfredo pisze:We wszystkich sferach nauczania obowiązuje zasada uczciwości, którą staram się wdrażać w życie. Nie da się ukryć, że uczniowie bywają niekiedy pokrzywdzeni przez nauczycieli (zdarza się także, rzecz jasna, sytuacja odwrotna!). Wtedy należy ich wspierać w dochodzeniu sprawiedliwości, a nie kierować się jakąś źle pojętą solidarnością zawodową.
Zgadzam się w 100%. Dlatego tez jestem zwolennikiem reguły, by ocena nauczyciela, choć "ostateczna" wg litery prawa podlegała jednak kontroli i dawała skrzywdzonemu uczniowi możliwość obrony.