Witam.
Zbliża się koniec II semestru, a nauczyciel z chemii pojawił się na 3-4 lekcjach (jedna tygodniowo). Nauczyciel z fizyki 7-8 razy (dwie tygodniowo).
Z chemii nie mam jeszcze ani jednej oceny, a podobno wymagane są 3 aby uczeń mógł być klasyfikowany.
Natomiast z fizyki jest jescze gorzej. Jedynie jedynka za odpowiedź. Poza tym, napisałem z tego przedmiotu sprawdzian (dość dobrze mi poszło) i nauczyciel po dwóch miesiącach wraca, stwierdzając, że je zgubił i kazał klasie napisać poprawę - mnie na niej nie było, bo sobie zwyczajnie poszedłem, myśląc, że go znowu nie ma. Mało tego, podczas tej poprawy pozwolił korzystać wszystkim z zeszytów i potem nie sprawdziwszy wpisał wszystkim piąteczki. Dodam, że za pierwszy semestr otrzymałem:
Fizyka - 5
Chemia - 4
I teraz pojawia się moje pytanie - co mogę zrobić?
Kiedy uczeń nie chodzi na lekcje wybucha wielka awantura, pedagodzy dzwonią do rodziców, strasząc kuratorem, otrzymujemy nieklasyfikowanie itd. Tymczasem nauczycielom ma wszystko uchodzić płazem? Zostały trzy tygodnie nauki, a ja mam teraz wyciskać z siebie ile się da, żeby nie dopuścić do nieklasyfikacji? Przecież to śmieszne.