Postautor: Anetam84 » 2017-10-26, 17:24
Nigdy się tu na forum nie udzielałam, bo i nie miałam potrzeby. Nawet nie zakładałam konta, ale po przeczytaniu tego wątku musiałam, bo moją córkę też dotyczył problem z nauczaniem indywidualnym. Może najpierw parę słów do bulwersujących się nauczycieli: to nie jest nasza wina, że nie macie zwracanych kosztów za dojazdy, proszę z pretensjami iść do dyrektora lub gminy. Do nas nauczycielka dojeżdżała 5km w jedną stronę i dyrektor jej za to zwracał, ale to trzeba z dyrektorem rozmawiać, a nie z pretensjami do Bogu ducha winnych rodziców. Poza tym faktycznie te pół kilometra to naprawdę spokojnie można przejść na piechotę, nie wiem o co ta afera. Do autorki wątku: moja córka miała nauczanie indywidualne od drugiego semestru klasy drugiej i cala klasę trzecią szkoły podstawowej. W tej drugiej klasie przychodziła do nas nauczycielka taka po 50tce, od początku były z nia problemy. Na szczeście my mieliśmy i super wychowawczynie, której zawsze można bylo wszystko powiedzieć i dyrektorkę taką, która reagowała, a nie zamiatała pod dywan. Ta pierwsza nauczycielka praktycznie nic z córką nie robiła, kazała jej tylko przepisywać zdania z elementarza do zeszytu. Córka akurat z pisaniem i czytaniem problemów nie miała, miała za to problemy z liczeniem i tutaj nalegałam, aby nauczycielka na to kładła wiekszy nacisk. Na nic moje prośby więc zadzwoniłam do wychowawczyni w czym problem, rozmowa z nauczycielką od indywidualnego się odbyła, bo zaczeła pracować nad matematyką, ale zaczęła też coraz częściej nie przychodzic na lekcje, a to, że zastępstwo w szkole ma, a to coś do załatwienia. Za często coś jej wypadało. Miarka się przebrała kiedy nie było jej 2 tyg pod rząd, bo niby choroba się jej przeciąga. Akurat jakoś była wycieczka klasowa i pojechałam do szkoły zapłacić no i wychowawczyni się pyta czy lepiej już z tą matematyką, na co ja mówię, że od dwóch tygodni nie przychodzi do nas nauczycielka, bo podobno chora dalej. No i tutaj wychowawczyni się zdenerwowała, zabrała mnie do dyrektorki, abym potwierdziła, że nauczycielka do nas nie przychodzi. Okazało się, że owszem wzięła zwolnienie, ale tylko na 3 dni i kiedy do nas nie przychodziła to normalnie do szkoły już uczyć przychodziła. Do końca roku szkolnego sama z siebie przychodziła do nas wychowawczyni, która i tak już miała dużo godzin. Od 3 klasy przychodziła do nas młoda nauczycielka, ktora miała 3 letnie dziecko, a nigdy nie miałam z nią żadnego problemu, także to wszystko zależy na jakiego nauczyciela sie trafi. Na pewno dziecko ma prawo do uczestniczenia w wycieczkach, nie wiem czemu wychowawczyni was o tym nie informuje, przecież szkodzi tylko dziecku. Nas zawsze informowała o wszelkich wycieczkach i imprezach klasowych. Spróbuj jej jeszcze raz o tym powiedzieć, aby nie zapominała was informować jeśli znowu was nie będzie informowała to idź do dyrektora, możesz też zgłosić to w poradni, nas się psycholog pytała czy dziecko uczestniczy w imprezach szkolnych i klasowych. Masz do tego prawo, a raczej dziecko ma prawo z tego korzystać. Jakąkolwiek odmową nie masz się co martwić, jeśli masz orzeczenie z poradni szkoła musi dziecku zapewnić taką formę nauczania i to już nie Twój problem jak ta zrobią, a to, że nauczyciel będzie miał muchy w nosie, że musi przyjść, no cóż..napisałam jaką ja miałam sytuację z pierwszą nauczycielką, której zapewne też się do nas przyjeżdżać nie chciało, miała więcej, bo 5km i jeszcze zwracane koszty. Jedyne co mogę Ci doradzić to zawsze w razie problemów reaguj, u wychowawczyni, u dyrektora czy nawet w poradni, ale reaguj.