Witajcie. Mój syn chodzi do pierwszej klasy i mają angielski w poniedziałki i wtorki. W poniedziałek w zeszycie zapisali odmianę czasownika "have got". Uczyłam się z nim tego, chociaż zdrowy rozsądek podpowiadał mi, że pani chyba nie będzie tego pytać na następny dzień. Syn w miarę opanował odmianę (z czego byłam dumna, bo przecież to trudne dla siedmiolatka). Okazało się, że pani pytała i syn przyniósł jedynkę.
Zawrzało we mnie. Syn bał się, że będę krzyczeć, wszak to pierwsza taka ocena w jego szkolnej "karierze". Pytałam, jak to było, więc mi opowiedział, że zaczął dobrze, potem opuścił jedną osobę (you have got), pani kazała mu zacząć od nowa. Zaczął i znów przeskoczył tą osobę i dostał jedynkę. W domu oprócz tej jednej osoby, której najwyraźniej zapomniał powiedział mi wszystko. Gdyby pani go naprowadziła, powiedziałby i to brakujące.
Czuję smutek i złość, że małe dziecko zostało w ten sposób potraktowane, a dodatkowo można chyba było napisać do mnie notatkę w zeszycie, a nie od razu wstawiać niedostateczny?
Co wy na to?