Ja tego nie czytałem bo jestem za granica. Zjadę do Polski to pójdę do szkoły bo żona urodziła dziecko (wcześniaka) i nie może wychodzić z dzieckiem z domu więc nie pójdzie do szkoły. Dziecko do szkoły chodzi samo bo to już czwartoklasista. Nie wiem dokładnie co było w tym piśmie z poradni bo owszem żona mi je czytała na komunikatorze ale nie sposób zapamiętać wszystkiego co tam było dokładnie zawarte. Byłem z żoną na badaniu dziecka i pamiętam z rozmowy jak pani pedagog tłumaczyła jak ćwiczyć z dzieckiem ale zapytaliśmy kiedy to robić bo przedstawiliśmy jak sytuacja u nas w domu wygląda,że mnie większość czasu nie ma a żona zaraz urodzi dziecko a jak do tej pory to dziecko nie ma czasu na nic tylko jak wraca do domu ma przerwy w nauce wtedy kiedy żona przygotowuje posiłki i je jedzą, a tak cały czas siedzą nad książkami i zeszytami to Pani pedagog powiedziała,że dlatego będzie wydane pismo z poradni (i tu nie pamiętam czy opinia czy orzeczenie) aby dziecko miało również czas na rozrywkę,dodatkową naukę poprzez zabawę, dodatkowe książeczki do ćwiczenia pisma, że od dostarczenia dokumentu będzie miało mniej pracy przed sobą, a co za tym idzie mniej nauki bo nauczyciele będą musieli stosować się wskazówek zawartych w tym dokumencie z poradni.
Na badanie w PPP w pierwszej kolejności skierowała nas nauczycielka klasy "0" gdzie dziecko musiało iść jako pięciolatek. Wtedy już wyszło,że dziecko jest wycofane społecznie, ma problemy z motoryką dużą i małą, wolne tempo pracy, wymaga wsparcia. Na koniec klasy "0" ale kolejnego roku szkolnego bo wspólnie zdecydowaliśmy,że nie posyłamy do klasy I sześciolatka powtórzyliśmy badanie i nadal były te same zalecenia. dodatkowy czas na wykonywanie zadań, zajęcia logopedyczne, wspieranie, indywidualizacja potrzeb ucznia. Całe 3 lata czyli począwszy od klasy I do III było dużo siedzenia nad lekcjami, dużo tłumaczenia, objaśnień itd. Były zajęcia korekcyjno - kompensacyjne. Teraz gdy doszły dodatkowe przedmioty takie jak historia, muzyka, przyroda nie starcza czasu na to aby dziecko nauczyło się na wszystkie zajęcia. Czasem idzie na jakąś lekcje nieprzygotowane i "modlimy się" aby nie było sprawdzianu lub nie zostało wzięte do odpowiedzi. Później nadrabiamy materiał aczkolwiek z mizernym rezultatem bo kiedy wydaje się że już umie to za chwilę okazuje się,że już nie wie o co pytami je. Największy problem z matematyką. Jest tak,że dziecko znało zasady ortografii a w poradni nie wiem czym to było spowodowane ale zasady strasznie "mieszało" tzn kiedy miało powiedzieć kiedy piszemy "ż" powiedziało ,że po spółgłoskach P,B,T,D,K,G,CH, J,W. Natomiast na "u" odpowiedziało gdy "uje" ale nie dodało o co ma konkretnie na myśli, części zdania kompletnie zaczęło mieszać i nie umiało z podanego tekstu wyodrębnić czasownika, rzeczownika czy przymiotnika.
Tak nauczyciel matematyki zna opinię / orzeczenie ponieważ rozmawiałażona z nim na ten temat to mówił,że zapoznał się z tym dokumentem.
Dziecko jak zauważono w poradni potrzebuje dużo więcej czasu niż rówieśnik aby przyswoić wiedzę. Wielokrotnie jest tak,że żona jest zadowolona,że już umie pomnożyć 26*5 a gdy po pół godziny sprawdza dla upewnienia się okazuje się,że już nie wie jak to policzyć. Na sprawdzianie nie miało miejsca na rozpisanie (było tylko miejsce na wpisanie wyniku) i zgadywało (oczywiście błędnie).