Postautor: haLayla » 2010-06-02, 23:45
Generalnie, uważam się za liberała. Nie mam tutaj na myśli oczywiście szkoły austrackiej, czy liberalizmu XIX wiecznego spod znaku Bastiata. Uważam, że państwo ma pewne funkcje oprócz obronnej i kontrolnej, takie jak wychowawcza czy socjalna.
Tutaj problem rozbija się o kwestie tego, że nie ma kandydata liberalnego, który by akceptował konieczność niesienia pomocy, a nie zostawienie ludzi samych sobie. Z drugiej strony, takie SLD, które faktycznie jest bardziej liberalne od partii które sobie taką etykietkę przyklejają, wystawiło Napieralskiego, którego się trochę boję. Bo dawanie praw człowieka małpom, czy umożliwienie adopcji dzieci przez pary homoseksualne mnie przeraża i przerasta.
Komorowskiego nie lubię, podobnie jak Tuska i Platformy Obywatelskiej. Nie lubię ich za brak wyrazu, za brak programu, za brak odwagi, za brak czegokolwiek. Uważam, że więcej ikry mają ludzie z depresją, a lepsze pomysły cierpiący na Alzheimera.
Jarosława Kaczyńskiego cenię. Nie za program, bo tutaj się różnimy. Cenię go za odwagę głoszenia takich poglądów, za błyskotliwość i konsekwentność. Także charyzmy nie można mu odmówić. Z drugiej strony, nie reprezentuje on moich poglądów i powątpiewam, czy jako prezydent reprezentowałby wszystkich Polaków.
Nad resztą nie ma sensu się rozwodzić, bo ich zwycięstwo jest równie prawdopodobne, co rychła wizyta Małego Księcia na Alasce.
<3