bebuj, moim zdaniem Twój wiek nie jest tutaj żadną przeszkodą. Jeśli chcesz to robić i uważasz, że będziesz w tym dobra, to dlaczego by nie spróbować?
Ja swój zawód bardzo lubię, choć oczywiście faktem niezaprzeczalnym jest, że jest dużo pracy. Kasa marna jak na nasze wykształcenie.
W swoim wywodzie skupię się bardziej na minusach, nie dlatego by Cię zniechęcić, lecz plusy sama doskonale znasz (satysfakcja, praca z dziećmi, które lubisz, kontakt z innym człowiekiem, robienie każdego dnia czegoś innego, dużo się dzieje, jest ciekawie, praca na pewno nie jest monotonna).
Jest też trochę minusów... Wakacje czy ferie są konieczne i nie jest to wcale taki luksus jak wydaje się ludziom pracującym w innych zawodach, gdyż codzienna wielogodzinna praca z dziećmi / młodzieżą wykańcza przede wszystkim psychicznie. I nie mówię tu wcale o problemach z dyscypliną, bowiem jestem osobą, która raczej nie miewa takich problemów w pracy, mimo wszystko teraz już odliczam dni do ferii, bo zmęczyły mnie te miesiące.
Praca w szkole jest przede wszystkim bardzo intensywna. I to właśnie jest w niej najbardziej męczące i tu moim zdaniem ciężko przyrównywać to do innych zawodów, nawet tych w których dzień pracy trwa dwa razy dłużej.
Taki przykład dotyczący tylko dyżurów.. Dwa dni w tygodniu ma się dyżur, wówczas wygląda to tak, że mamy chyba gorzej niż panie siedzące na kasie w biedronce, bo choć było głośno w mediach, że mają tak katastrofalnie krótkie przerwy, to w dni gdy ma się dyżur n-el wcale takiej przerwy nie ma.. Nawet 30-tu sekund. W dni kiedy mam dyżur ranny przychodzę do pracy o 7.40 i nie mam nawet minuty dla siebie aż do 12.35. To jest pięć godzin bez nawet sekundy przerwy - jestem albo na lekcji z dziećmi, których nie wolno mi zostawić samych w sali i iść np. do toalety, albo jestem na przerwie na dyżurze w ogromnym hałasie. Kończy się przerwa, wchodzę do sali i zaczynam lekcję. I tak do 12.35, gdy wreszcie po 5 h mogę po prostu usiąść na chwilę w spokoju i zebrać myśli, zastanowić się czy jestem głodna, spragniona a może muszę do toalety. Nie wiem, może w innych szkołach jest to inaczej rozwiązane, może niektórzy n-ele nie są tak obowiązkowi i część dyżurów sobie odpuszczają, by móc choć na minutę usiąść w spokoju i pomyśleć. Jednak gdy dyrekcja sprawdza obecność na dyżurach to takie olewanie nie przejdzie, poza tym zawsze może coś się stać, ktoś może komuś wybić ząb, pchnąć niefortunnie, gdzie dziecko upadnie i uderzy tyłem głowy w parapet.. A wówczas osoby, które były na dyżurze są kryte, natomiast jeśli Ciebie nie było, bo np. musiałaś iść do toalety na dosłownie 2 minuty to nikogo nie obchodzi i wtedy to masz do czynienia z panem prokuratorem
Ja po dniach w których mam dyżur, jestem straszliwie zmęczona a nieraz jeszcze trafia się od razu po pracy 3-godzinna rada, bo dyrekcja wymyśliła jakieś szkolenie, na którym obecność jest obowiązkowa. Także wychodzisz z pracy przed 19, wracasz do domu kompletnie wypruta, a musisz się jeszcze przygotować na kolejny dzień, tudzież sprawdzić testy, bo mijają dwa tygodnie i musisz oddać : )
Tutaj oczywiście ktoś może stwierdzić, że wszystko zależy od dobrej organizacji pracy, ale czasem tej pracy jest na tyle dużo, że żadna organizacja nie polepszy spawy.
Pisać mogłabym długo o takich rzeczach, ale może na tematyce związanej z dyżurami poprzestanę. Oczywiście, jest to tylko fragment tygodnia, bowiem dwa dni z pięciu. W pozostałe dramatu nie ma i mamy choć chwilę na odpoczynek między lekcjami.
Inną kwestią jest czy będziesz potrafiła utrzymać dyscyplinę w klasie, a od razu uprzedzę Cię, że dobry kontakt z dziećmi nie wystarczy. Każdy kto zaczyna pracę w szkole twierdzi, że ma dobry kontakt z dziećmi, z tym że nie do końca w pracy n-ela o to chodzi. Jeśli chcesz być dobrym nauczycielem musisz wymagać, dyscyplinować, egzekwować, a wówczas dobry kontakt z dziećmi na ogół się kończy. Trzeba mieć też świadomość iż zaczynając pracę w szkole czeka Cię 10 lat w ciągu których będziesz robiła awanse zawodowe. A to są szkolenia, na które idzie mnóstwo weekendów, papierologia, stres, egzaminy przed komisjami. Kolejna: do pracy w szkole trzeba mieć twardy charakter, nadwrażliwość nie jest mile widziana i raczej daleko się na niej nie pojedzie. Ze strony uczniów może Cię spotkać wiele rozczarowań, nieprzyjemności a czasem chamstwa, szczególnie jeśli trafisz do gimnazjum lub zawodówki. Rodzice też potrafią dać w kość i często własne frustracje (słabe wyniki dziecka w nauce) przelewać na nauczyciela. Trafiają się tacy, którzy biegają do dyrekcji zostawiając tam jakieś niedorzeczne skargi, pomimo iż nigdy w życiu nie byli u Ciebie jako nauczyciela ich pociechy nie porozmawiali a całą swoją wiedzą o tym, jak to niby krzywdzisz ich dziecko tudzież celowo zaniżasz mu oceny biorą od pociechy, która jest zwyczajnym leniem i nie chce się jej nawet kiwnąć palcem. Są tacy, którzy potrafią straszyć kuratorium, są też dyrekcje, które boją się kontroli, tudzież chcą mieć dobre statystyki i każą nauczycielom stawiać pozytywne stopnie (nawet przy 9 ocenach ndst i dwóch dop wystawiać pozytywną na semestr, bo dziecko na dysleksję - co oczywiście nie uprawnia ucznia do nie posiadania żadnej wiedzy przecież!). Nawet na tym forum jest mnóstwo takich przypadków, tematów, gdzie ludzie opisują jakieś chore sytuacje ze swoich placówek.
By było jasne, nie zależy mi, by Ciebie zniechęcać, piszę szczerze, bo przecież właśnie o to Ci chodzi. Na koniec powiem, że można trafić dobrze i większości tych rzeczy w swojej pracy nie uświadczyć. Osobiście mam fajną i rozsądną dyrekcję, na rodziców chamów jeszcze nie trafiłam i nigdy do mnie nikt nie przyszedł z pretensjami. Nie uświadczyłam niemiłych kontaktów z dyrekcją ani rodzicami, chociaż może jeszcze wszystko przede mną. W pracy mam też fajnych ludzi, których lubię i z opiniami, że środowisko nauczycielskie jest trudne, ciężko mi się zgodzić. Z całej szkoły, w której jest ponad 70 nauczycieli jest jedna osoba, której unikam, pozostałe są świetne i dobrze się z nimi pracuje, rozmawia i spędza czas - nawet wolny na wyjazdach czy wycieczkach.
Reasumując, skoro Twoje aktualne życie zawodowe Cię nie satysfakcjonuje i jesteś tego już pewna to zmień coś. Raczej nie ma na co czekać, po co tkwić w czymś, co jest beznadziejne. Za stara na zmianę pracy nie jest, ale za 10 lat możesz już być, także albo teraz albo nigdy. Po prostu warto, byś wiedziała w co wchodzisz, aby Twoja przygoda z nauczycielstwem nie rozpoczęła się od ogromnego rozczarowania.
Pozdrawiam i dobrej decyzji życzę.