Witam. Chcialabym opowiedzieć Wam, co się ostatnio wydarzylo w mojej szkole i zapytać, co o tym sądzicie. Kilka dni temu jedna z koleżanek wyszla z klasy podczas nauczania indywidualnego. W tym czasie uczeń zlustrowal jej torebkę i zabral portfel z pieniędzmi. Po powrocie koleżanka zorientowala się, że torebka leży inaczej. Zglosila sprawę dyrekcji, a ta przeprowadzila śledztwo. Uczeń przyznal się i zwrócil pieniądze. Kilka dni później inny uczeń pobil na lekcji jedną z koleżnek. Tutaj też sprawa wylądowala u dyrekcji. Uczeń przyniósl kwiaty, przeprosil i sprawa się zakończyla. Nie nadawano tym sprawom dalszego biegu, rzekomo dla dobra dzieci.
Nie jestem przekonana, że to rzeczywiście dla dobra dzieci. To jasny dla nich sygnal, że mogą zrobić wszystko i wszystko się im wybaczy. A co z dobrem nauczyciela? Obie te sprawy mnie nie dotyczą i powiem szczerze, że ja bym tego za kwiatka nie wybaczyla. Widzialam sińce na rękach koleżanki. Sprawa dotyczy uczniów szkoly podstawowej.
Napiszcie, czy i u Was dzieją się takie rzeczy i jak jest to przez dyrekcje rozwiązywane. Szczególnie zależy mi na opinii dyrektorów.