Nie podoba mi się podważanie kompetencji przedszkolanek i roli przedszkola. Jeszcze trochę, a będą podważać kompetencje innych nauczycieli.
Na stronie MEN:
(wypowiedź pani minister)"Zwracała także uwagę, żeby nauczyciele, którzy być może obawiają się o swoją pracę, nie zarzucali niekompetencji swoim kolegom uczącym w szkołach, budząc być może obawy rodziców, bo nie jest to prawdą, a jednocześnie nie wystawiają środowisku dobrej wizytówki."
...
"Jeśli będziemy je straszyć szkołą, to później już trudniej jest odwrócić tę sytuację."
Cios poniżej pasa.
"Minister wyjaśniła również dlaczego zależy jej na tym, żeby nauka czytania i pisania odbywała się w szkole pod okiem jednego nauczyciela."
Przecież się odbywa! W podstawie programowej dla zerówki nie ma nauki literek. Sama sobie przeczy?
"...zarówno nauczanie w przedszkolu, jak i w klasach I-III szkoły podstawowej wymaga dokładnie tych samych kompetencji, które nauczyciele zdobywają na tych samych studiach - podkreśliła minister."
Uprawnienia nadała poprzednia pani minister, a nie zdobywali je nauczyciele na studiach.
Pomijając wszelkie za i przeciw dotyczące sześciolatków w szkole, to wypowiedzi te są szkalowaniem nauczycieli przedszkola. Widocznie nie mają wiarygodnych atutów, skoro sięgają po tak żenujące argumenty.
Pomijam wnioski z różnorakich badań wyrwane z kontekstu i nadające inny sens.