Czy może być tak, żeby wszystkie dzieci z chęcią chodziły do szkoły? Żeby chciały się uczyć, czekając niecierpliwie na kolejną lekcję, a każda z nich była bardzo ciekawa. Żeby lubiły przebywać w szkole ze swoimi rówieśnikami i ze swoimi nauczycielami, czując, że są w gronie przyjaciół, na których można liczyć. Żeby były wolne od lęku o własny status w grupie, kompetencje i poczucie własnej wartości. Żeby chciały się uczyć dla siebie i zaskakiwały rodziców coraz to nowymi umiejętnościami przyniesionymi ze szkoły. Żeby nie musiały odrabiać w domu lekcji i miały czas na rozwój własnych zinteresowań. Żeby kończyły szkołę z wiedzą i umiejętnościami niejednokrotnie lepszymi, niż posiadane przez rówieśników z innych krajów.
Czy może być tak, żeby nauczciel był podziwiany i szanowany przez wszystkich swoich uczniów. Żeby był uważany za Mistrza, ze którym uczniowie chętnie podążają. Żeby samym tylko swoim autorytetem moralnym kształtował stosunki między uczniami, oparte na wzajmnym poszanowaniu i wspieraniu się. Oparte na uczciwej rywalizacji bez zazdrości i z szacunkiem dla słabszych. Żeby nauczyciel cieszył się powszechnym szacunkiem społecznym. Żeby o zawód ten walczyli najzdolniejsi.
Może tak być, o czym przekona się każdy, kto będzie czytał moje posty i weźmie udział w dyskusji. Na moim blogu wykażę, że opisany cel jest w zasięgu ręki, bo wystarczy odciąć oświatę od ideologii PRL – u oraz wyrwać ją z rąk biurakratów, niejednokrotnie zapatrzonych w biurokratów unijnych. Natępnie powierzyć MEN grupie mądrych i przebojowych młodych ludzi ( może sztabowcom opcji, która wygra wybory) oraz zapewnić im rady doświadczonych znawców ( Pan Profesor Bogusław Śliwerski ?) oraz wizjonerów ( Pan Profesor Jan Szmidt?)
Podałbym linka do bloga, ale Pani licznerka tupnęła, że nie wonl.