Postautor: Łosoś » 2016-04-01, 08:59
Oj, w niektórycyh szkołach są tak zastraszeni nauczyciele, że głośniej boją się odetchnąć, a co dopiero odezwać!!! Zależy, jakie wpływy ma dyrektor. Dzisiaj od dyrektora zależy los stażysty, przydział godzin, ocena pracy, przydział obowiązków..Rany, ludzie nawet boją się odmówić, jeśli chodzi o "integracyjny wyjazd" do teatru czy gdzie tam (a wcale nie mają na to ochoty), a co tu mówić o ustaleniach dotyczących czasu pracy!!!
Ale mniejsza. Tym, którzy tego nie przeżyli, trudno to zrozumieć.
Jestem za pracą do 16.00. Chciałabym jednak mieć własne biurko, komputer z dostępem do netu, drukarkę. No i ciszę (czyli jak w urzędzie, pokój 2-3 osobowy do pracy). Obawiam się jednak, że jeśli miałabym powiedzmy 4-5 lekcji, a potem czas na inną pracę, to zwyczajnie bym się...nie wyrobiła z tym wszystkim, co robię teraz w domu...Po drugie, bałabym się, że dyrektor i tak kazałby mi zostawać po godzinach (i oczywiście nikt by mi za to nie płacił). Są tygodnie, kiedy pracuję 30 godzin, ale są takie, gdzie nawet po 60- bo akurat ewaluacja, projekt, analiza egzaminacyjnego testu i organizacja wycieczki...Nie wiem, trzeba by było inaczej planować pracę...(żeby do tej 16.00 się wyrobić). Jak przygotowywałam uczniów do konkursu, to nawet w domu ich przyjmowałam, bo w szkole brakowało czasu...
No a co z pracą w weekendy? Czasem jechałam na konkurs w weekend, i w ogóle mi za to nikt nie płacił. A pracowałam np. 10 godzin w sobotę...No i jak z radami? U nas pani dyrektor kocha rady, trwają 4-5 godzin(nic nie wnoszą i w moim odczuciu to bardzo zmarnowany czas, no ale szef każe, pracownik nie zadaje pytań). Średnio mamy jedną taką radę na 2 tygodnie. Gdzie je upchać do tej 16.00...? Oj, ciężko...