Gdy Pirx odleciał, Renati delikatnie podniosła Chiczi i zaniosła do zamku. Położyła ją jak najdelikatniej na łóżku i odeszła. Lepiej będzie zostawić Chiczi w rękach Malgali, ta na pewno wie 100 razy lepiej, co robi.
Natomiast Malgala zaczęła przygotowywać wszystko, co było potrzebne do wywaru z korzenia mandragory. Najpierw rozpaliła Ogień Południa, był on najgorętszy z możliwych. Potem powiesiła nad nim kociołek i nalała trzy kwarty rosy zbieranej o pełni księżyca. Po odmówieniu krótkiej modlitwy do dobrych mocy wyciągnęła spod kociołka kilka węgli i wrzuciła je do miseczki z suszonymi ziołami. Odurzającym dymrem okadziła Chiczi.
- Moc kadzidła sprawi, że nie obudzisz się, dopóki ja Ci nie rozkażę... niech jałowiec niesie Cię do krainy snu, bylica - marzeń, niech macierzanka chroni Cię przez wyczerpaniem, a brzoza przed złem. Niech dąb zapewni Ci bezpieczny powrót. Odsyłam Cię na pogranicze snu i śmierci, przy której już jesteś. Postaram Cię stamtąd wyciągnąć... Niech moje zioła trzymają Cię w tym stanie...
Malgala długo szeptała nad nieprzytomną Chiczi swoje zaklęcia. Nie mogła dopuścić do jej śmierci...
Pirx leciał tak szybko, że wszystkie meteoryty odbijały się od jego pojazdu z zawrotną prędkością. Wylądował na małej planetce. Przezornie nie zdejmował żadnej części skafandra, zwłaszcza z głowy. Chociaż nie bardzo znał się na roślinach, w końcu znalazł mandragorę. Przez dobre 5 minut szarpał się z nią, aż wreszcie wyrwał roślinę z korzeniami. Czym prędzej pobiegł do pojazdu i leciał w drogę powrotną. Jeśli Chiczi zginie... to przez niego. Nie daruje sobie wtedy tego. O, żeby tylko dotarł na czas.
Girena weszła do pokoiku Chiczi.
- Wciąż go nie ma... - powiedziała Malgali - Dasz radę...?
- Nie wiem, ale długo tak nie wytrzymam...
- Malgala była szczerze zmartwiona. Za nic nie chciała dopuścić do śmierci Chiczi.
Tymczasem Ela wzięła Akinomkę i Dushkę na "pogawędkę".
- Co wyście zrobiły?! - krzyknęła - Co też wam przyszło do głowy?!
Po chwili trochę się opanowała. Zimnym, wręcz lodowatym tonem kazała oddać fiolki z eliksirem i skazała dziewczęta na najsroższą karę - tymczasowe wyłączenie ze społeczności czarownic. Od tej chwili dziewczyny mogły czuć się banitkami. Wrócą, jeśli zrobią dla społeczności coś na tyle dobrego, chwalebnego, że będą mogły być przyjęte na powrót.
- Co my możemy zrobić?- jęknęła przestraszona Dushka.
- Same powinnyście wiedzieć! Jeśli potraficie, odnajdźcie utracone moce, przyprowadźcie kogoś, kto ma moc ogromną... Bo na razie nie jesteście godne nazywać się czarownicami! O wodo Lete, potraktuj swoją właściwością te dwie młode czarownice. Niechaj wróci im pamięć, że mają moc dopiero, gdy spełnią moje warunki - wymamrotała.
Wreszcie Pilot dotarł do Malgali. Bez słowa podał jej mandragorę. Czarownica szybko wrzuciła ją do kotła, nie przestając szeptać zaklęć. Z kotła buchnęły jadowitozielone kłęby pary, prosto w jej twarz...
Tymczasem dwie młode dziewczyny szły gościńcem. Nie pamiętały, jak się tu znalazły. Znały swoje imiona i wszystko pamiętały, ponieważ Ela wymazała z ich pamięci tylko te chwile spędzone w Czarcim Siole...
...