Podręcznik zdecydowanie ułatwia życie. Gdybym miała na każdą lekcję przygotowywać ksera różnych tekstów, nie miałabym chyba juz czasu na nic innego (uczę polskiego). No, ale kto co woli. Najważniejsza jest podstawa programowa.
Z politowaniem kiwam głową jak niektórzy/niektóre z Was czują się predestynowani do przeprowadzenia selekcji, choć sami tej selekcji nie przechodzili - znaczy się, że są namaszczeni!
Na pewno by nie zaszkodziło podniesienie poprzeczki na studia. To żenujące, że przyszły nauczyciel może zacząć studia mając maturę zdaną na 30%. Potem mam takie kwiatki, jak praktykantki popełniające rażące błędy ortograficzne podczas wpisywania tematów do dziennika.
Co do innej selekcji- też by się przydała. Nie jestem tylko pewna, jaką miałaby przybrać formę (testów psychologicznych? Rozmowy? Próby?). Nauczyciel musi być spontaniczny, szybko reagować, mieć ogromną podzielność uwagi, posiadać pokłady cierpliwości, musi być wytrwały, odporny psychicznie, szybko się uczyć. Musi wytrzymywać ogromne napięcie przez kilka godzin z rzędu nieprzerwanej pracy, która wymaga maksimum skupienia. Być przygotowanym na nieoczekiwane zwroty sytuacji. Odpierać chamstwo, arogancję ze strony dzieci, rodziców, czasem dyrekcji. Znosić pomysły ministerstwa, niekończące się "reformy". Pogodzić się z tym, że w oświacie nie ma nic przewidywalnego. To bardzo stresująca praca. Nie dla wszystkich.
Ps. Nie twierdzę, że ja się do niej nadaję. Być może nie przeszłabym selekcji- i byłoby to dla mnie dobre.