Jestem w tej dobrej sytuacji, że jak zabraknie dla mnie godzin, to mogę odejść na emeryturę.
Jesteśmy zespołem szkół.
Uczę i w szkole podstawowej i w gimnazjum i w tworzeniu tego naszego gimnazjum uczestniczyłam od samego początku. Nie byłam zachwycona, gdy je powołano, ale tamta reforma była przygotowywana przez kilka lat. Szkoły otrzymały wcześniej książeczki z nową podstawą programową. Było dużo czasu na zapoznanie się z nią, na przeanalizowanie, na przygotowanie się do zmiany, a i tak wydawnictwa nie zdążyły z wydrukowaniem podręczników.
Wiele wysiłku kosztowało nas wdrożenie tej reformy. Wiele pracy włożyliśmy. Przeżyliśmy zmianę sposobu myślenia uczniów i ich stosunku do nauki.
Dotychczas problemy z uczniami, wynikające z wkraczania przez nich w trudny okres rozwojowy, zaczynały się pod koniec klasy szóstej i kończyły pod koniec siódmej za sprawą konieczności przedstawienia świadectwa z klasy siódmej w wybranej przez nich szkole. W klasie ósmej bardziej przykładali się do nauki, bo i oceny z półrocza, i świadectwo końcowe się liczyło, i potem konieczność zdawania egzaminu wstępnego w nowej szkole.
Po wprowadzeniu gimnazjów liczyły się już tylko wyniki egzaminu gimnazjalnego i oceny na świadectwie ukończenia szkoły. Szkoły ponadgimnazjalne obniżyły poprzeczkę i uczniowie szybko się zorientowali, że bez większego wysiłku do szkoły się dostaną. Motywowanie uczniów do nauki w takich warunkach nie było sprawą prostą, a i okres młodzieńczego buntu i uporu też automatycznie się u ich wydłużył.
Potrzeba było kilku lat wysiłku ze strony nauczycieli gimnazjalnych, aby szkoły te stały się miejscem wspierania ucznia w jego rozwoju, rozbudzania różnorodnych zainteresowań, właściwego wykorzystania młodzieńczej energii.
Dziś jest mi zwyczajnie przykro, że wysiłek nauczycieli, uczniów i rodziców jest niezauważony i niedoceniony. Nawet więcej, traktowany jest jako zło i przyjmuje się, że wszystkie te działania niczego dobrego nie wniosły.
Jedyny cel, jaki przyświeca tej reformie, to cel polityczny.
Skutki odbiją się negatywnie na wielu rocznikach uczniów.
Myślę, że każdy, któremu nie jest obojętny stan polskiej edukacji, nie powinien pozostać obojętny.
Zdawałam sobie sprawę, że moich uwag na temat nowej podstawy programowej nikt nie przeczyta, a i tak wysłałam je do MEN.
Zdawałam sobie sprawę, że narażam się zwolennikom dobrej zmiany, ale i tak swojego zdania na temat planowanej reformy nigdy nie ukrywałam.
I teraz też, jeżeli dojdzie do strajku, również wezmę w nim udział.
Nie potrafię pozostać bierna, skoro się z czymś nie zgadzam.