Nie przekroczy. Ale tu nie chodzi tylko o godziny. Rozumiem sprzeciw tych, którzy nie chcą przechodzić przez ten stres dzień w dzień. Przecież to duża odpowiedzialność. A praca w komisjach jako taka niewiele ma wspólnego z nauczycielstwem, to bardziej połączenie funkcji ochroniarza z urzędnikiem. Ja sama bardzo tego nie lubię, wolę lekcje prowadzić.
Poza tym- jest wiele innych zajęć w ramach owych 40 godzin, a nie tylko to siedzenie w komisjach. Ja np. zżymałam się, dlaczego ciągle wciska mi się organizację apeli, teatrzyków i innych takich akcji (zajmują one dużo czasu, wymagają zaangażowania dużo ponad owe 40 godzin w tygodniu), a inni tego nie robią, wszyscy zaś dostajemy te same pieniądze (nagród to mi za tę działalność nie dawano, ani motywacyjne mi nie rosły, więc czułam się pokrzywdzona. Pracy miałam o wiele więcej od pozostałych, ale nawet porządnego "dziękuję" za to nigdy nie usłyszałam).
Ogólnie rzecz biorąc można powiedzieć, że nauczyciele w szkołach są obciążeni pracą nierównomiernie. Kiedyś np. polonista dostawał dodatek za sprawdzanie prac pisemnych- czemu się od tego odeszło? Nauczyciel takiego przedmiotu ma o wiele więcej pracy w domu, niż powiedzmy wuefista.Tak samo dodatek powinno się dostawać za czynności ekstra, ponad obowiązkowe lekcje i przygotowanie do lekcji. Wtedy byłoby sprawiedliwiej. Prowadziłeś teatrzyk? Dodatek finansowy.Siedziałeś w komisji? Tak samo. Pojechałeś na konkurs w sobotę z dziećmi? Dodatek ekstra (albo zapłata za nadgodziny). Zorganizowałeś wycieczkę? Bonusik. Itd., itp..Wtedy ci, którym się nie chce, zarabialiby mniej i nie byłoby już tego poczucia krzywdy, jakie się "wytrąca" u niektórych "uprzywilejowanych" dodatkową, acz niepłatną robotą.