Postautor: Łosoś » 2019-04-15, 09:03
Nadużycia (jak choćby te związane z urlopem dla poratowania zdrowia) zdarzają się wszędzie. Zamiast ich likwidować (czasem naprawdę są potrzebne) należałoby jakoś je bardziej kontrolować. Zresztą, nawet przy największych kontrolach zawsze się znajdzie paru nieuczciwych, którzy potrafią ominąć przepisy. Świata nie naprawisz. Nigdy nie będzie "sprawiedliwie".
W szkołach lizusy i donosiciele mają się na ogół świetnie i są promowani przez dyrekcję. Same dyrektorki (bo to na ogół kobiety) są bardzo słabe psychicznie, nie umieją zarządzać właściwie zespołem ludzkim. Ulegają różnym presjom, są chwiejne emocjonalnie, niepewne siebie itp..Rodzi to różne patologie. Współczuję i dyrektorom, i nauczycielom im podległym. Młodzi ludzie w ogóle nie są przygotowani do pracy po studiach, wszystkiego tak naprawdę uczą się podczas pierwszych lat pracy. Wchodzą w konflikty, pracują albo za dużo (poświęcają się, za własne pieniądze kupują sprzęt szkolny, co budzi- słusznie zresztą- sprzeciw starszych nauczycieli, którzy po wielu latach pracy mają dość dokładania do szkoły) lub wręcz przeciwnie- są roszczeniowi, nie chce im się nic robić I i wtedy całą pracę za nich wykonują inni, bardziej odpowiedzialni, co też rodzi ich bunt i niezadowolenie). Rady pedagogiczne są podzielona na grupki i podgrupki wzajemnie się zwalczające. Plotkarstwo wręcz kwitnie.
Od nauczycieli ze strony środowiska lokalnego jest takie dziwne oczekiwanie gotowości do poświęceń, do pracy za darmo, w wolontariacie, do dyspozycyjności 24 godziny na dobę. Wciąż dziwi nauczyciel, który domaga się zwrotu kosztów za np. kupione dla szkoły baterie, bloki czy inne pomoce dydaktyczne. No jak to....chce z powrotem 20 zł...? Taki małostkowy jest...? Nie chce za własne pieniądze dzieci na konkurs podrzucić,za kierowcę robić...? Nie chce społecznie na dożynkach popracować...? Odmawia wyjazdu na szkolenie w sobotę...? Nie chce darmo dwie godzinki w tygodniu więcej popracować...? Itd., itp. Ludzie się do tego przyzwyczaili (my przyzwyczailiśmy do tego ludzi) i oni uznali to za pewnik. I nawet nikt już nam za to nie dziękuje, tak to weszło w zakres naszych obowiązków. Ale nasz sprzeciw przeciwko tak naprawdę wykorzystywaniu nas rodzi ich gniew. No bo skoro całymi latami tak mogli, to teraz nagle nie...?!
Kuratoria nie pełnią roli wspomagającej, tylko kontrolującą. Oni są od karania nas, nie pomagania. Od egzaminowania. Od mnożenia szkoleń, tak nielubianych przez nauczycieli.
MEN to chyba jest jakieś ministerstwo dla kosmitów. Bo to na pewno nie jest nasze ministerstwo. Pani Zalewska cieszy się z "sukcesu",, bo mimo protest 600 tysięcy nauczycieli udało się jej przeprowadzić egzaminy. Czy tylko ja zauważam, jak to...brzmi?