Kto wchodzi do klasy pierwszy - nauczyciel czy uczniowie ?

tu rozmawiamy o wszystkim czasami poważnie, czasami z przymrużeniem oka

Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe

Awatar użytkownika
iluka
Posty: 3015
Rejestracja: 2012-07-25, 12:23
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język polski
Lokalizacja: małopolskie

Re: Kto wchodzi do klasy pierwszy - nauczyciel czy uczniowie ?

Postautor: iluka » 2013-02-03, 19:24

Agent Cooper pisze:forumowym wirażką
wiraSZką, bo to od słowa wiraCHa zdrobnienie :mrgreen:
W życiu bo­wiem is­tnieją rzeczy, o które war­to wal­czyć do sa­mego końca. Paulo Coelho

Agent Cooper
Posty: 31
Rejestracja: 2013-01-26, 21:02
Kto: student
Lokalizacja: opolskie

Re: Kto wchodzi do klasy pierwszy - nauczyciel czy uczniowie ?

Postautor: Agent Cooper » 2013-02-03, 19:31

Tak, zgadza się, przepraszam ;D A tak przy okazji, podobno wytykanie innym błędów ortograficznych, też jest niezgodne z zasadami sv :D

Awatar użytkownika
iluka
Posty: 3015
Rejestracja: 2012-07-25, 12:23
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język polski
Lokalizacja: małopolskie

Re: Kto wchodzi do klasy pierwszy - nauczyciel czy uczniowie ?

Postautor: iluka » 2013-02-03, 20:07

To nie jest wytykanie. Jakbyś zauważył, że napisałam, że 2 plus 2 to 5 albo chrzest Polski był w 1000 roku - też byś to zostawił bez poprawy? Lepiej chyba jak w porę na to zwróci uwagę koleżanka niż później uczennica... Przynajmniej ja tak myślę.
Praw­dzi­wym błędem jest błąd po­pełnić i nie nap­ra­wić go. Konfucjusz
Pozdrawiam filozoficznie :wink:
W życiu bo­wiem is­tnieją rzeczy, o które war­to wal­czyć do sa­mego końca. Paulo Coelho

Awatar użytkownika
vuem
Posty: 4126
Rejestracja: 2009-06-18, 20:30
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: podkarpackie

Re: Kto wchodzi do klasy pierwszy - nauczyciel czy uczniowie ?

Postautor: vuem » 2013-02-03, 22:51

Agent Cooper pisze:Jak już powiedziałem, koniec tematu. Nasz tok myślenia jest zupełnie różny :wink: Nie lepszy, nie gorszy tylko różny.


Chyba nigdzie nie dałem odczuć, że czuje sie lepszy.

Chodzi mi jedynie o to, że jestem przekonany o Twoim "błądzeniu" i tyle.

Agent Cooper pisze: I jeszcze jedno. To, że pozwoliłem sobie na dość ostrą dyskusję w tym wątku, nie znaczy, że jestem jakimś forumowym wirażką czy kolekcjonerem banów i nie zamierzam być :wink:


Nie zauważyłem, by dyskusja była ostra, a już na pewno nie na tyle, byś miał kolekcjonować bany. ;)

Pozdrawiam.

Awatar użytkownika
haLayla
Posty: 3775
Rejestracja: 2008-08-24, 00:28
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: małopolskie

Re: Kto wchodzi do klasy pierwszy - nauczyciel czy uczniowie ?

Postautor: haLayla » 2013-02-07, 00:11

Agent Cooper pisze:Proszę mi wyjaśnić, jaki jest powód, dla których one mają się cieszyć takimi samymi względami od mężczyzn poza rzekomą tradycją i różnicą siły fizycznej


Tak zwany savoir-vivre. Z tych samych powodów podczas spożywania posiłków nie beka się, nos ociera się skrawkiem chusteczki, a nie rękawem, chociaż rękaw jest dużo praktyczniejszy.

Agent Cooper pisze:która nota bene wcale nie jest aż tak duża.


Kobiety nie tylko, co do zasady, są niższe i lżejsze od mężczyzn, ale też mają mniej tkanki mięśniowej, a więcej tłuszczowej. A ponieważ jakoś tak się złożyło, że lipocyty nie mają zdolności kurczenia się zależnie od woli posiadacza. Więc statystycznie kobieta jest słabsza od swojego partnera. No, chyba, że to małżeństwo dżokeja z kulomiotką, ale to wyjątek od reguły.

Nie chce mi się odnosić do reszty tych wynurzeń, ale jeszcze jedną rzecz muszę sprostować. Nie zawsze przepuszcza się kobietę pierwszą w drzwiach, często to kobieta podąża za mężczyzną, a dzieje się to w szczególności w takich sytuacjach:
1. mężczyzna i kobieta wchodzą do pomieszczenia, wówczas kobieta wchodzi pierwszy, przytrzymuje drzwi kobiecie i ona wchodzi za nim - zwyczaj wziął się stąd, że kiedyś samotna kobieta nie powinna przebywać w wielu miejscach, więc nie mogła wejść pierwsza, by narazić się na nieprzychylne komentarze,
2. mężczyzna prowadzi kobietę do stolika w restauracji - wówczas idzie pierwszy, jednakże jeżeli prowadzi do stolika szef kelnerów, to kobieta idzie w środku, a jej partner za nią,
3. podczas schodzenia po schodach - w przypadku gdyby kobieta się potknęła, mężczyzna może zahamować jej upadek,
4. kobieta jest gospodarzem i wpuszcza gości do salonu - tutaj zasadę pierwszeństwa kobiety przełamuje zasada, że gość w domu jest najważniejszą osobą.

Nie rozumiem tego sprzeciwu przeciwko dobrym zwyczajom. Jeżeli ktoś za wszelką cenę dorabia do tego inną ideologię, poza życzliwością i gotowością do pomocy drugiemu człowiekowi, to chyba nie zrozumiał idei savoir-vivre, który w żadnym przypadku nie ma nikogo stygmatyzować, piętnować czy czynić gorszym. Ale faktem jest też, że to wytwór kultury klasy średniej, a komuś może być w tej kulturze zbyt ciasno ;)
<3

Awatar użytkownika
haLayla
Posty: 3775
Rejestracja: 2008-08-24, 00:28
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: małopolskie

Re: Kto wchodzi do klasy pierwszy - nauczyciel czy uczniowie ?

Postautor: haLayla » 2013-02-07, 00:24

Chciałem edytować swój post w trakcie, gdy doczytałem wątek, ale nie można. Niech i tak będzie.

Agent Cooper pisze:Swoją drogą ciekawe, że w Rosji bolszewickiej i ZSRR też swoich przeciwników wysyłali do szpitali psychiatrycznych


Bo tu chodziło o to, że w ten sposób poprawia się od razu obie statystyki. Spada ilość osadzonych, a wzrasta wydajność opieki medycznej. Zresztą psychiatria to taka gałąź medycyny, która jest bardzo podatna na wpływy filozofii, a że wówczas obowiązującą filozofią był marksizm-leninizm... no cóż...

Basso profondo pisze:Sprawnie dość zdania składasz - i nic poza tym. W tym co piszesz, brak nawet jednej myśli rzeczywiście głęboko ukorzenionej w europejskiej (greckiej, rzymskiej, chrześcijańskiej) tradycji filozoficznej. Jest w tym za to spora doza zwyczajnego kulturowego barbarzyństwa. Sołżenicyn pisał o takich: obrazowanszczina. Z dwóch polskich tłumaczeń tego pojęcia bardziej odpowiada mi słowo wykształceniec.


Jesteś złośliwy. Nie wszyscy mają potrzebę uczynić swoje życie szlachetnym, ale ponoć potrzeba wyrabia się z czasem.

Agent Cooper pisze:Niejaki Semmelweis, austriacki uczony, który próbował wprowadzić zwyczaj mycia rąk przed zabiegiem chirurgicznym, został uznany za niebezpiecznego wariata.


To już strasznie karkołomne. Od nadmiaru kurtuazji i bycia dżentelmenem jeszcze nikt nie umarł.

Agent Cooper pisze:Jak już mówiłem, od wieków tak jest, że pewne zmiany na Zachodzie zachodzą szybciej niż w Polsce i ten poślizg może być całkiem spory.


Nie rozumiem, jak można być tak zaczadzonym tym mitycznym Zachodem. A już ustawiczne podpieranie się argumentum ad occidentum, "bo na Zachodzie to ludzie piją wodę z kałuży", świadczy o zamarkowaniu jakiejkolwiek pracy intelektualnej, włożonej w przekonanie rozmówcy do swojego stanowiska.
<3

Agent Cooper
Posty: 31
Rejestracja: 2013-01-26, 21:02
Kto: student
Lokalizacja: opolskie

Re: Kto wchodzi do klasy pierwszy - nauczyciel czy uczniowie ?

Postautor: Agent Cooper » 2013-02-07, 11:59

Kurczę, a już miałem się nie wtrącać do dyskusji, jednak po raz kolejny muszę. Odnoszę wrażenie, że albo naprawdę nie wiecie o co mi chodzi (w co wątpię) albo świadomie strugacie przysłowiowego pawiana (bez urazy :D ). Żeby zrobić kolejny wywód muszę cofnąć się do XVIII wieku i przywołać postać pewnego zacnego filozofa z Królewca. Otóż etyczna część jego filozofii opiera się, mówiąc językiem 3-letniego dziecka, na trzech słowach: tak, bo tak. Identycznie postępujesz Ty, haLaylo, tłumacząc mi występowanie pewnego zjawiska poprzez samo jego istnienie. Co ciekawe, takie "kantyzowanie" savoir-vivru jest charakterystyczne dla wszystkich ekspertów od ww. Zapominacie, że forma może być "naładowana" dowolną treścią, a ta treść może być krzywdząca, niesprawiedliwa lub odnosząc się do polityki nawet zbrodnicza. Przykład japoński i niewolniczy był pewnym przerysowaniem, mającym wszakże na celu uwypuklenie pewnego problemu. Może powiem tak: zasady nakrywania do stołu, zakaz bekania, dłubania czy chrząkania, to są zasady sv, które z braku lepszego słowa można nazwać neutralnymi, gdyż nie wprowadzając zróżnicowania płciowego, nikogo nie "krzywdzą", ani nie stawiają w pozycji "niższej". To chyba oczywiste. Dlatego takie porównanie nie wydaje mi się odpowiednie do przypadku, który tu omawiamy. Wyjaśnianie zasad sv w oparciu o etykę Kanta jest o tyle niebezpieczne, że w zasadzie od razu zamyka drogę do jakiejkolwiek zmiany czy postępu. Tłumaczenie, "bo to jest kultura", jest straszne o tyle, że można w ten sposób włożyć w sv całkiem dowolną treść i ona zawsze będzie miała walor bezwzględnego obowiązywania. Dlatego, ja nie oczekuję wyjaśnienia formalnego, a merytorycznego tych zasad. Podam przykład: jest w KK przepis zakazujący zabójstwa pod groźbą kary. Wyjaśnienie, które Wy stosujecie brzmiałoby tak: trzeba tego przestrzegać, bo tak stanowi ustawa (typowe myślenie pozytywistyczne), a wyjaśnienie merytoryczne powinno brzmieć: ponieważ zabicie kogoś jest czynem moralnie nagannym i potępianym przez większość systemów filozoficznych i religijnych. Poza tym pozbawiając kogoś prawa do życia, sami niejako przyznajemy takie prawo innym osobom, które też kiedyś mogą nas pozbawić życia. Niezgrabnie to trochę ubrane, ale sens chyba jest zrozumiały. Kto wie, czy takie myślenie pozytywistyczno-formalne nie otworzyło drogi do władzy dla chorych geniuszy XX wieku. Dlaczego? Tego chyba nie muszę wyjaśniać. I znowu: wiem, że wyolbrzymiam, ale robię to celowo, żeby zaznaczyć problem. Obrońcy sv tłumaczą te zasady właśnie w takim duchu kantowsko-pozytywistycznym, czyli tak, bo tak, bo tak stanowi sv... I z tym nie mogę się zgodzić.
P.S. Tak na marginesie uważam, że etyka Kanta poprzez właśnie wyzucie jej z wszelkiej zawartości merytorycznej jest groźniejsza niż choćby filozofia Nietzschego czy Marksa ;D

Awatar użytkownika
haLayla
Posty: 3775
Rejestracja: 2008-08-24, 00:28
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: małopolskie

Re: Kto wchodzi do klasy pierwszy - nauczyciel czy uczniowie ?

Postautor: haLayla » 2013-02-07, 12:27

Agent Cooper pisze:Otóż etyczna część jego filozofii opiera się, mówiąc językiem 3-letniego dziecka, na trzech słowach: tak, bo tak.


To miłe, że imperatyw kategoryczny sprowadziłeś do formy zrozumiałej dla trzyletniego dziecka, ale zrozum. My mamy trochę więcej lat, więc odpuść sobie paternalizm.

Agent Cooper pisze:Zapominacie, że forma może być "naładowana" dowolną treścią, a ta treść może być krzywdząca, niesprawiedliwa lub odnosząc się do polityki nawet zbrodnicza. Przykład japoński i niewolniczy był pewnym przerysowaniem, mającym wszakże na celu uwypuklenie pewnego problemu.


Savoir-vivre pod wszystkimi swoimi zaleceniami skrywa zasadę szacunku i uprzejmości wobec drugiego człowieka. A skoro "naładowaliśmy" formę akurat taką treścią, to rozpatrując formę ze względu na jej treść, jest to dobra forma. Właśnie ze względu na to, że jej treścią są podstawowe zasady, wręcz fundamentalne dla naszej cywilizacji.

Agent Cooper pisze:Może powiem tak: zasady nakrywania do stołu, zakaz bekania, dłubania czy chrząkania, to są zasady sv, które z braku lepszego słowa można nazwać neutralnymi, gdyż nie wprowadzając zróżnicowania płciowego, nikogo nie "krzywdzą", ani nie stawiają w pozycji "niższej".


Jak to nie? Dłubanie w nosie służy usunięciu zgromadzonej tam materii, a gromadzi się ona tam właśnie w tym celu, by została stamtąd usunięta. Odchrząkuje się w tym samym celu z tym, że materię usuwa się z innej części ciała. Wreszcie same zasady dotyczące stołu wprowadzają zróżnicowanie płciowe, bo przecież, już po jego akceptacji, wino nalewamy najpierw kobietom, a dopiero potem mężczyznom.

Zresztą, jak można w ogóle uważać, że trzymanie drzwi komukolwiek może stawiać go w pozycji niższej, bądź wyższej? Czy jakakolwiek uprzejmość, poza tą zamierzoną w celu dotknięcia kogoś, może kogoś poniżać? To absurd.

Agent Cooper pisze:Tłumaczenie, "bo to jest kultura", jest straszne o tyle, że można w ten sposób włożyć w sv całkiem dowolną treść i ona zawsze będzie miała walor bezwzględnego obowiązywania.


Nie można, gdyż naczelną zasadą savoir-vivre jest uprzejmość i szacunek wobec drugiego człowieka, więc każda treść z tym sprzeczna musi pozostawać poza savoir-vivre. Wreszcie, dobre obyczaje nie są czymś powszechnie obowiązującym. Dotyczą one tylko klasy średniej i wyższej. Klasa niższa ma swoje obyczaje i swoją kulturę. Jeżeli ci obyczaje klasy średniej nie odpowiadają, to wcale nie musisz ich przestrzegać i żyć w sposób szlachetny. Możesz znaleźć sobie inny cel w życiu i realizować go innymi metodami.

Tylko w jakim celu chcesz za wszelką cenę zmieniać innych ludzi? Jeżeli ktoś prowadzi życie zgodne z zasadami savoir-vivre, to co w tym jest skierowane przeciwko tobie, abyś próbował to zmienić? Nikt ci tych obyczajów nie narzuca, możesz wybrać inne środowisko.

Agent Cooper pisze:Podam przykład: jest w KK przepis zakazujący zabójstwa pod groźbą kary.


Przepisy prawa karnego niczego nie zabraniają.

Agent Cooper pisze:Wyjaśnienie, które Wy stosujecie brzmiałoby tak: trzeba tego przestrzegać, bo tak stanowi ustawa (typowe myślenie pozytywistyczne), a wyjaśnienie merytoryczne powinno brzmieć: ponieważ zabicie kogoś jest czynem moralnie nagannym i potępianym przez większość systemów filozoficznych i religijnych. Poza tym pozbawiając kogoś prawa do życia, sami niejako przyznajemy takie prawo innym osobom, które też kiedyś mogą nas pozbawić życia. Niezgrabnie to trochę ubrane, ale sens chyba jest zrozumiały.


Pozwoliłem sobie podkreślić kluczowe w tym wywodzie słowo. Na jakiej zasadzie formułujesz powinność? Kto ci dał formalne, albo chociaż moralne prawo, by mówić innym ludziom jak mają myśleć? Dlaczego zamierzasz ingerować w to, jak chcą oni żyć? Ponoć studiujesz filozofię, więc powinieneś rozumieć lepiej niż inni, że nie chodzi o odpowiedzi, a o stawianie pytań. Tak zresztą czynił Sokrates. Ty zaś wolisz udzielać gotowych odpowiedzi i to tak kategorycznym tonem, jakbyś właśnie objawiał nam wielką mądrość. A jeżeli ktoś pragnie szukać odpowiedzi w deontologii, a nie w etyce, to dlaczego mamy mu mówić, że to złe? Skoro dzięki temu stanie się lepszym człowiekiem, to dlaczego aż tak bardzo ci to przeszkadza?

Agent Cooper pisze:Kto wie, czy takie myślenie pozytywistyczno-formalne nie otworzyło drogi do władzy dla chorych geniuszy XX wieku. Dlaczego? Tego chyba nie muszę wyjaśniać. I znowu: wiem, że wyolbrzymiam, ale robię to celowo, żeby zaznaczyć problem.


Nie przesadzaj. Istniały państwa, w których demokracja miała się nieźle, a hołdowały one koncepcjom pozytywistycznym, jak i np. takie państwa, w których swobody obywatelskie i prawa człowieka były tylko ornamentem w konstytucji, a które przyjęły np. pogląd marksistowski. Ustanowienie dyktatury nie wynika wprost ze sposobu myślenia. Na to składają się inne czynniki. Myślisz, że Hitler doszedłby do władzy, gdyby społeczeństwo niemieckie było syte i zadowolone? A rewolucja w Rosji? Większość rewolucjonistów stanowili prości ludzie, którym bardziej doskwierał brak chleba, niż nadmiar deontologii.

Agent Cooper pisze:Tak na marginesie uważam, że etyka Kanta poprzez właśnie wyzucie jej z wszelkiej zawartości merytorycznej jest groźniejsza niż choćby filozofia Nietzschego czy Marksa ;D


Tak, imperatyw asertoryczny to z pewnością pomysł groźny i wyzuty ze wszelkiej zawartości merytorycznej.
<3

Agent Cooper
Posty: 31
Rejestracja: 2013-01-26, 21:02
Kto: student
Lokalizacja: opolskie

Re: Kto wchodzi do klasy pierwszy - nauczyciel czy uczniowie ?

Postautor: Agent Cooper » 2013-02-07, 18:46

O Boże, znowu czepianie się słówek i odchodzenie od tematu. Czy ja twierdzę, że roszczę sobie pretensję do pouczania kogoś lub narzucania komuś swojego światopoglądu? Nie, dyskutujemy przecież. Ja przedstawiam swoje stanowisko, Ty swoje. Poza tym ja cały czas nie mogę doczekać się sensownego merytorycznego wyjaśnienia szczególnego traktowania kobiet na gruncie sv? Słabość? Ok, noszenie ciężkich rzeczy, ew. ustępowanie miejsca. Tu jakieś w miarę sensowne wytłumaczenie jest, ale pozostałe? Natomiast po raz kolejny jakbym słyszał boskiego Immanuela czy innego Johna Austina. Już mówiłem, te zwyczaje były poparte merytorycznymi przesłankami, kiepskimi co prawda, ale one się już w znacznym stopniu zdezaktualizowały. Poza tym kobiety strasznie chcą równości. Szkoda, że tylko tam, gdzie wychodzącą na tym in plus. Może właśnie odebranie ww przywilejów podziałałoby na niektóre jak kubeł zimnej wody. Boże, ja zaczynam już trywialnie wnioskować, ale to ze zmęczenia tą dysputą. Wszystko zależy od ludzi, głównie od facetów. Będą tacy, którzy zechcą egzekwować bezwzględnie równe traktowanie, jak i tacy, którzy nadal będą robić po staremu. Tych drugich, jak na razie, niestety jest większość. Może skończmy już tą dyskuję. Jestem już tym zmęczony i sam łapię się na tym, że zaczynam się powtarzać i posiłkować się argumentami prymitywnych antyfeministów. 676 i ja chyba dość dokładnie powiedziliśmy o co kaman. Nie chodzi tu o to, żeby cokolwiek zmieniać, ale żeby uczynić choćby niewielki wyłomik w mentalności niektórych ludzi, którzy tu wejdą i będą to czytać. Do 100 nie dotrze, a do 1 tak i ta jedna osoba jest na wagę złota. Kropla drąży skałę, podobno :wink:

Awatar użytkownika
haLayla
Posty: 3775
Rejestracja: 2008-08-24, 00:28
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: małopolskie

Re: Kto wchodzi do klasy pierwszy - nauczyciel czy uczniowie ?

Postautor: haLayla » 2013-02-08, 00:11

Agent Cooper pisze:Czy ja twierdzę, że roszczę sobie pretensję do pouczania kogoś lub narzucania komuś swojego światopoglądu? Nie, dyskutujemy przecież. Ja przedstawiam swoje stanowisko, Ty swoje.


Nie, to ja tak twierdzę. Ale trudno mówić o dyskusji, gdy ty w swoich wypowiedziach kategorycznie zakładasz istnienie jakiejś powinności.

Agent Cooper pisze:Poza tym ja cały czas nie mogę doczekać się sensownego merytorycznego wyjaśnienia szczególnego traktowania kobiet na gruncie sv?


Przecież pisałem, że chodzi o stawanie się lepszym człowiekiem, poprzez budzenie w sobie pewnych cnót i zalet.

Agent Cooper pisze:Natomiast po raz kolejny jakbym słyszał boskiego Immanuela czy innego Johna Austina. Już mówiłem, te zwyczaje były poparte merytorycznymi przesłankami, kiepskimi co prawda, ale one się już w znacznym stopniu zdezaktualizowały.


Słodki Jezu, przecież wiele zachowań ludzkich to czysta konwencja. Nawet nasz język jest czystą konwencją. Czy istnieje jakikolwiek powód, poza przyzwyczajeniem, bym ci odpowiadał używając akurat tych słów i budując zdania wg takich, a nie innych reguł? A dlaczego jeździmy samochodem po prawej stronie ulicy? Wreszcie, dlaczego ludzie chodzą po chodnikach, a nie po linach? Od strony anatomicznej ludzka stopa świetnie sprawdziłaby się w takiej roli. To wszystko to czysta konwencja i próby poszukiwania "merytorycznych przesłanek" skazane są na niepowodzenie.

Agent Cooper pisze:Poza tym kobiety strasznie chcą równości. Szkoda, że tylko tam, gdzie wychodzącą na tym in plus. Może właśnie odebranie ww przywilejów podziałałoby na niektóre jak kubeł zimnej wody.


To może najpierw się zdecyduj, o co ci chodzi, bo odbieram sprzeczne komunikaty.

Agent Cooper pisze:Wszystko zależy od ludzi, głównie od facetów. Będą tacy, którzy zechcą egzekwować bezwzględnie równe traktowanie, jak i tacy, którzy nadal będą robić po staremu. Tych drugich, jak na razie, niestety jest większość.


Ja nie widzę sprzeczności pomiędzy równouprawnieniem, a traktowaniem kobiet z należną im atencją. Bo i sam termin równouprawnienie nie oznacza bynajmniej zrównania pozycji kobiety i mężczyzny. To niewykonalne. Istnieją po prostu pewne obiektywne różnice pomiędzy kobietami a mężczyznami, których nikt nie jest w stanie zmienić. No, chyba, że sam Bóg, ale on coś ostatnio niechętnie się miesza w nasze, ludzkie sprawy.

Od strony formalnej, kobiety są zrównane w prawach z mężczyznami, a czasem ich uprawnienia są dalej idące, niż w przypadku mężczyzn. To kobieta może zawrzeć małżeństwo jako szesnastolatka, mężczyzna tego nie może. A oprócz tego, niezależnie od płci każdy człowiek ma te same prawa podmiotowe - do wolności, do życia, do edukacji, do godności etc.

Agent Cooper pisze:Jestem już tym zmęczony i sam łapię się na tym, że zaczynam się powtarzać i posiłkować się argumentami prymitywnych antyfeministów.


Ależ ja sam, jako student jednego z silniej sfeminizowanych kierunków na jednej z bardziej sfeminizowanej uczelni, jestem feministą. Uważam, że każdy mężczyzna powinien być feministą. Ale to nie kłóci się z byciem dżentelmenem, a wręcz się uzupełnia. Bo otaczamy kobiety atencją właśnie przez wzgląd na nie same, przez szacunek do nich. Wciąż nie rozumiem, co aż tak ciebie w tym boli.

Agent Cooper pisze:676 i ja chyba dość dokładnie powiedziliśmy o co kaman. Nie chodzi tu o to, żeby cokolwiek zmieniać, ale żeby uczynić choćby niewielki wyłomik w mentalności niektórych ludzi, którzy tu wejdą i będą to czytać.


To chyba lepiej pisać do gazety. Bo i zasięg rażenia większy i nie będzie komu z wami polemizować ;)

Agent Cooper pisze:Do 100 nie dotrze, a do 1 tak i ta jedna osoba jest na wagę złota. Kropla drąży skałę, podobno :wink:


Paranoia reformatoria
<3

Agent Cooper
Posty: 31
Rejestracja: 2013-01-26, 21:02
Kto: student
Lokalizacja: opolskie

Re: Kto wchodzi do klasy pierwszy - nauczyciel czy uczniowie ?

Postautor: Agent Cooper » 2013-02-08, 09:28

Ja nie widzę sprzeczności pomiędzy równouprawnieniem, a traktowaniem kobiet z należną im atencją.

No i tutaj jest między nami podstawowa różnica. Tak zwane feministki-hiokrytki też nie widzą. Feminizm jak dla mnie ma sens tylko wtedy, gdy jest skrajny. Każda inna postać to nie feminizm tylko hipokryzja :wink:

Bo otaczamy kobiety atencją właśnie przez wzgląd na nie same

I tego właśnie nie jestem w stanie zrozumieć. Czy mężczyzn otacza się atencją przez wzgląd na nich samych? Ja coś mówię i wiecznie mi Kant odpowiada :?

Awatar użytkownika
haLayla
Posty: 3775
Rejestracja: 2008-08-24, 00:28
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: małopolskie

Re: Kto wchodzi do klasy pierwszy - nauczyciel czy uczniowie ?

Postautor: haLayla » 2013-02-08, 22:28

Agent Cooper pisze:
Ja nie widzę sprzeczności pomiędzy równouprawnieniem, a traktowaniem kobiet z należną im atencją.

No i tutaj jest między nami podstawowa różnica. Tak zwane feministki-hiokrytki też nie widzą. Feminizm jak dla mnie ma sens tylko wtedy, gdy jest skrajny. Każda inna postać to nie feminizm tylko hipokryzja :wink:


Wtedy feminizm staje się ideą autodestrukcji całej dotychczasowej cywilizacji.

Agent Cooper pisze:
Bo otaczamy kobiety atencją właśnie przez wzgląd na nie same

I tego właśnie nie jestem w stanie zrozumieć. Czy mężczyzn otacza się atencją przez wzgląd na nich samych? Ja coś mówię i wiecznie mi Kant odpowiada :?


Jeżeli nie jesteś w stanie zrozumieć, to bardzo mi przykro. Już prościej się tego wytłumaczyć nie da.
<3

Agent Cooper
Posty: 31
Rejestracja: 2013-01-26, 21:02
Kto: student
Lokalizacja: opolskie

Re: Kto wchodzi do klasy pierwszy - nauczyciel czy uczniowie ?

Postautor: Agent Cooper » 2013-02-08, 23:09

Co Wy z tą cywilizacją? Już słyszałem tą śpiewkę w tym wątku o fundamentach naszej cywilizacji. Rozumiem, że przepuszczanie kobiet w drzwiach jest takim fundamentem? Mówił o tym Platon, Arystoteles, czy może już Pitagoras? Stoicy, epikurejczycy? A jak nie oni, to może Seneka lub Cyceron? Chrystus, św. Paweł, Augustyn, Tomek z Akwinu? Co za brednie :evil: Ja rozumiem Twój tok myślenia doskonale. Tylko on właśnie jest typowo kantowski "otaczamy kobiety atencją przez wzgląd na nie same" - toż to kantyzm w czystej postaci. Nadal nie wiem, cóż takiego szczególnego, zasługującego na specjalne traktowanie jest w kobietach, czego nie ma w nas?

Lydia
Posty: 88
Rejestracja: 2011-11-06, 19:56
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Kto wchodzi do klasy pierwszy - nauczyciel czy uczniowie ?

Postautor: Lydia » 2013-02-09, 09:34

Agent Cooper pisze:Nadal nie wiem, cóż takiego szczególnego, zasługującego na specjalne traktowanie jest w kobietach, czego nie ma w nas?

Chcesz? Przepuszczę cię w drzwiach? :P
Pozdrawiam,
mamuśka Lydia :D

Lydia
Posty: 88
Rejestracja: 2011-11-06, 19:56
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Kto wchodzi do klasy pierwszy - nauczyciel czy uczniowie ?

Postautor: Lydia » 2013-02-09, 11:13

Basso profondo pisze:Ja bym się nie zgodził. Przepuszczanie kobiet w drzwiach jest częścią mojej tożsamości.

...
Oddziaływamy na siebie wzajemnie. Jedni powodują, że czuję się przy nich piastunką, inni - dzieckiem itd. Są też tacy, przy których mogę poczuć się kobietą.
Old school - lubię to! :)
Pozdrawiam,
mamuśka Lydia :D


Wróć do „Pogaduszki”