Zawiodłam się na szkole!!!!!!!!!!!!!!!!

[koma]

dodatkowo pod/wygryzają osoby z certyfikatami językowymi,

Rozumiem, że jesteś rozżalona - straciłaś przecież pracę. Ale nie mów tak! Nie przystoi...Jeżeli certyfikat daje kwalifikacje, to wszystko jest ok. Kiedyś ci ludzie też pewnie byli zagrożeni utratą pracy, więc porobili dodatkowe uprawnienia.
Zresztą Tobie - jako angliście - i tak będzie łatwiej znaleźć pracę, niż np. poloniście czy historykowi. Takie czasy...dobrze, że choć KN nas chroni.

[mateoo]

Dla mnie angielski okazał się wybawieniem, bo na samej muzyce bym się długo nie utrzymał i nie miał nawet połowy etatu.

[Yoka]

wiem i cieszę się, że masz godziny, ale chyba częściowo rozumiecie moje rozgoryczenie - ja z pełnym wykształceniem się tułam niemalże co roku w innej szkole dostosowując swój plan rozwoju, a inny nauczyciel z certyfikatem ma pewne godziny.

Nie chciałam nikogo urazić, po prostu tak akurat mi wychodzi w życiu zawodowym, co robić.

[koma]

Ale on jest mianowany i chroni go prawo.
Zrób podyplomówkę, tak jak 'on' zrobił certyfikat - będziesz miała większe szanse.
Kiedyś się starał - Ty chyba jeszcze nie, ale oskarżasz go, że odebrał Ci pracę. Zauważ - 'on' też jest 'magister', a pracy w swojej specjalności pewno nie miał, skoro robił dodatkowe kwalifikacje.
I prawo, i przyzwoitość jest po 'jego' stronie.

[Yoka]

Koma, zawsze jak się włączysz w wątek, to wszystkich krytykujesz.

Mam podyplomówkę i jedyne co mi to dało, to to, że "poproszono" mnie o przeprowadzenie 2 rad szkoleniowych i dopisanie brakujących elementów do programu wychowawczego szkoły. Jak zabrakło godzin, to dla dyrekcji jakoś nie było to ważne.

Jestem też egzaminatorem maturalnym od lat, ale i to niewiele daje. W szkole pracowali ci mianowani z certyfikatami, którzy nie byli wówczas i nadal nie są egzaminatorami (praca w LO) i to też nie był żaden argument dla dyrekcji.

A jak zrobię mianowanie za rok (mam nadzieję;), to zapewne też nic nie da, bo będę nadal najkrócej pracującą w danej szkole. O to mi chodziło.

Więc Koma, jeśli chcesz krytykować, to wyżyj sięw realu.

[koma]

zawsze jak się włączysz w wątek, to wszystkich krytykujesz.

Zawsze? Po prostu wyrażam swoje zdanie, a że jest inne niz Twoje, to trudno.

Jak zabrakło godzin, to dla dyrekcji jakoś nie było to ważne.

A co dyrekcja miała zrobić?? Stworzyć Ci te godziny i zapłacic z własnej kieszeni? Takie jest PRAWO. Zwolnienie mianowanego a nie Ciebie zaprowadziłoby dyrekcję do sądu, a sąd nakazałby przywrócenie mianowanego do pracy.

to też nie był żaden argument dla dyrekcji.

Nie był, bo nie mógł być. Patrz wyżej.

Więc Koma, jeśli chcesz krytykować, to wyżyj się w realu.

Bez komentarza.

[Yoka]

no właśnie, Ty wyrażasz swoje zdanie, a ja swoje i to, że moje jest inne od Twojego to trudno.

Poza tym, już kiedyś dyskutowałyśmy na ten temat.

Rozumiem prawo, ale chyba mam prawo być rozgoryczona, chyba, że tego też nie wolno niemianowanym.

[koma]

Napisałam w pierwszym poście, że rozumiem Twoje rozgoryczenie, ale nie wiń kolegów z pracy, że oni maja godziny, choć ty jesteś 'magister', ani dyrektora, bo on też ma ręce związane. Inaczej nie może, bo musi kierować sie literą prawa. Tylko że Ty tego nie możesz zrozumieć.
Wierz mi, dyrektorzy bardzo krytykują prawo, które wiąże im ręce.


I tylko to chciałam Ci powiedzieć. Jeżeli uważasz to za 'krytykę" - to trudno.

[Yoka]

ale Koma, ja też wyżej napisałam, że to rozumiem.
I w mojej pracy zostają ci, którzy są mianowani i dyplomowani i mają umowy na czas nieokreślony i wiem, że w pierwszej linii oni muszą mieć zapewnione godziny.

I ani do nich ani do dyrekcji nie mam pretensji. Ale jestem rozżalona, bo został mi ostatni rok stażu na mianowanie i serio obawiam się, że może okazać się, że nie będę miała możliwości go zakończyć, bo wszędzie, gdzie do tej pory pytałam, nie zamierzają zatrudniać nikogo.

Nie byłabyś rozżalona na moim miejscu?

[koma]

ani do nich ani do dyrekcji nie mam pretensji

Masz pretensje - piszesz o podgryzaniu, wygryzaniu, braku magistra i o tym, że Twoje umiejętności jakos dla dyrektora nie są ważne. Dlatego zareagowałam.
Cieszę się, że zrozumiałaś, że dyrektor inaczej nie mógł. On ma wyraźnie to napisane w prawie.
I naprawdę rozumiem twoją sytuację: dwa lata stażu masz za sobą. Kiedy zrobisz to mianowanie, to na pewno nie raz znajdziesz się w sytuacji, że dyrektor Ciebie zostawi jako mianowanego, a zwolni kontraktowego. Nawet jeżeli ten kontraktowy będzie bardzo dobrym nauczycielem. Oczywiście jeżeli Karta Nauczyciela się ostanie. I wtedy to prawo będziesz chwalić. Bo tak już jest, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

[Yoka]

zapewne zależy od punktu siedzenia.

Ale tak, jak napisałam wyżej - boję się, że nawet jak zrobię to mianowanie, to będę dalej pierwsza do odstrzału w razie braku godzin, bo najkrócej będę pracować w danej szkole. Poza tym coraz częstsze jest zjawisko dawania umowy na rok i tłumaczenie, że to wynika z organizacji szkoły i że nie można przewidzieć naboru w kolejnym roku szkolnym, itd. I nieważne, że jesteś mianowana. Bo ja jako kontraktowy wg KN też powinnam mieć umowę na stałe a mam ciągle na rok.

Na tym zakończmy - myślę, że obie rozumiemy w czym tkwi problem i trudno - szukam, bo nie mam wyjścia. Na pewno napiszę, jak tylko coś znajdę.

[koma]

nawet jak zrobię to mianowanie, to będę dalej pierwsza do odstrzału w razie braku godzin, bo najkrócej będę pracować w danej szkole.

Jeszcze dokończę, żebyś nie miała takich pesymistycznych myśli: gdy dyrektor ma do wyboru kilku mianowanych, ma już inne pole manewru - niekoniecznie musi brać pod uwagę staż pracy w danej szkole. Zwraca uwagę na 'zasługi', kwalifikacje (najlepiej kilka), efekty kształcenia, osiągnięcia wychowawcze,...

[Yoka]

mam taką nadzieję.

Bo naprawdę na chwilę obecną chce mi się wyć.

[Mika71]

[quote="ivo1976"]Jestem nauczycielką, która poświęciła się pracy i została bez niczego poproszona o ...
No właśnie a ja zawiodłam się na swojej dyrektorce, która chce się mnie pozbyć z pracy pod pretekstem przeniesienia służbowego na stanowisko dyrektora innej placówki. Niby fajnie to brzmi ale wygląda zupełnie inaczej. Jestem nauczycielem dyplomowanym z kwalifikacjami "dyrektorskimi". Nie proszona o żadną przysługę pani dyr. postanowiła na własną rękę znaleźć mi nową posadkę. Przecież gdybym była zainteresowana zmianą pracy i stanowiska to sama poczyniłabym kroki w tym kierunku. Czuję się z tym okropnie, bo mam wrażenie, że ONA naprawdę chce się mnie pozbyć.
Poza tym warunki jakie mi proponuje p. kadrowa są nie do przyjęcia (zastępstwo za dyrektora na rok czasu). Napiszcie co o tym sądzicie

[malgala]

Karta Nauczyciela
Art. 19. 1. W razie konieczności zapewnienia szkole obsady na stanowisku nauczyciela z wymaganymi kwalifikacjami odpowiadającymi potrzebom programowym szkoły, organ prowadzący szkołę może przenieść nauczyciela zatrudnionego na podstawie mianowania do tej szkoły - bez zgody nauczyciela, jednak na okres nie dłuższy niż 3 lata, z prawem powrotu na uprzednio zajmowane stanowisko.

Po roku masz pełne prawo wrócić.
Być może zaistniała taka potrzeba, może nikt nie zgłosił się do konkursu, może tamten dyrektor będzie mieć urlop zdrowotny a z placówki nikt nie chciał się podjąć zastąpienia go przez ten rok i stwierdzono, że najlepiej się do tego nadajesz.