Postautor: wiatraczek » 2009-11-18, 00:40
Kiedy decyzja kogo zatrudnić należy do mnie i mam wybór między młodym, a "starym" nauczycielem, o zdecydowanie wybieram "starego" i w większości przypadków moja decyzja jest słuszna. Z młodych zostają u mnie ci, którzy np. byli na stażu z UP, albo na wolontariacie. Mamy też sporo praktykantów. Nauczyciele twierdzą, że z roku na rok jest coraz gorzej. Student najczęściej zaczyna od dopytywania się, czy aby na pewno musi te wszystkie godziny odbębnić, że najchętniej to będzie tylko hospitować, a prowadzić zajęć to nie bardzo, chociaż w papierach ma napisane, że w takiej formie również ma być praktyka. Młodzi nauczyciele skarżą się po kątach, że u nas to wymaga się pisania scenariuszy/ konspektów, a ich koledzy ze studiów w innych szkołach nie muszą. Mam ochotę powiedzieć, droga wolna. W naszej szkole staramy się dawać wsparcie młodym, nowym, każdy ma odpowiedniego opiekuna, każdy może przyjść z problemem do kogoś z dyrekcji. Z drugiej strony stawiamy wysoko poprzeczkę i tego oczekuję również od młodych. Nic mnie tak nie mierzi jak tłumaczenie "ale ja jestem młoda, nowa, dopiero się uczę". Aaaa i jeszcze zauważyłam jedno tupet w stosunku do rodziców. Młody człowiek próbujący "ustawiać" sobie ludzi, zapominając, że rodzic jest partnerem w rozmowie, a nie kimś "pod".
wiatraczek