katty pisze:Pamiętam, że "za moich czasów" orzeczenie o dysleksji było pewnego rodzaju wyrokiem, bo oznaczało dużo dodatkowej pracy
Ja pamiętam czasy, gdy dysleksję (choć ta przypadłość nosiła wtedy inna nazwę...coś podobnego do obiboka) leczyło się codziennymi dyktandami...skutecznie
Olać te wszystkie nowe trendy i mody, trzeba robić swoje, czyli wycisnąć z każdego ile się da - zaobserwowane trudności, mniej lub bardziej obiektywne, zdeterminuja jedynie metody pracy.
Ale zero odpuszczania!
Gdy w późniejszym życiu popierniczy coś w fakturach, to skarbówka mu dowali karę bez względu na dysleksję, a szef za błędy na zbity pysk wywali.