O ile dobrze pamiętam, to w czytelni większość siedziała. Jakoś nie odbiło się to większym echem na szkole. Dzieci się cieszyły, bo nie musiały siedzieć na lekcji.
Pewnie w ogóle to do niej nie dotarło. Gdyby dotarło, to znając jej charakter i temperament chryja byłaby duża. Nikt po prostu nie zrobił z tego wielkiego halo, wychowawcy usprawiedliwili im nieobecności na religii i tyle.
A rodzice nie podnieśli szumu?! Ciekawe, co by było, jakby tak matematyk, polonista, wuefista i in.nie wpuścili uczniów na lekcję???? Też zero reakcji???
W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca. Paulo Coelho
Dla mnie cała sytuacja była po prostu ośmieszająca katechetów i bardzo dobrze, że nikt się nie 'pluł'. Nie o wszystko trzeba robić raban. Bulwersując się na coś takiego robilibyśmy dokładnie to, co katecheci zbulwersowani halloween. Dzieciaki siedziały sobie w czytelni i tyle. Czasem trzeba po prostu uśmiechnąć się i nie dawać się wciągnąć w jakieś idiotyzmy, kto jest ważniejszy.