Artykuł, bardzo dobrze opisuje rzeczywistość. Ale zastanawiam się w ogóle nas sensem tego wątku, wyszukujemy w większości szykanujące i obrażające pracę nauczycieli artykuły, lub artykuły pokazujące bezmyślność kolejnych reform, po co? by tylko się poużalać nad sobą nawzajem, takie moje wrażenie. W tym zawodzie nie zmieni się nic na plus, bo nauczyciele nie walczą o swoje, cały czas są wykorzystywani i się na to zgadzają, np. godziny kartowe, władza wybadała grunt, to poszła za ciosem, jak nauczyciel pracuje za darmo, to zabieramy godziny płatne (godziny dyrektorskie) i mimo, że zapłacimy nauczycielowi za 15/18 etatu zamiast za cały, to i tak zrobi resztę za darmo na kartowych, a nawet więcej dorzuci mu się ewaluację i pomoc psychologiczną, co jest fikcją, już wiadomo, że większej ilości godzin z tej racji nie będzie, zwyczajnie z uczniem potrzebującym pomocy popracujemy na godzinach kartowych, tylko stworzy się tony papieru dla każdego uczęszczającego. Kolejne reformy dokonywane pod szyldami dobra dziecka, mają na celu tylko i wyłącznie uzyskanie oszczędności, jak np. nowe ramowe plany nauczania. Ciągła nagonka na nauczycieli w jakichkolwiek mediach ma tylko na celu uzyskać przychylność społeczeństwa do tych zmian, a jakby się nauczyciele zbuntowali, to chętnie w ramach czyny społecznego pomogliby policjantom pałować demonstrujących, a w wakacje zesłali by ich najchętniej do kamieniołomów, tak niestety myśli większość społeczeństwa (patrz komentarze choćby pod powyższym artykułem). Ja pomimo dopiero 5 lat pracy w szkolnictwie, jestem całą ta otoczką coraz bardziej zniechęcony. Ciągłe wypominanie nauczycielskich przywilejów, a jakie on to ma przywileje, 13 ma każdy urzędnik, nauczyciele praw nabytych do wcześniejszych emerytur jak policjanci nie mieli, a i kiedy była 300 zł podwyżka, bo nie pamiętam, dużo by jeszcze wymieniać.
Rodzice tak jak w tym artykule są wpatrzeni w swoje dzieci jak w obrazek, nawet nie dopuszczają do siebie myśli, że ich dziecko mówi nieprawdę. Dzieciak wymyśli sobie fikcyjną historyjkę, podrasuje fakty, wie, że rodzic we wszystko uwierzy i załatwi sprawę. Osobiście mam z tym do czynienia, rodzic nie przyjmuje do wiadomości wersji nauczyciela, moje dziecko ma racje i koniec i idziemy w zaparte, piszemy od razu skargi gdzie się da, a uczniowie są zadowoleni, bo mu dowalimy. Mam wrażenie, że w dzisiejszych czasach nie da się rzetelnie wykonywać swojej pracy, zwłaszcza jak się uczy trudnego przedmiotu i chce się by uczniowie coś wynieśli, chyba trzeba zacząć udawać, że się uczy, a uczniowie będą udawali, że się uczą i wszyscy będą zadowoleni. I tak jak w artykule podkreślono ogromne znaczenie ma tu feminizacja zawodu nauczyciela, obserwuje to i w swoim otoczeniu, najlepiej przymknąć oko na wszystko co się dzieje wokoło, nieważne czy chodzi o zachowanie dzieci, czy żądania rodziców, a jak sobie ktoś nie pozwoli wmówić, że białe jest czarne, to niestety traci nerwy i jest tym najgorszym.
Jak widać też musiałem dzisiaj ponarzekać i odreagować.
Chodzi mi tylko o to, że nie możemy biernie się przyglądać wszystkiemu dookoła i nie chodzi mi tu tylko o odgórne wymysły ministerstwa, ale trzeba zacząć od swojego podwórka, odważyć się przeciwstawić się rodzicom, nie przymykać oczu na chore sytuacje, których nie chcemy nieczęsto widzieć, z obawy przed dyrekcjom, rodzicem, bo mi się oberwie.
Pozdrowienia i wytrwałości!