Konkursy przedmiotowe są "areną" uczniów szczególnie uzdolnionych, którzy poszerzają swoją wiedzę i umiejętności ponad minimum programowe.
Nie widzę w tym żadnej nieprawidłowości, a gdyby było inaczej, to można by było zlikwidować wszelkie konkursy, a laury rozdawać wg wyników obowiązkowych egzaminów i klasówek.
A co do samych laurów, to nie zbiera ich szkoła, czy nauczyciel, a sam uczeń.
Szkoły mogą się chwalić liczba laureatów, ale raczej wskazuje na ewentualnie wyższy poziom zajęć obowiązkowych, wyznaczany przez poziom uczniów.
Co jeśli chcą nagrodzić nauczyciela, który tylko w części się przyczynił? Ano nic złego w tym nie ma... jest?
Za co nagradzać w takim razie i jak sprawdzić w jakim stopniu ten nauczyciel się do sukcesu przyczynił?
Czy uczeń ograniczający się do pracy podczas zajęć obowiązkowych oraz tej godziny kółka może mieć takie same szanse jak ten, który biega na dodatkowe zajęcia w szkole językowej? Pewnie nie zawsze, ale tego nie zmienisz.
W jaki sposób mielibyśmy systemowo "wyeliminować" uczniów, których rodziców stać na opłacenie takich zajęć?
Olimpiady językowe powinny sprawdzać również wiedzę z zakresu kultury krajów anglojęzycznych, no bo czemu taka wiedzę dyskredytować?
Kultura danego kraju, szeroko rozumiana, mieści się w kanonie konkursu, bo i wpływ na sam język ma. Poza tym to część spuścizny narodu, który tym językiem się posługuje.
W końcu taka wiedza jest częścią programu nauczania, który faworyzujesz jako wyznacznika wytycznych konkursu, więc czemu teraz to odrzucasz?
No i potrafisz wyobrazić sobie naukę języka w oderwaniu zupełnym od kultury danego kraju? Nie wspominając o historii, gospodarce, showbiznesie, czy sporcie?
Chciałbyś na studiach filologicznych uczyć się ciekawostek o żonach Henryka? Wcześniej to zbyt trudne, czy niepotrzebne?
Skoro za trudne, to czego potem oczekiwać od studenta, a jeśli niepotrzebne, to jakim cudem poczujemy potrzebę podczas studiów?
Ograniczyć taki konkurs do sprawdzania znajomości słownictwa wg jakiegoś klucza i konstrukcji gramatycznych?
na pewnym etapie wzrasta stopień przypadkowości i laureatem zostanie ten, który w przeciwieństwie do 20 innych kolegów nie zapomniał postawić przecinka.
Czasem również boleję nad tym, że poziom okazuje się nie do przeskoczenia dla pewnych uczniów i jest zapewne zniechęcający, ale to naturalny proces, którego nie zatrzymamy.
No bo jeśli obniżymy poziom dając szansę tym "słabszym", to i tak wygrają ci, którzy stają w te szranki dziś.
...no chyba, że wprowadzisz prawo, które w jednoznaczny sposób określi komu wolno, a komu nie wolno w takiej olimpiadzie startować.
Podjąłbyś się tworzenia projektu rozporządzenia?
Ja nie, tak więc wolę zaakceptować obecny stan, oferując tym słabszym inne konkursy, niekoniecznie kuratoryjne.