Basso profondo pisze:haLayla pisze:Moim zdaniem to założenie obarczone jest dwoma błędami. Jednym dość przykrym, że promowanie takiej postawy jest w zasadzie praktycznie niemożliwe.
Nie tylko jest możliwe, ale wiele programów profilaktycznych opartych na propagowaniu wstrzemięźliwości jest na świecie realizowanych. Z dużymi sukcesami, jak słyszałem.
Ciężko mi się odnieść, bo ja o takich programach nie słyszałem. Ale chętnie się zapoznam. Byłbym wdzięczny o jakieś szersze informacje.
Basso profondo pisze:seks faktycznie jest wyrazem miłości, jakkolwiek nawet wśród dwójki kochających się ludzi, ciąża wcale nie musi być czymś oczekiwanym i pożądanym. Dla osoby, która jeszcze nie ukończyła studiów, a mimo to znalazła już tę jedyną osobę, z którą chce spędzić resztę życia, posiadanie dziecka w tym okresie jest niewskazane.
Jeżeli edukację seksualną chcesz skierować do studentów, to nie mam nic przeciwko temu.
Myślę, że edukację seksualną można skierować do każdej grupy wiekowej, oczywiście dostosowując jej treść do wieku odbiorcy. Przy czym ja tutaj to widzę nie tyle stricte jako edukację seksualną, co realizacje treści z pogranicza seksualności, etyki, higieny etc. Chyba zgodzisz się ze mną, że o ile nie można dzieciom w szkole podstawowej opowiadać o szczegółach technicznych aktu seksualnego, to wręcz należy uczulać je na kwestie higieny i szacunku do drugiego człowieka, zaś w ostatnich klasach wyjaśniać przebieg procesu dojrzewania.
Basso profondo pisze:haLayla pisze:ą też tacy, którzy nie wiążą stosunku seksualnego z zajściem w ciążę (!), nie znają zasad antykoncepcji, czy wreszcie nie potrafią zachować higieny narządów płciowych. Jak oni mają przekazać odpowiednią wiedzę swoim dzieciom? Tu właśnie jest miejsce dla edukacji seksualnej.
Czyli chcesz edukować rodziców, aby przekazali wiedzę swoim dzieciom, czy raczej chcesz edukować im dzieci poza ich plecami i może wbrew ich woli?
Myślę, że odpowiednie formy edukacji powinny być skierowane do wszystkich grup społecznych. Dostosowane oczywiście do wieku, stopnia rozwoju umysłowego i emocjonalnego, jak również możliwości intelektualnych. Idąc dalej, odchodząc od tematyki dzieci, ile kobiet wie czym jest menopauza? Wiele z nich czerpie informacje na ten temat z różnych kolorowych magazynów, o różnej wartości merytorycznej.
Basso profondo pisze:haLayla pisze:Co na dobrą sprawę determinuje, że edukacja seksualna powinna być w rękach rodziców, zaś edukacja w zakresie matematyki w rękach państwa?
Jednym z czynników jest to, że edukacji matematyki się raczej nie ideologizuje, a edukację seksualną owszem. Pod pozorem edukacji seksualnej wtłacza się ludziom do głów lewicowe ideologie.
Widać nie zrozumiałeś mnie we właściwy sposób. Ja nie chcę afirmować uprawiania przygodnego seksu, jak również nie chcę popierać całkowitej wstrzemięźliwości. Kwestie ideologiczne zostawiam na boku. Chciałbym jedynie przekazać rzetelną wiedzę na ten temat uczniom, stosownie do ich poziomu rozwoju, zaś kwestie co do wartościowania różnych postaw dotyczących seksu pozostawiam innym. Sam też, gdy już będę miał swoje dzieci, nie zamierzam im zachwalać promiskuityzmu, ale nie oznacza to, że nie wyjaśnię im, czym jest stosunek seksualny, jakie niesie ze sobą zagrożenia zdrowotne etc. etc.
Basso profondo pisze:haLayla pisze:Nauczanie kościoła w tej sprawie może przynieść wiele złego, prowadząc do powstawania konfliktów wewnętrznych u osób homoseksualnych, które z jednej strony są potępiane za to, co czynią, a z drugiej, ich naturalny popęd nie może zostać zaspokojony we właściwy sposób.
Osoby homoseksualne nie są potępiane, potępiany jest grzech, którego się dopuszczają. Co do nerwic - Kościół naucza, że wystarczy wyrzec się grzechu, by nie doświadczać jego negatywnych skutków.
Toteż napisałem, że potępiane są za to co czynią. Tym niemniej orientacja seksualna jest kwestią genetyczną. Równie dobrze można potępiać rudych, bo rażą czyjeś odczucia estetyczne, bądź osoby z polidaktylią, bo jednak większość ma po pięć palców u stóp i rąk. Ale to nie ma większego sensu. Nie chcę wkraczać w sferę związaną z nauczaniem kościoła, bo, uczciwie przyznajmy, nie mam na ten temat większego pojęcia, tym niemniej większość form psychoterapii w przypadku nerwic raczej dąży do usunięcia tego konfliktu poprzez akceptację, bądź o ile to niemożliwe, o sublimacje tego w sposób społecznie akceptowalny.
Basso profondo pisze:haLayla pisze:wiele osób, które przynajmniej same deklarują się jako katolicy, w swoich wystąpieniach jawnie okazują brak szacunku innym osobom, w szczególności odmiennej orientacji, albo osobom transpłciowym, by daleko nie szukać, wystarczy przywołać przykład posłanki Pawłowicz.
Wydaje mi się, że takie wystąpienia jak prof. Pawłowicz są skierowane nie przeciwko tym ludziom, lecz nachalnemu, publicznemu promowaniu ich wyuzdanych zachowań, przeciwko zmuszaniu innych ludzi, aby nie tyle tolerowali ich odmienność, ale akceptowali ich styl życia i aby uczynili z tego normę.
Ja odniosłem inne wrażenie. Dla przykładu, wypowiedziane w debacie w Sejmie zdanie: "Społeczeństwo nie może jednak fundować słodkiego życia nietrwałym, jałowym związkom osób, z których społeczeństwo nie ma żadnego pożytku, a tylko ze względu na łączącą ich więź seksualną." jasno wskazuje na brak szacunku nie tylko dla osób homoseksualnych, ale wręcz dla wszystkich ludzi.
Zwróć uwagę, że prof. Pawłowicz podporządkowuje jednostkę społeczeństwu w taki sposób, jakby stanowiła jego własność, zaś samo społeczeństwo sprowadza do zakładu produkcyjnego, w którym nie ma miejsca na działania "nieprodukcyjne". Taki sposób prezentowania poglądów utwierdza mnie w przekonaniu, że jednak brakuje tutaj szacunku dla drugiego człowieka.
Wreszcie, co mnie najbardziej zaskakuje, to usilne bronienie się przed zaakceptowaniem homoseksualizmu. Od strony medycznej nie jest to żadna patologia. Powiem więcej, w 1980 r. WHO skreśliła homoseksualizm z listy chorób.