Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe
dushka pisze:ALe wiesz co? Skoro mama nauczycielka, to przecież doskonale wiedziałaś, czym zawód pachnie? To nie rozumiem - po co się w to pchałaś? No wybacz, ale w sumie trochę mnie rozbawiłaś. Albo rybki, albo pipki, szczerze mówiąc - albo wakacje i kiepskie zarobki, albo bycie korposzczurem, całkowity brak czasu i lepsza kasa. ALe nie ma tak, że polecisz do korpo, dostaniesz 8 tysi i będzie to praca od-do. A, nie, przepraszam - będzie: od 7 do 22 7 dni w tygodniu.
dushka pisze:bycie korposzczurem, całkowity brak czasu i lepsza kasa. ALe nie ma tak, że polecisz do korpo, dostaniesz 8 tysi i będzie to praca od-do. A, nie, przepraszam - będzie: od 7 do 22 7 dni w tygodniu.
agridulce pisze:Dziękuję za wszystkie komentarze, trochę się pożaliłam, jak komuś się wydałam śmieszna to dobrze sama się z siebie śmieję z tego powodu, nie wiem gdzie głowę miałam jak szłam uczyć do gimnazjum
A nie ma? To ja trwam w błędzie.agridulce pisze:myślałam, że się w tym odnajdę, że jest jakiś sens uczyć dzieci
A mnie wciąż nie.agridulce pisze:mi się misji odechciało.
agridulce pisze:Dziękuję za wszystkie komentarze, trochę się pożaliłam, jak komuś się wydałam śmieszna to dobrze sama się z siebie śmieję z tego powodu, nie wiem gdzie głowę miałam jak szłam uczyć do gimnazjum
agridulce pisze:pocieszam się myślą, że jeszcze tylko 3,5 miesiąca i koniec.
vuem pisze:agridulce pisze:. [/quote
Albo nieco koloryzujesz albo ja czegos nie rozumiem.
fragola pisze:Realia szkół są bardzo różne dlatego nie rozumiesz. Wysiłek włożony w zarobienie 3000 w jednej szkole nie równa się wysiłkowi w innej.
vuem pisze:Nie rozumiem kalkulacji, wg których ktoś:
a) pracuje całymi dniami, czyli ma etat + korki do 21-ej.
b) marzy o zarobkach rzędu 3-4 tysiące.
Więc albo koloryzuje albo pracuje za 10 PLN za godzinę, a połowę dnia nie zajmuje praca a np. przerwy lub dojazdy. Tego z wypowiedzi nie wiem.
Wiem natomiast, że jeśli ktoś ma po kilka godzin dodatkowych lekcji dziennie w formie korków, czy np. pracy w szkole językowej, to nie może utyskiwać, że ledwie 2 tysiące wyciąga.
agridulce pisze:Nic tu nie skłamałam - 1900zł dostaję w szkole (chyba nawet niecałe). Jednakże tak dużo pracy robię w domu i w szkole nieodpłatnie, że niewiele czasu pozostaje mi na korki. W tym roku przygotowywałam teatrzyki szkolne, występy językowe na dni otwarte (do obu szkół), byłam na 2 wycieczkach, robię kółko przygotowania do matury, drugie kółko do konkursu przedmiotowego w gimnazjum, jeżdżę na promocje szkoły do podstawówek i jeszcze czekają mnie 2 wyjazdowe weekendowe szkolenia do wawy. Plus rady (łącznie byłam już na 15 radach), plus wywiadówki (do tej pory 6), plus szkolenia (8 szkoleń).
agridulce pisze:W poniedziałki oraz wtorki nie mogę sobie pozwolić na dorabianie, chyba że bardzo późno. W prawie każdy poniedziałek i/lub wtorek siedzę w szkole do późna
agridulce pisze:Na dorabianie zostają mi środy i czwartki, bo w piątki to już mało kto jest chętny (poza tym też w domu jestem dopiero po 16) wszyscy wolą środek tygodnia. W środy jestem w domu na 17, a w czwartki na 16. Cudów do wieczora nie zdziałam. Przy bardzo dobrym miesiącu uda mi się zarobić 3 tysiące, ale wolałabym to zarobić nie po godzinach i kosztem mojego wolnego czasu.
agridulce pisze:Wliczam okienka do mojego czasu pracy - a mam ich osiem. Bo też wtedy pracuję i coś robię. Wliczam także dojazdy pomiędzy szkołami - do szkoły i do domu już nie, ale normalny człowiek nie musi zapieprzać codziennie z jednej szkoły do drugiej w środku dnia. Normalnie chyba nie ma takich absurdów jak np. moja środa - na ósmą do LO, jedna godzinka, potem jadę do gimnazjum na 2 godziny, potem okienko 2 godziny, potem jadę z powrotem do LO na 2 godziny i kończę o 16:00.
agridulce pisze:Z mojego punktu widzenia: nie jara mnie, że się tak młodzieżowo wyrażę, zarabianie 3 tysięcy teraz. Z prostego powodu: ta kwota o wiele więcej nie wzrośnie w perspektywie lat. Chcę mieć kiedyś JEDNĄ pracę a nie dorabiać non stop. I tu wracamy do punktu wyjścia, bo przecież zanim podpisałam umowę, mogłam się domyślić, że w szkole jest bieda. No ale jak już mówiłam, głupia byłam
agridulce pisze:liczy się dla mnie to, co będzie za 10 lat i więcej. Nie chcę drżeć o przyszły rok, czy gdziekolwiek będą godziny.
agridulce pisze:Nie chcę przepraszać, że żyję, bo daję jedynkę jak uczeń nic nie umie.
agridulce pisze:No i na pewno nie chcę pracować w gimnazjum.
fragola pisze:A szkoda, że nie porównujesz
fragola pisze:Tak niestety w wielu szkołach dyrekcja interpretuje 40 godzinny tydzień pracy nie zapewniając na miejscu warunków do tego, by w miejscu pracy zrobić wszystko. Czyli spotkania, konferencje i inne cuda, a potem i tak sensowna praca zostaje do zrobienia w domu. Przeczytaj pierwsze wpisy założycielki wątku. Taka szkoła, pewnie inna od realiów Twojej. Są szkoły , w których robi się 4 krótkie konferencje w roku, a są takie w których jest ich 20, a poza tym spotkania zespołów. Wszystko po południu. Jeszcze kilka lat temu realia mojej szkoły były inne i nawet ucząc przedmiotu maturalnego nie byłam tak zmasakrowana. W szkole warto uczyć przedmiotu, który nie jest zdawany na egzaminie zewnętrznym . No a jeśli trafi się na normalną dyrekcję to faktycznie wychodzi niewiele ponad 18 godzin pracy w tygodniu. Ja marzę o 40 godzinach.