Niedawno zacząłem pracę w nowej szkole i od razu spotkałem się z czymś niezdrowym. Mianowicie część "starej" kadry pedagogicznej jest nastawiona wrogo do tych osób, które się starają zrobić coś więcej, ale również próbują wejść na głowę. Wygląda to tak, że np. jeśli się z kimś rozmawia, to przerywają w trakcie, bo ich sprawy są ważniejsze, kilka osób na raz potrafi zadawać pytanie (oczywiście jeśli ich w ten sposób pytają uczniowe są oburzeni). Jeśli czegoś potrzebują, to potrafią truć ile wlezie. Denerwujące jest to, że tacy roszczeniowi ludzie, dla których jedyną formą rozwoju były jakieś studia skończone 30 lat temu uważają, że są najmądrzejsi i w dodatku próbują tym swoim "nastrojem" zarażać i zniechecać innych.
Jak postępować z takimi osobami?