Witam,
mam uczennicę, u której podejrzewam, że jest ofiarą przemocy w domu. Pracuję w szkole podstawowej, uczennica jest w klasie czwartej. Zdarzyło się kilka razy, że miała siniak na twarzy, który co prawda, zapytana, wyjaśniła z uśmiechem i radością, że siostrą ją uderzyła podczas kąpieli tudzież na podwórku podczas zabawy dostała piłką. Tłumaczenia wyglądały na wiarygodne, coś lekko przeczuwałam, ale chyba dałam się przekonać. Natomiast oprócz tych kilkakrotnych widocznych śladów na twarzy, zdarza się od czasu do czasu, że mam wrażenie, że przychodzi do szkoły obolała. Żadnych siniaków nie widziałam, ale dziecko sprawia wrażenie, że coś je boli. Siedzi na pierwszej ławce, naprzeciw mnie i naprawdę wygląda na obolałą. W takie dni nie może skupić się na lekcji, jest rozkojarzona, skrzywiona, smutna. Zapytana wprost czy coś ją boli, np. brzuch i czy chce może pójść z koleżanką do pielęgniarki (celowy wybieg z mojej strony), tłumaczy, że odniosła jakąś kontuzję, tu pojawia się jakaś opowieść, która się faktycznie klei, ale znając to dziecko od września stwierdzam, że za często zdarzają się jej różne wypadki i kontuzje.
Reasumując, nie mam dowodów, są jedynie poszlaki, lecz dziecko zdradza symptomy ofiary przemocy domowej, wyraźnie bywa czasem obolała, dodatkowo te siniaki na twarzy, które pojawiły się przynajmniej 3 razy w ciągu ostatnich 5 miesięcy. Jestem rozdarta, z jednej strony wydaje mi się, że przesadzam i coś sobie ubzdurałam, przecież ani wuefista nic mi jako wychowawcy nie zgłaszał (skoro jest bardzo obolała, to raczej na wf nie ćwiczyłaby), inni nauczyciele też nie. Wychowawca z klas 1-3 również przez 3 lata pracy z tylko jedną klasą przecież, dziennie po kilka lekcji i nic nie zauważył. Znał to dziecko i rodzinę o wiele lepiej i dłużej niż ja. Poza tym rodzina wydaje się ok, ojca co prawda nie znam, ale matka jest elegancką kobietą, zawsze stawia się na zebrania. Na pewno nie wygląda na ofiarę przemocy domowej, dość pewna siebie, chyba że to ona jest ewentualnym agresorem. To jedna strona medalu, druga jest taka, że dostrzegam pewne rzeczy, te jej kontuzje, jakieś dolegliwości i myślę, że to o wiele za często jak na "przypadkowe" wypadki i kontuzje.
Proszę o porady, pierwszy raz spotykam się z taką sytuacją, kompletnie nie mam doświadczenia. Co mogłabym zrobić, jak rozpoznać sytuację? Czy mogę podjąć jakieś korki by przekonać się, że faktycznie jest coś na rzeczy? A może ja jestem po prostu przewrażliwiona i wyolbrzymiam plus kreuję coś, co nie istnieje? Do kogo się zwrócić, co z tym dalej zrobić? Zacząć działać czy na razie poczekać, bo przecież mam zaledwie poszlaki i żadnych, nawet najmniejszych dowodów?
Wszelkie porady mile widziane.