Dyscyplina na lekcji

o tym jakie są, jak sobie z nimi radzić, jak wychowywać bez porażek

Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe

Łosoś
Posty: 613
Rejestracja: 2013-10-05, 10:17
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: łódzkie

Re: Dyscyplina na lekcji

Postautor: Łosoś » 2015-06-19, 15:56

Kontrakt nie działa. Nic nie działa. Ech, dzięki za dobre intencje, ale...mam zwyczajnie dość. Biją się, plują, wyzywają, jeden drugiego skopie, podepcze, a potem się cieszą, jak mu się uwagę zwraca. Ani sumienia, ani poczucia wstydu, ani zwykłego współczucia dla innych. Liczy się tylko jego "ja". Hodujemy sobie potworne pokolenie egoistów. Powinniśmy ich uczyć pokory, a nie traktować jak "partnerów" (bo nimi nie są i długo jeszcze nie będą!).

Awatar użytkownika
sharkinator
Posty: 347
Rejestracja: 2011-09-24, 20:06
Kto: nauczyciel
Przedmiot: geografia, przyroda, wychowanie fizyczne
Lokalizacja: Kraków

Re: Dyscyplina na lekcji

Postautor: sharkinator » 2015-06-19, 23:34

Spośród moich 15 klas miałem w tym roku taką jedną, która doprowadzała mnie do szału - nie pomagały prośby ani groźby i rozwalali mi każdą lekcję :( Mniej więcej gdzieś od połowy roku szkolnego przestałem na nich zwracać uwagę, czyli przestałem upominać, złościć się i krzyczeć tylko robiłem swoje. Chyba zauważyli, że przestali wyprowadzać mnie z równowagi i trochę się uspokoili. Wprawdzie ciszy nie miałem, ale stali się znośni. Pech chciał, że to za przeproszeniem tumany i 1/3 klasy była zagrożona oceną ndst na koniec roku. Wtedy zaczęli błagać o możliwość poprawy, zrobili się sztucznie mili, ale wtedy to ja byłem uparty i poprawiali do samego końca, bo role się odwróciły :lol:
Z kolei równoległa klasa, z którą w szkole były olbrzymie problemy wychowawcze jakoś mi zaufała, dogadaliśmy się i ku zdziwieniu innych nauczycieli stali się moimi ulubieńcami. Czy rzeczywiście wszystko jest tylko w naszych, nauczycielskich rękach? Uważam, że jak uczniowie nie dadzą nam szansy to cholernie trudno jest zyskać ich uznanie.

Awatar użytkownika
brebi
Posty: 57
Rejestracja: 2015-06-03, 19:51
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język polski, Inne
Lokalizacja: łódzkie

Re: Dyscyplina na lekcji

Postautor: brebi » 2015-06-20, 09:51

Myślę tylko, że traktowanie uczniów "z góry" utrudnia możliwość kompromisu. A dogadanie się wcale nie oznacza pobłażliwości i przymykania oka. Może warto zapytać, jakie są oczekiwania naszych uczniów i przedstawić swoje. Może się okazać, że wszyscy wkoło powtarzają dzieciakom, że się do niczego nie nadają, więc one w to uwierzyły i nie widzą powodu, aby to zmienić. Co nam szkodzi spróbować pokazać, że wartość człowieka zależy od niego samego (choćby od tego ile umie)? Potraktować ich poważnie i tego samego oczekiwać?
Znajdź własną drogę, zdobywaj szczyty!

Łosoś
Posty: 613
Rejestracja: 2013-10-05, 10:17
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: łódzkie

Re: Dyscyplina na lekcji

Postautor: Łosoś » 2015-06-20, 09:59

Wybacz, ale słyszalam to setki razy i już mi się to nudzi.
I nie chce mi się już tłumaczyć, że nie jestem wielbłądem i że: szanuję dzieciaki, dowartościowuję, słucham, co maja do powiedzenia i absolutnie nie traktuję ich z góry. I to nie ma prawa działać, bo ja nie umiem zmienić czyjegoś złego serca. Tak po prostu. Albo ktoś chce, albo nie. Wolna wola. I jeśli ktoś WYBIERZE zło, to możesz sobie wszystkie możliwe techniki stosować, być sobie nauczycielem idealnym, a i tak dostaniesz kopniaka w tyłek od swoich "milusińskich".
Jak mi uczeń z IV klasy na moje pytanie, czemu nie przeczytał lektury (ciekawej, wybranej drogą głosowania przez dzieci, zawsze dzieciaki tę książkę uwielbiały) odpowiada z bezczelnym uśmiechem "bo mi się nie chciało" i ma gdzieś, czy dostanie jedynkę czy nie, matki się nie boi (ojciec za granicą, zarabia na dom), a w domu spędza głównie czas przed komputerem (średnio kilka godzin dziennie) to możesz go "traktować idealnie" a on i tak będzie miał cię dalej gdzieś. NIC NIE ZROBISZ.

Dlatego odpuszczam. Mam to gdzieś. To znaczy-będę pracować najlepiej, jak potrafię, ale wiem, że na wiele rzeczy wpływu nie mam. Tylko coś mnie trafia, jak się mnie rozlicza z tych rzeczy. Np. wymaga się ode mnie, abym nauczyła czegoś ucznia, który UCZYĆ SIĘ NIE CHCE. CHORE< CHORE<CHORE!!!!!

Awatar użytkownika
brebi
Posty: 57
Rejestracja: 2015-06-03, 19:51
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język polski, Inne
Lokalizacja: łódzkie

Re: Dyscyplina na lekcji

Postautor: brebi » 2015-06-20, 10:24

W takim razie pozostaje życzyć udanych wakacji. Może ten czas pozwoli naładować akumulatory do dalszej pracy :)
Znajdź własną drogę, zdobywaj szczyty!

qjaf
Posty: 367
Rejestracja: 2010-04-09, 11:07
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Historia, Technika, WOS
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: Dyscyplina na lekcji

Postautor: qjaf » 2015-06-20, 19:21

Łosoś pisze:Dlatego odpuszczam!
Zdrowie masz tylko jedno, pamietaj:) Zycze powodzenia!

dzana
Posty: 7
Rejestracja: 2010-08-17, 22:06
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: zachodniopomorskie

Re: Dyscyplina na lekcji

Postautor: dzana » 2015-10-01, 17:43

A ja mam pytanie trochę z innej beczki - czy dajecie uczniom jedynki za brak zadania? U mnie w szkole dyrektor powiedział, że nie można oceniać czegoś, czego nie ma. Stawiamy więc w uwagę negatywną - brak zadania.

Awatar użytkownika
malgala
Posty: 8170
Rejestracja: 2007-07-30, 18:50
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Matematyka
Lokalizacja: łódzkie

Re: Dyscyplina na lekcji

Postautor: malgala » 2015-10-01, 19:09

Załóżmy, że uczeń nie odrobi pracy domowej, twierdzi, że zapomniał zeszytu.
Biorę do tablicy i rozwiązuje.
Jeżeli nie potrafi, dostaje niedostateczny.
I nikt nie może powiedzieć, że jedynka jest za brak pracy, bo oceniam wtedy rozwiązanie zadania, a nie jego bycie lub nie w zeszycie.
Oczywiście oceny pozytywne też wtedy stawiam.

Awatar użytkownika
haLayla
Posty: 3775
Rejestracja: 2008-08-24, 00:28
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: małopolskie

Re: Dyscyplina na lekcji

Postautor: haLayla » 2015-10-01, 19:33

Moja germanistka by postawiła w tej sytuacji 2 albo i 3 oceny niedostateczne :D Jedną za brak zeszytu, drugą za brak pracy domowej w tymże zeszycie i trzecią z odpowiedzi na temat pracy domowej. Rekordzista dostał na jednej lekcji osiem jedynek :D
<3

qjaf
Posty: 367
Rejestracja: 2010-04-09, 11:07
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Historia, Technika, WOS
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: Dyscyplina na lekcji

Postautor: qjaf » 2015-10-02, 21:14

Doszliśmy chyba do absurdu. Uczeń nie ma pracy domowej albo nie wykonał zadania na lekcji i...nic? "Bz" wpisać w dziennik elektroniczny? Chyba źle zrozumiałem posty powyżej:) Wiadomo, że ocena i tyle.

Awatar użytkownika
tantum_verde
Posty: 6
Rejestracja: 2015-10-06, 15:47
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Chemia, Historia, Język angielski
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: Dyscyplina na lekcji

Postautor: tantum_verde » 2015-10-06, 21:53

U mnie brak zadania domowego (nieusprawiedliwiony niczym sensownym oczywiście) = minus w odpowiedniej rubryczce. Trzy minusy = jedynka w tejże rubryczce i pół stopnia niżej, pięć minusów = cały stopień niżej. A już za drugim razem uwaga do rodziców, bo coś chyba jest nie tak, jeśli 7-letnie dziecko notorycznie nie odrabia zadań domowych, nie?


Łosoś pisze:Zastanawiam się, jak sobie poradzić z nieposłuszeństwem u..małych dzieci. O ile na nastolatki można jeszcze jakoś wpłynąć, o tyle na dzieci w przedziale wiekowym 6-8 już mniej (...)


Im więcej wolno dzieciom, a mniej nauczycielom, tym weselej...
Najgorzej zazdroszczę nauczycielom np. akademickim, którzy mogą osobę nieposłuszną wyprosić z sali. W starszych klasach można chociaż wstawić śmiało pałę z przedmiotu/ nieodpowiednie bądź naganne z zachowania i hurra. My - nauczyciele młodszych klas - mamy niestety związane ręce, stosując głównie drobne kłamstewka i zastraszanka, by jakoś lekcję przeprowadzić w pewnych klasach. Cóż tu więc mówić o kontraktach, skoro dzieciaki wiedzą, że i tak nic im się nie stanie.
Sam miałem dzisiaj już potąd dobierania metod do swojej 'ulubionej' klasy, po prostu kontakt z wychowawcą :arrow: pedagog szkolny, rodzice, próbuję tego pierwszy raz w ciągu mojej półrocznej 'kariery' i jestem ciekaw efektu. Bo nie tylko ja mam problem z tą klasą, więc może to nie ze mną jest aż tak źle? ;)

Awatar użytkownika
haLayla
Posty: 3775
Rejestracja: 2008-08-24, 00:28
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: małopolskie

Re: Dyscyplina na lekcji

Postautor: haLayla » 2015-10-07, 14:21

tantum_verde pisze:Najgorzej zazdroszczę nauczycielom np. akademickim, którzy mogą osobę nieposłuszną wyprosić z sali.


A potem taki student pisze skargę na wykładowcę i cała szopka pt postępowanie wyjaśniające gotowa. Nie mówiąc o tym, że jak ktoś nie ma stanowiska profesorskiego, to mu co parę lat przedłużają umowę na dalszy czas określony. Przedłużenia tego dokonuje się m.in. na podstawie opinii wyrażonych w ankietach studenckich. Najlepszym rozwiązaniem wydają mi się tutaj nieobowiązkowe wykłady. Niezainteresowany student po prostu nie przyjdzie.
<3

Starshaped
Posty: 4
Rejestracja: 2015-10-16, 23:40
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Przyroda
Lokalizacja: łódzkie

Re: Dyscyplina na lekcji

Postautor: Starshaped » 2015-10-16, 23:54

Może i ja dorzucę swoje 3 grosze. Pracę w szkole rozpoczęłam w tym roku, bardzo mała szkoła, wiejska, spora część uczniów pochodzi z rodzin z problemami, wręcz patologicznych. Niedawno przeprowadziłam się do miejscowości i co zauważyłam to to, że przeważają ludzie bardzo roszczeniowi, złośliwi i w takim duchu wychowują swoje dzieci. Chociaż może nie powinnam nazywać tego wychowaniem.
Co mnie uderzyło już na początku, to ich przekonanie, że będę stosować identyczne metody jak moja poprzedniczka. Z opowiadań dzieci wynika, że podczas lekcji pozwalała uczniowi siedzieć na parapecie przy otwartym oknie. Ja nie pozwalam, więc jestem "zła". Pozwalała korzystać z podręczników i zeszytów na sprawdzianie, ja nie pozwalam. Nie mogę tego zweryfikować, ale pewnie jest w tym ziarnko prawdy, bo słyszałam takie argumenty od 2 klas: "ale Pani X pozwalała". W moim przekonaniu Pani X zepsuła te dzieciaki, a one bronią się przed "nowym porządkiem" jak tylko mogą i w konsekwencji robią wszystko, by mnie złamać, by sobie mnie "wychować". Z klasą, która nie miała styczności z moją poprzedniczką nie mam żadnych problemów. Dało się ich ustawić w mgnieniu oka. Nie wiem, jak będzie dalej. Przypuszczam, że taką wojnę będziemy prowadzić do końca, bo nie wyglądają na takich, którzy dadzą za wygraną. Ja też nie - co by się nie działo, uczeń nie będzie siedział na parapecie na mojej lekcji.

qjaf
Posty: 367
Rejestracja: 2010-04-09, 11:07
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Historia, Technika, WOS
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: Dyscyplina na lekcji

Postautor: qjaf » 2015-10-17, 00:20

Musisz zyc dobrze z Dyrekcja, ale i z podopiecznymi. Odwieczna sztuka lawirowania...

miszael
Posty: 25
Rejestracja: 2012-09-07, 00:05
Kto: nauczyciel
Lokalizacja: śląskie

Re: Dyscyplina na lekcji

Postautor: miszael » 2015-10-30, 12:34

Pocieszę cię, że te klasy, które przejęłaś po poprzedniczce, w końcu opuszczą szkołę, a nowe sobie wychowasz po swojemu.

Przez coś podobnego co ty przechodziłem i ja w gimnazjum, tyle że w moim przypadku problemem był drugi nauczyciel, uczący tego samego przedmiotu. Pracowaliśmy w tej szkole w tym samym czasie. Mieliśmy skrajnie różne podejście do prowadzenia zajęć, jak i dyscypliny na lekcji. To była szkoła, w której praktycznie wszyscy uczniowie się znali, a klasy wymieniały się między sobą doświadczeniami z lekcji. Moi uczniowie byli dobrze poinformowani, jak wyglądają te same lekcje u innej nauczycielki. W wyniku dzielących nas różnic bez przerwy byłem porównywany do mojej koleżanki uczącej tego samego przedmiotu:
"bo ta druga pani pozwala";
"bo tamta pani tego nie wymaga";
"bo tamta pani nie pyta";
"u tamtej można jeść na lekcji";
"tamta pozwala odbierać telefon, jak jest coś ważnego";
"tamta pozwala uczyć się na inne przedmioty";
"u tamtej nie trzeba nosić książek do szkoły";
"niech nas pan przestanie uczyć, chcemy tamtą panią".

Miałem tego serdecznie dosyć. Nie skutkowało to, że jak mantrę powtarzałem, że ja nie jestem tamtą panią i u mnie obowiązują inne reguły, a jak chcą chodzić do niej na lekcje, to niech się przepiszą do innej klasy. Ja miałem swoje zasady i nie obchodziło mnie, że koleżanka delikatnie mówiąc olewała system i pozwalała tym dzieciakom robić, co chciały. Co ciekawe, mimo tego ogólnego rozpasania, ona nie miała żadnych problemów z dyscypliną, natomiast moje klasy były wiecznie zbuntowane. Nie raz usłyszałem od moich uczniów, że gdybym robił to czy tamto (jak tamta pani), to bym miał ciszę na lekcji. Wniosek z tego taki, że ci uczniowie wyraźnie mścili się na mnie za to, że byli nierówno traktowani, i to ja byłem dla nich tym złym. Miałem naprawdę ogromne problemy. To była moja pierwsza praca. Już w pewnym momencie myślałem, że to ze mną jest coś nie tak, skoro nie potrafię zapanować nad młodzieżą. Próbowałem dosłownie wszystkiego: i złością, i po dobroci - nic nie pomagało. Na pomoc dyrekcji nie mogłem liczyć. Próbowałem rozmawiać z koleżanką "po fachu", ale ta zupełnie nie rozumiała mojego problemu i wyraźnie nie zamierzała niczego zmieniać w sposobie prowadzenia swoich lekcji. Niemal darłem włosy z głowy, gdy próbowałem normalnie, jak każdy nauczyciel przeprowadzić w spokoju lekcję, ale się nie dało, bo hałas, rozmowy, śmiechy i ogólny zgiełk był taki, że własnych myśli nie słyszałem. Na przerwach było ciszej niż u mnie na lekcji. Szkoda słów. Miałem drgawki na samą myśl o kolejnym dniu pracy w szkole. Wchodząc do szkoły myślałem o tym, by jak najszybciej stamtąd uciec. Nabawiłem się fobii na tym punkcie. Nie było to przyjemne. Na moje szczęście losy potoczyły się tak, że w pewnym momencie przyszło mi zmienić szkołę i na nowej placówce problem jak ręką odjął. Utwierdziłem się w przekonaniu, że to nie ze mną było coś nie tak, tylko skrajnie niekorzystny układ sił, w którym się znalazłem, spowodował, że próbując tą młodzież czegoś nauczyć, stawałem na z góry przegranej pozycji. W nowej szkole odżyłem. Na początku pełen obaw, po kilku tygodniach autentycznie polubiłem uczyć. To było jak nowe narodzenie.

To doświadczenie uzmysłowiło mi, jak ważne jest trzymanie wspólnego frontu między nauczycielami. Zasady muszą być takie same u wszystkich. Nie można pozwolić na sytuację, w której jeden nauczyciel będzie postrzegany przez młodzież jako luzak, a drugiego będą przezywali od SS-mana (jak było w moim przypadku).

Starshaped, moja rada dla ciebie jest taka:
Rób w dalszym ciągu swoje, nie pozwól tym gówniarzom rządzić tobą, trzymaj się ustalonych zasad i... czekaj na lepsze czasy. Te klasy, które przejęłaś po poprzedniczce, spisz na straty (niestety). Oni są wychowani w innej kulturze i ich już nie zmienisz. Zaciśnij pośladki i przetrzymaj to. Zobaczysz, że kiedy szkołę opuszczą te roczniki, które przejęłaś po koleżance a w miarę upływu lat będziesz przejmowała nowe klasy, z roku na rok będzie ci się uczyło lepiej. Powodzenia. Dasz radę.


Wróć do „Problemy dydaktyczno-wychowawcze”