Postautor: Burakowa » 2015-12-04, 07:30
Niestety, młodzież i starsze dzieci DOKONUJĄ JUŻ WYBORÓW. Zawsze tak twierdziłam. Jeśli nastolatek nie ma zamiaru chodzić do szkoły i wypełniać obowiązków, to w szkole nie mamy narzędzi, aby go do tego zmusić. Zasady są proste. Musi spełnić określone minimum. Rozumiem, jeśli dzieciak ma deficyty (upośledzenie lub cokolwiek innego, co nie pozwala mu osiągnąć założonych standardów). Wtedy oczywiście należy dostosować standardy do jego możliwości, bo to nie jego wina. Jednakże jest grupa uczniów, która łamie wszelkie zasady, buntuje się, a nawet stanowi zagrożenie dla innych. Zasady są dla nich jasne, więc nikt im krzywdy nie robi- jeśli lekceważą swoje obowiązki, nie uczą się, nie dokładają minimum starań...nie zdają do następnej klasy. Jeśli są aroganccy, chamscy, nie szanują innych, otrzymują złą ocenę z zachowania. Nazwanie tego wykluczeniem społecznym jest nadużyciem. Tu się absolutnie nie zgodzę z takim stanowiskiem.
Przez kilkanaście lat podejmowałam wiele prób pomagania młodocianym bandytom. Szkoła robiła, co mogła. Dziecko wiedziało, co jest dobre, a co złe. Wiedziało, co mu wolno, a co nie. Ale nadal łamało wszelkie zasady, przekraczało wszelkie granice. Uważam, że w takim przypadku skutecznym sposobem byłoby jedynie:
a) odseparowanie dziecka od patologicznego często, rodzinnego środowiska (przynajmniej na dłuższy czas)
b) umieszczenie go w specjalnym ośrodku z nadzorem, gdzie nauczyłoby się dyscypliny i gdzie ZŁAMANO BY jego bunt (żeby przestało się czuć bezkarne, jak to często jest w szkole)
c) zapewnienie mu tam dostępu do nauki, ale też uczenie go pracy
d) poddanie terapii jego rodziny
Niestety, z braku środków finansowych to marzenie ściętej głowy. Dlatego w przypadku niektórych uczniów (szczególnie klas starszych) nauczyciele mają naprawdę ciężki orzech do zgryzienia.
Uważam też, że samobójstwa są spowodowane szeregiem różnych zdarzeń - nie obwiniałabym tylko szkoły, chociaż oczywiście, pewne doświadczenia ze szkoły mogą być "kroplą przelaną w kielichu". Zawsze jednak głównym powodem są PROBLEMY RODZINNE. Nikt nie popełni samobójstwa, jeśli otrzymuje w domu troskę, miłość i ma pewność, że może na kogoś liczyć (pomijając chorobę- kliniczna depresją, ale tu trudno winić kogokolwiek). Nie ograniczymy samobójstw głaszcząc po głowie młodocianych bandytów i pozwalając i dając im pozwolenie na łamanie wszelkich zasad czy zwalniając z jakiejkolwiek odpowiedzialności (za własną naukę, za własne zachowanie). To mrzonka. Sorry.