Co z rodzicami?

jak sobie z nią radzić, jak uniknąć rutyny

Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe

Burakowa
Posty: 180
Rejestracja: 2015-03-20, 07:28
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: warmińsko-mazurskie

Co z rodzicami?

Postautor: Burakowa » 2015-12-27, 10:51

Z mojego doświadczenia wynika, że w sytuacji patologicznego rodzina szkoła nie jest w stanie poprawić sytuacji ucznia. Pojawiają się problemy wychowawcze- uczeń np. kradnie, wyzywa innych, jest wulgarny, wszczyna bójki, prowokuje, nie uczy się, notorycznie opuszcza zajęcia itp..
Jeśli już się wykorzystało cały wachlarz nauczycielskich możliwości- wzywało rodzica, przekazało sprawę dalej (sąd rodzinny, dziecko dostało prokuratora, rodzic ma "najazdy" z opieki społecznej), a dalej uczeń stwarza zagrożenie dla siebie i innych w szkole i w zasadzie NIC SIĘ NIE ZMIENIA- CO JESZCZE MOŻNA ZROBIĆ?

Burakowa
Posty: 180
Rejestracja: 2015-03-20, 07:28
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: warmińsko-mazurskie

Re: Co z rodzicami?

Postautor: Burakowa » 2015-12-27, 10:52

He, he...nie prokuratora, a kuratora, rzecz jasna, sorry. :oops:

Awatar użytkownika
dushka
Posty: 3902
Rejestracja: 2006-08-03, 19:39

Re: Co z rodzicami?

Postautor: dushka » 2015-12-27, 12:51

Nic?

Przekazano sprawę instancji wyższej. Bolesna prawda.

Burakowa
Posty: 180
Rejestracja: 2015-03-20, 07:28
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: warmińsko-mazurskie

Re: Co z rodzicami?

Postautor: Burakowa » 2015-12-27, 13:14

No wlaśnie. Te działania w większości przypadków są nieskuteczne.
Szkoda, że nie ma jakiejś obowiązkowej terapii dla rodziców (rodzin), w których pojawia się problem. Jeśli rodzic nawala, to w zasadzie nic nie można zrobić. Taka terapia może mogłaby pomóc? W końcu te poradnie psychologiczne zamiast pomagać, to mam wrażenie: jedynie diagnozują, a potem spychają problem na szkoły. Wysyłam ucznia z problemami do poradni. Poradnia czerpiąc garściami z moich wniosków i obserwacji stawia "diagnozę" (nic, czego wcześniej bym nie wiedziała, co najwyżej dopasowują jakąś ładna nazwę, której nie znałam, do zachowania ucznia). Potem mam całą listę "przykazań"-indywidualizuj, mówiąc w skrócie. Oczywiście ich "rady" o kant stołu rozbić, bo nie da się tka n a p r a w d ę indywidualizować pracy z uczniem trudnym w szkole masowej. I wszyscy zadowoleni, bo "zrobiliśmy wszystko", a jakby co "jesteśmy kryci". Tylko co z tego, jak problem nierozwiązany? A dzieciak dalej albo sobie, albo komuś zagraża? Bez sensu system- to system trzeba zmienić.
Ja bym zaczęła od obowiązkowych terapii rodzinnych, którymi zajęliby się psychologowie z poradni. Oczywiście, trzeba by ich było więcej zatrudnić, koszty by wzrosły, ale na dłuższą metę może to być coś pomogło? Niektórzy rodzice potrzebują pomocy, inni pouczeń a nawet tego, żeby ktoś im dał po głowie. Nie wszyscy mają kwalifikacje do wychowywania dzieci. Oczywiście jednorazowe rozmowy po wywiadówkach z nauczycielem (którego rodzic ma w głęboki poważaniu) nic nie dają. Wizyta w poradni, rozmowa ze specjalistami, dłuższa terapia-może jednak by coś pomogła?

Awatar użytkownika
dushka
Posty: 3902
Rejestracja: 2006-08-03, 19:39

Re: Co z rodzicami?

Postautor: dushka » 2015-12-27, 14:09

Ale jaka terapia dla rodziców patologicznych?
Dla wiecznie schlanych, na przykład. Bez wykształcenia (niektórzy nawet podst. nie skończyli), bez pracy, bez środków do życia.

Co im terapia zaproponuje? NIC. Nawet poddani terapii wrócą do tego samego bagna, bo mentalnie i realnie - bez umiejętności - nie zarobią na normalne życie. Nauczeni są często tylko wyciągania łap po kasę zapomogową. I przechlanie jej.

Burakowa
Posty: 180
Rejestracja: 2015-03-20, 07:28
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: warmińsko-mazurskie

Re: Co z rodzicami?

Postautor: Burakowa » 2015-12-27, 14:48

Masz rację. W tak skrajnych przypadkach sugerowałabym na przykład czasowe odseparowanie dzieci od rodziców i umieszczenie ich w dobrym ośrodku, gdzie będą miały opiekę, dyscyplinę, nauczanie i pomoc psychologiczną. Natomiast rodziców tych dzieci zmusiłabym do prac społecznych- jeśli nie: więzienie. Nawet jeśli nie wpłynęłoby to na poprawę zachowania tych rodziców, dałoby szansę ich dzieciom na odpoczynek od patologicznego środowiska i zmianę perspektywy.

Awatar użytkownika
haLayla
Posty: 3775
Rejestracja: 2008-08-24, 00:28
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: małopolskie

Re: Co z rodzicami?

Postautor: haLayla » 2015-12-27, 16:06

Burakowa pisze:Natomiast rodziców tych dzieci zmusiłabym do prac społecznych- jeśli nie: więzienie.


Praca skazanego zazwyczaj jest mało warta. Nie ma żadnej motywacji by porządnie robić. A ja się im nie dziwię.
<3

Burakowa
Posty: 180
Rejestracja: 2015-03-20, 07:28
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: warmińsko-mazurskie

Re: Co z rodzicami?

Postautor: Burakowa » 2015-12-27, 17:30

A co byś proponował? W końcu wg mojego pomysłu ich dzieci przebywałyby w ośrodku, a to kosztuje. Zakładając, że nie mają pieniędzy na utrzymanie swych pociech, niech zapłacą chociażby pracą. Nikt nie mówi, że to ma być przyjemne. Ja np. kilkanaście lat muszę pracować w miejscu, którego nie cierpię, ale nie rzucam pracy, ponieważ mam dzieci na utrzymaniu. Muszę je wychować, odziać, nakarmić, wykształcić. I mam motywację, żeby to robić. W końcu tylko dla nich tu na tej paskudnej ziemi żyję. Inaczej już mogłabym bez żalu stąd odejść.

Burakowa
Posty: 180
Rejestracja: 2015-03-20, 07:28
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: warmińsko-mazurskie

Re: Co z rodzicami?

Postautor: Burakowa » 2015-12-27, 17:32

Dodam tylko, że w ten sposób można by było w końcu uświadomić (albo chociaż próbować to robić) rodzicom, że są za swe dzieci ODPOWIEDZIALNI. Jeśli to zły pomysł, ciekawa jestem Twoich propozycji.

Awatar użytkownika
haLayla
Posty: 3775
Rejestracja: 2008-08-24, 00:28
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: małopolskie

Re: Co z rodzicami?

Postautor: haLayla » 2015-12-27, 18:29

Burakowa pisze:A co byś proponował? W końcu wg mojego pomysłu ich dzieci przebywałyby w ośrodku, a to kosztuje. Zakładając, że nie mają pieniędzy na utrzymanie swych pociech, niech zapłacą chociażby pracą.


Dobrze Burakowa, ale jak chcesz kogoś przymusić do pracy? To już nie te czasy, gdy istniał obowiązek pracy. Jak ktoś nie chce pracować, to nic mu nie zrobisz. Część będzie pracować na tak zwanego odczepnego, część nawet markować pracy nie będzie. I co dalej? Do więzienia? To byłby powrót do feudalizmu.

Pomijam już tu sam fakt, że pracy dla ludzi o niskich kwalifikacjach jest mało. Zatem, by dać pracę komuś, kto nie chce pracować, musiałabyś odebrać ją komuś, kto pracować chce. A to deprawujące, bo z jednej strony osoba uczciwie pracująca dostaje lekcję, że lepiej być birbantem niż się starać i jakoś próbować uczciwie żyć. Poza tym, ktoś tę pracę zleca. Zamiast zatem jakości, którą uznawał za zadowalającą, otrzyma jakość dużo niższą od tej, której potrzebuje.

Oczywiście, że można zacząć takim ludziom zlecać prace np. na rzecz samorządu, jak odśnieżanie chodnika czy grabienie liści. Ale znowu. Najpierw musisz zatrudnić kogoś, kto ludzi tych będzie pilnować. Ktoś tę prace musi odebrać. A jeżeli taki pacjent cały dzień będzie się opierać o szuflę, to co mu zrobisz? Co więcej, dlaczego mamy odbierać tę pracę innym chętnym, bo zazwyczaj ktoś do jej wykonania za pieniądze się zgłasza.

Burakowa pisze:Dodam tylko, że w ten sposób można by było w końcu uświadomić (albo chociaż próbować to robić) rodzicom, że są za swe dzieci ODPOWIEDZIALNI. Jeśli to zły pomysł, ciekawa jestem Twoich propozycji.


W twoim modelu wygląda to mniej więcej tak. Odbieramy ludziom dzieci, naruszając istniejące jakieś więzi rodzinne (nie wnikam teraz w to, czy te więzi są prawidłowe), a następnie kierujemy tych ludzi do pracy przymusowej. Ja gdybym był takim ojcem, to ostatnie co bym odczuwał, to głęboką zadumę nad sobą i namysł nad ścieżką życia, jaką obrałem. Raczej bym złośliwie sabotował pracę innych samemu się leniąc, a może i bym coś z roboty takiej zwędził, jeśliby się dało. Pamiętaj, że mówimy o ludziach, którzy mają zupełnie inny system wartości i ich hierarchię.

Twój pomysł wydaje mi się być niezły, jeżeli zastosujemy go do tzw. klasy średniej. Tyle, że w klasie średniej taka sytuacja najpewniej nie zajdzie, bo istnienie takich okoliczności jest mocno związane z istnieniem tzw. podkultury, a zatem kultury właściwej grupom społecznym, które kiedyś określilibyśmy mianem lumpenproletariatu. Nie zdziwiłbym się wręcz, gdyby ci ludzie uważali swoje zachowanie, które doprowadziło do sytuacji opisanej na początku dyskusji za normalną, bo sami wynieśli podobny wzorzec z domu.

Moim zdaniem właściwsze byłoby odżałować pieniądze z publicznej kasy i potraktować to jako inwestycję. W tym sensie, że zamiast zmuszać ludzi do pracy próbować pracować z nimi. Dotrzeć do przyczyn takiego a nie innego zachowania, próbując im przekazać wartości powszechne w społeczeństwie. Ale tego się nie da zrobić ot tak, dekretując jednym podpisem prezydenta. Do tego trzeba by zmiany systemu i wyciągnięcia milionów pracujących z nędzy i pokazanie jasnej zależności, że praca jest przyczyną dobrobytu, a jej brak przyczyną nędzy. Obecnie niestety tak nie jest.
<3

Burakowa
Posty: 180
Rejestracja: 2015-03-20, 07:28
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: warmińsko-mazurskie

Re: Co z rodzicami?

Postautor: Burakowa » 2015-12-27, 19:46

Moim zdaniem właściwsze byłoby odżałować pieniądze z publicznej kasy i potraktować to jako inwestycję. W tym sensie, że zamiast zmuszać ludzi do pracy próbować pracować z nimi. Dotrzeć do przyczyn takiego a nie innego zachowania, próbując im przekazać wartości powszechne w społeczeństwie. Ale tego się nie da zrobić ot tak, dekretując jednym podpisem prezydenta. Do tego trzeba by zmiany systemu i wyciągnięcia milionów pracujących z nędzy i pokazanie jasnej zależności, że praca jest przyczyną dobrobytu, a jej brak przyczyną nędzy. Obecnie niestety tak nie jest.


JAK? Jak chcesz to zrobić PRAKTYCZNIE?
Mój pomysł był praktyczny. Jeśli rodzic odmówiłby pracy, trafiłby na jakiś czas za kratki. Odebrać pracę mógłby zleceniodawca- nie musiałby stać nad kimś, wystarczy, że oszacowałby efekt końcowy.W końcu z jego winy dziecko trafiło do ośrodka, musi więc tak czy tak za ośrodek zapłacić.Nawet, jeśli mu się to nie podoba, odbierałby w ten sposób lekcję na temat odpowiedzialności za wychowanie własnego dziecka.
Można by się jeszcze zastanowić nad przymusowym odwykiem w przypadku alkoholików i narkomanów. Wiem, wiem, mało realne, bo to niestety kosztuje. I o to niestety rozbijają się wszystkie pomysły- o brak pieniędzy. Bo nasz system jest "na niby"- udajemy tylko, że coś robimy, piszemy papierki i to wszystko. Jesteśmy bezradni, ale Boże broń się do tego przyznać!

Burakowa
Posty: 180
Rejestracja: 2015-03-20, 07:28
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: warmińsko-mazurskie

Re: Co z rodzicami?

Postautor: Burakowa » 2015-12-27, 19:47

Sorry za błąd składniowy, za szybka jestem. Oczywiście wina za wychowanie leży po stronie rodzica anie zleceniodawcy (dopisałam coś potem a nie zauważyłam, ze narobiłam bałaganu. Mam nadzieję, że teraz jest to bardziej zrozumiałe).

pusiek
Posty: 8
Rejestracja: 2007-07-04, 21:16

Re: Co z rodzicami?

Postautor: pusiek » 2015-12-27, 21:58

Droga Burakowa! Chcę Ci powiedzieć, że zgadzam się z Twoimi przemyśleniami na temat polskiej szkoły. Według mnie powinno się to wszystko zaorać i posiać od nowa. Rozumiem rozgoryczenie i bezsilną złość na kolejne durne wymysły polityków, bezwolność dyrektorów i zz. Osiągnięcia w tej pracy nie kumulują się. Co roku zaczynasz człowieku od nowa. Jeżeli jesteś na tyle nierozważny, żeby coś zrobić świetnie, będziesz wykorzystywany bez skrupułów przez kolejne lata do zadań "specjalnych".

Burakowa
Posty: 180
Rejestracja: 2015-03-20, 07:28
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: warmińsko-mazurskie

Re: Co z rodzicami?

Postautor: Burakowa » 2015-12-27, 22:23

Jeżeli jesteś na tyle nierozważny, żeby coś zrobić świetnie, będziesz wykorzystywany bez skrupułów przez kolejne lata do zadań "specjalnych".

Cieszę się, że wreszcie ktoś mnie rozumie...

Awatar użytkownika
haLayla
Posty: 3775
Rejestracja: 2008-08-24, 00:28
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: małopolskie

Re: Co z rodzicami?

Postautor: haLayla » 2015-12-28, 16:55

Burakowa pisze:
Moim zdaniem właściwsze byłoby odżałować pieniądze z publicznej kasy i potraktować to jako inwestycję. W tym sensie, że zamiast zmuszać ludzi do pracy próbować pracować z nimi. Dotrzeć do przyczyn takiego a nie innego zachowania, próbując im przekazać wartości powszechne w społeczeństwie. Ale tego się nie da zrobić ot tak, dekretując jednym podpisem prezydenta. Do tego trzeba by zmiany systemu i wyciągnięcia milionów pracujących z nędzy i pokazanie jasnej zależności, że praca jest przyczyną dobrobytu, a jej brak przyczyną nędzy. Obecnie niestety tak nie jest.


JAK? Jak chcesz to zrobić PRAKTYCZNIE?


Nie wiem. Jestem zbyt głupim człowiekiem, by to wymyślić. Przyznaję się bez bicia.

Burakowa pisze:Mój pomysł był praktyczny. Jeśli rodzic odmówiłby pracy, trafiłby na jakiś czas za kratki. Odebrać pracę mógłby zleceniodawca- nie musiałby stać nad kimś, wystarczy, że oszacowałby efekt końcowy.


Tylko, że po jakimś czasie zleceniodawcy nauczyliby się, że zlecanie tego w ramach takich programów przyniesie więcej szkód niż korzyści. I mielibyśmy kolejną fikcję.

Burakowa pisze:Można by się jeszcze zastanowić nad przymusowym odwykiem w przypadku alkoholików i narkomanów.


To się nie uda. Pierwszym warunkiem, jednocześnie warunkiem koniecznym, ale nie wystarczającym jest chęć wyzdrowienia. Bez tego nawet roczne trzymanie kogoś w izolatce skutkować będzie tym, że po wyjściu z ośrodka pierwsze kroki skieruje do monopolowego.
<3


Wróć do „Szkolna codzienność”