Łojeju, no same nowości.
Bo dotąd nie staraliśmy się "upowszechniać czytelnictwa" (ciekawe, jakimi metodami chce pani minister zachęcić naszych milusińskich do czytania
), nie rozwijaliśmy "kompetencji informatycznych" (jak dadzą kasę, to porozwijamy, jak nie, to skończy się na gadaniu, jak zwykle), nie "kształciliśmy do wartości" ( a tak w ogóle- to do jakich niby...?), co do ostatniego punktu- nie wiem, nie pracowałam w tego typu szkołach.
Zapewne skończy się na kolejnych "rządowych projektach" (czytaj: ulotki, robienie gazetek ściennych, apeli i narzucanie tematyki godzin wychowawczych) i konieczności pisania z tego "cudu" sprawozdań (oczywiście, już teraz prognozuję, że -na podstawie tych sprawozdań- MEN odniesie pełny sukces
). Oczywiście to bzdet i nic z tego nie będzie, ale MEN żyje iluzjami, jak widzę/
Do czytania dzisiaj nikogo nie zmuszą, nie te czasy. Czytanie na głos po 15 minut w klasach? Masakra...Będą mi spać na ławkach...No i jakbym do tej pory z nimi na lekcjach niczego nie czytała...Lektury zmienią? I co z tego. Stronki ze streszczeniami i opracowaniami szybko sobie z tym poradzą.
A myślalam, że szkoły będą bardziej autonomiczne i skończą się te śmieszne rządowe "priorytety"....