I w sp i w gimnazjum, to zespół.I masz rację, to niesprawiedliwe, bo faktycznie pieniądze wszyscy dostajemy takie same, czy mamy dyżury, czy nie.
Znalazłam takie coś:
Gdyby, po rozpoznaniu potrzeb rodziców, okazało się, że żaden z nich nie ma potrzeby posyłania dziecka do szkoły w okresie przerwy świątecznej, dyrektor może uznać, że nie ma potrzeby organizowania dyżurów.
https://www.portaloswiatowy.pl/analizy- ... 13574.htmlNatomiast nigdzie nie znalazłam podstawy prawnej dla organizowania dyżurów w szkole w okresie okołoświątecznym, jeśli nie ma zainteresowanych nimi dzieci. Wynika z tego, że dyżury mają podstawę prawną jedynie wtedy, kiedy zbierze się grupa chętnych dzieci.
Dlaczego zatem normą stało się to, że dyrektorzy zmuszają pracowników do siedzenia w pustej szkole przez wiele godzin...? Nie muszą tego uzasadniać. Ja zawsze tylko słyszę, że obowiązuje mnie 40-godzinny tydzień pracy. Ale naprawdę nie ma znaczenia JAKOŚĆ tej pracy...? Chodzi tylko o ilość?
Rozumiem, że dyrektor ma prawo w razie potrzeby nakazać pracownikowi w tym okresie wykonać jakąś pracę ( JEŚLI JEST TAKA POTRZEBA). I gdyby to było uzasadnione, to bym się nie buntowała. Ale jeśli każe mi się siedzieć tylko dlatego, żeby "wysiedzieć", bo "obowiązuje mnie 40-godzinny tydzień pracy", to czuję się zwyczajnie upokorzona. Przecież my stanowiska pracy do wykonywania biurokratycznej roboty mamy W DOMU, a nie w szkole! Ja pracuję również w DOMU!
Wiem, że prawo jest tu po stronie dyrektorów i organów prowadzących. Szkoda tylko, że nie postępują w tym wszystkich zwyczajnie, PO LUDZKU, a kierują się zawiścią.
Szkoda, że niektórzy dyrektorzy nie walczą o swoich pracowników, są przeciwko nim.