Wysłałem priva. Moim sposobem tracenia cennego czasu jest czytanie forów nauczycielskich i dyrektorskich. Dlatego lubię sobie czasem podyskutować, co i tu czynię.
W co drugiej szkole w Polsce dyrektorzy (i organy prowadzące) zmuszają nauczycieli do darmówek. Mają swoje sposoby. Podpytaj, to zrozumiesz, czemu dają się "zastraszać".
Nie rozumiem jak można pracować w miejscu, w którym są złe warunki pracy, bo za takie uznaję sytuację, gdy się kogoś notorycznie bezkarnie wykorzystuje (już nieważne z jakiego powodu). Dzisiaj, gdy dzięki naszemu kochanemu rządowi mamy rekordowo niskie bezrobocie, pracy jest aż za dużo. Nikt nie zmusza do pracy w danej konkretnej szkole. Tak, wiem, kredyty, problemy finansowe, brak godzin - sytuacja zmusza. Rozumiem, można tak popracować rok, dwa, czy nawet pięć. Ale jak ktoś pracuje w szkole X 20 lat i narzeka, jak tam źle, jaki dyrektor obłudny, jak to zmusza do pracy po godzinach, to niech się nie dziwi, że ktoś go tu komentuje. Ja też myślałem, że tylko w mojej pierwszej szkole jestem się w stanie odnaleźć, że takie fajne grono, że takie miłe dzieci. Myliłem się, zmiany są nie karą, lecz szansą na coś nowego, lepszego.
Do czego zmierzam?
Choć byłem i wciąż jestem przeciwnikiem deformy, to zachęcam wszystkich nauczycieli (tych prześladowanych zwłaszcza) do rozejrzenia się za inną szkołą. Reforma to świetna okazja ku temu, mnóstwo nauczycieli się zwalnia, zatrudnia, przenosi - przynajmniej w moim regionie odbywa się potężna "wędrówka ludów". Można też zrobić zarządzanie oświatą i spróbować pracy jako dyrektor, będzie wiele konkursów, więc można zrobić tak jak powinno być, względnie wykorzystywać innych. Lub można też siedzieć cicho lub wchodzić dyrowi w D i ciągnąć kolejne 20 lat narzekając, jak to źle. Nauczyciele jako grupa zawodowa nigdy nic nie wymuszą od rządu, bo są zastraszeni i boją się postawić. Co jest niby do stracenia? Praca za 2-3 tys złotych, jak prawie wszędzie płacą więcej?