Łosoś pisze:- Zwierzaj się i szukaj pomocy tylko wśród zaufanych osób. Najlepiej spoza miejsca pracy.
Zgadzam się. Powiem więcej, staraj się w nie wchodzić w bliższe (pozapracowe) relacje z ludźmi z pracy. W sumie - chyba tyczy się każdego zawodu
Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe
Łosoś pisze:- Zwierzaj się i szukaj pomocy tylko wśród zaufanych osób. Najlepiej spoza miejsca pracy.
tsukki pisze:W oczach pozostałych, głównie nauczycieli starszych stażem i wiekowo ode mnie, czuję pogardę. Nie wiem czy tu chodzi o relacje, o moje tatuaże (które mają też inni pracownicy) czy luźny styl ubierania się typu bluzy hipsterskie, adidasy, trampki, jeansy. Nie wiem skąd tyle goryczy w ludziach.
tsukki pisze:Chodzi po prostu o jedną z Pań do której cyklicznie mówię: "Dzień dobry" idąc w jej kierunku czy stojąc w pobliżu, a z jej strony nigdy nie ma reakcji. Jeśli stoi ktoś obok to zawsze odpowiada. Nie zamieniłyśmy nigdy ani jednego słowa.
Atmosfera w pokoju nauczycielskim jest słaba, niektórzy naprawdę sądzą, że zjedli wszystkie rozumy świata. Ostatnio jeden od religii wspomniał (a mamy też klasy integracyjne - orzeczenie o niepełnosprawności w stopniu lekkim), że ci ludzie nadają się jako krawcowa czy sprzątaczka, bo oni nic nie potrafią, a takie zajęcia może wykonywać byle idiota. Tak powiedział facet po studiach, z 2 dzieci, mając z 35 lat na karku max.
Inna sytuacja to zero organizacji w przypadku dyrekcji, jak były rekolekcje, to rozpiska wisiała z dnia na dzień, bez zapowiedzi żeby cokolwiek zaplanować.
Co do samych uczniów, najlepiej się rozmawia z drugimi klasami gimnazjum i współpracuje (w większości), dzieli nas średnio 12 lat. Klasy siódme u nas to jakaś porażka, nie docierają do nich żadne proste polecenia i zachowują się, brutalnie mówiąc jak z buszu. Klasy czwarte z kolei mają (jak 7) wszystko gdzieś i interesują się tylko tym czy baterii w telefonie im starczy i jaki item w grze wylosują. Czuję przepaść między tymi pokoleniami.
I świeża sytuacja z wczoraj. Klasa 2 gimnazjum tzw. sportowa, kilka osób dosłownie zwiało mi z ostatnich 15 minut lekcji. Sprawdzałam prace, a oni po prostu czmychnęli. Wychowawca potupie nogą, a im i tak to wisi, mimo, że to ja za nich odpowiadam. Uderzać z tym do dyrekcji?
Ja nigdy nie sądziłam, że można iść na dwie, cztery czy sześć lekcji, gdzie godzinowo do zwykłego etatu nie ma porównania i wrócić tak zmęczonym psychicznie. Wracam do domu i potrafię dość długo siedzieć w ciszy i mieć z tego radość.