Ponieważ dalej strajkujemy naszła mnie myśl opowiedzenia Wam mojej pewnej historii.
Pewnego pięknego dnia zostałem oskarżony przez dwie uczennice o molestowanie. Jak to bywa w takich sprawach prokurator prowadził dochodzenie, cały czas w sprawie. Jednej z mam uczennic nie podobało się, że nikt mnie nie oskarża, aresztuje, że dalej pracuje. Napisała więc meila do Kuratorium i sprawy potoczyły się szybko. Po miesiącu pani rzecznik dyscyplinarny przesłuchała ponad 20 świadków, w tym wszystkich nauczycieli i pracowników szkoły. Nikt nie potwierdził zarzutów a mimo to rzecznik postanowiła mnie obwinić. I tu pierwszy raz doszło do dziwnej sytuacji. Kończąc postępowanie wyjaśniające wezwała mnie bym zapoznał się z aktami i złożył dodatkowe wyjaśnienia. Podczas spotkania pokazała mi jedynie połowe zeznań bo "tyle może mi na ten czas pokazać". Ja wtedy nie miałem jeszcze adwokata bo niby po co miałem mieć? Prokurator przez pół roku nie stawiał mi zarzutów. Rzecznik oczywiście o winiła mnie i zostałem zawieszony. Odwołałem się od decyzji dyrektora szkoły i tu doszło po raz drugi do dziwnej rzeczy. Komisja uzasadniając swoją decyzję w uzasadnieniu przytoczyła "dowody" nie znajdujące się w aktach. Dalej odbyły się rozprawy przed komisją pierwszej instancji, która mnie uniewinniła, nikt nie potwierdził "dowodów", prokurator umożył, po odwołaniu rodziców po raz drugi dochodzenie, które się uprawomocniło. A rzecznik dyscyplinarny odwołał się do odwoławczej komisji przy MEN od mojego uniewinnienia. I tu trzeci raz doszło do dziwnej sytuacji. Ponieważ długo trzeba było czekać na posiedzenie napisałem pismo z prośbą o szybsze załatwienie sprawy. Jednocześnie wniosłem o toby zwrócono się do prokuratora o dowód prawomocnego umożenia dochodzenia. Rozprawa odbyła się w ciągu 5 tygodni i za dowód uznano pierwsze umożenie, gdzie prokurator hipotetycznie uzasadnił jak mogłem dopuścić się molestowania. A dowód ten został wcześniej uchylony przez sąd. Olano, nawet się do niego nie odnosząc mój wniosek o dopuszczenie dowodu z drugiego umożenia. I oczywiście zostałem uznanym winnym i zwolniono mnie z pracy. Później oczywiście wygrałem sprawę w Sądzie Apelacyjnym.
Po co to wszystko napisałem? Żeby pokazać Wam jak nauczyciel może zrobić innemu nauczycielowi. Bo przecież rzecznik i członkowie komisji dyscyplinarnych to nauczyciele. Na moje pisma i skargi odpowuadają, że wszystko odbyło się ok. Nikt nie widzi problemu, że rzecznik złamał prawo, że jedna komisja poświadczyła nieprawdę w dokumentach, że druga komisja złamała prawo lekceważąc mój wniosek dowodowy. Wszystko jest ok czyli prawo i sprawiedliwość w tych trzech przypadkach zwyciężyła. Tak właśnie szanujemy się nauczyciele.